Escriptors
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  FAQFAQ  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Tom Riddle

Tom Riddle

Liczba postów : 7
Join date : 02/04/2020
Age : 97
Skąd : Wool's Orphanage

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#1PisanieTemat: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyPią Kwi 03, 2020 12:01 am

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_pj6qxwyhYe1t4gpkc_1280

tl;dr - Zaginęła popularna studentka, policja podejrzewa jej chłopaka. Nasze postacie jednak nie sądzą by był on w stanie to zrobić i tym samym chcą się dowiedzieć, z różnych powodów, kto tak naprawdę za tym stoi. Tym samym ruszają na poszukiwanie poszlak do czegoś, co stróże prawa całkiem zbagatelizowali.
Czy ktoś jeszcze zginie w trakcie naszego dochodzenia? Oczywiście, o tym już wszyscy wiemy. Ale kto będzie mordercą? I czy to tylko jedna osoba, a może ktoś jeszcze się wśród nas kryje? Tego wszystkiego dowiemy się już wkrótce, w następnym odcinku How to get away with murder.
My

Shannon Perceval ~ Tom Riddle
Marion Ainsworth ~ Elemelia
Lawrence Devlin ~ Meilene
Lilith Yvette ~ Ciel Phantomhive
Amadeus Wilson - NotRly
Luke Peterson ~ Morenn

Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Tom Riddle dnia Wto Kwi 07, 2020 11:07 pm, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry Go down
Ciel Phantomhive

Ciel Phantomhive

Liczba postów : 5
Join date : 03/04/2020
Age : 22

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#2PisanieTemat: KP: LILITH ELIZABETH YVETTE   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyPią Kwi 03, 2020 12:06 pm

♪:


─────────────────────────────────────────


❝   W E   A L L   H A V E   D E M O N S .
I   J U S T   C H O O S E   T O   F E E D   M I N E .   ❞



─────────────────────────────────────────


vis. Madison Beer
Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_pb6qqtae8Y1x3izs0o1_400 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_pb6qqtae8Y1x3izs0o2_400

L I L I T H     E L I Z A B E T H     Y V E T T E
─────────────────────────────────────────


❝   Y O U   S A Y   Y O U   C A N ' T   L I V E   W I T H O U T   M E
S O   W H Y   A R E N ' T   Y O U   D E A D   Y E T ?   ❞



─────────────────────────────────────────
B A S I C     I N F O R M A T I O N
─────────────────────────────────────────

Lilith Elizabeth Yvette  ♡  dla przyjaciół Lili  ♡  21 lat  ♡  ♀  ♡  biseksualna  ♡  biromantyczna
❥ pochodzi z Nowego Jorku  ♡  amerykańskie korzenie  ♡  urodzona 5 marca  ♡  zodiakalne ryby  ♡  grupa krwi 0 RH-
barmanka w nocnym klubie Moonlight  ♡  studiuje aktorstwo  ♡  jest na 2 roku studiów  ♡  hobbystycznie śpiewa
matka: Amanda, projektantka (44)  ♡  ojciec: Patrick, fotograf (45)  ♡  rodzeństwo: Nunnally (10), Stephanie (13), Victor (18)
realistka  ♡  ma niebywałą słabość do zwierząt  ♡  myśliciel  ♡  idealistka i perfekcjonistka  ♡  ateistka
imprezowiczka  ♡  zakupoholiczka  ♡  narcystka  ♡  prymuska  ♡  manipulatorka  ♡  lubiana przez wszystkich  ♡  "aniołek"


─────────────────────────────────────────
A P P E A R A N C E
─────────────────────────────────────────

170 wzrostu  ♡  54 kilogramów  ♡  brak blizn, znamion  ♡  piercing: standard lobe, brak tatuaży  ♡  całkiem mocny makijaż
klepsydra, zgrabna, szczupła  ♡  wysoka, całkiem lekka  ♡  brak widocznych kości  ♡  gładkie dłonie  ♡  zawsze pomalowane oraz zadbane paznokcie
jasna, kremowa cera  ♡  brunetka  ♡  piwne oczy  ♡  pełne usta  ♡  mały i prosty nos


─────────────────────────────────────────
O T H E R S
─────────────────────────────────────────

❶ imię "Lilith" jest pochodzenia hebrajskiego, gdzie w mitologii babilońsko-asyryjskiej jest to żeński demon poczęcia, trucizn, śmierci, zniszczenia, zarazy i nierządu, który krzywdzi noworodki i kobiety w ciąży; matka wszystkich demonów, a dodatkowo pierwsza kobieta i oblubienica złego anioła Samaela
❷ kobieta, która nie posiada żadnych lęków czy fobii; nie odczuwa wewnętrznego strachu czy paraliżu
❸ ma dokuczliwą alergię na soję i mleko
nienawidzi słońca, ubóstwia księżyc, to właśnie w nocy najbardziej i najchętniej funkcjonuje
❺ bardzo często boryka się z bezsennością
nie potrafi nikomu w pełni zaufać
❼ jej ulubionym przedmiotem szkolnym była biologia, na której chętnie obserwowała przeróżne doświadczenia, zjawiska bądź zdjęcia, które czasem były bardziej przeznaczone dla osób o stalowych nerwach
w dzieciństwie fascynowała się sztuczną krwią; w jaki sposób ją tworzono i z jakich składników
z nikim nie rozmawia o sobie lub o swoich wspomnieniach z przeszłości
❿ można powiedzieć, iż kieruje się swoimi instyktami, aniżeli tym, co jest dla niej dobre lub złe


Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_pq8gyfZf661xh1hz7o1_400 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_pq8gyfZf661xh1hz7o2_400

Szufladka z gifami:


Ostatnio zmieniony przez Ciel Phantomhive dnia Sob Kwi 04, 2020 11:33 pm, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry Go down
Tom Riddle

Tom Riddle

Liczba postów : 7
Join date : 02/04/2020
Age : 97
Skąd : Wool's Orphanage

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#3PisanieTemat: KP Shannon Perceval   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyPią Kwi 03, 2020 1:14 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 21c556101fd55fd10ab8907aa3348b390d5c32e6 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 0586a14414530c6077c62f43b25b5778bffaf0c3

S h a n n o n   M a i l l e   P e r c e v a l   ( S o u t h w e l )

Obra de comun, obra de ningun.

Dwadzieścia jeden lat ● Piętnasty sierpnia ● Lew ● Urodzona w Birmingham ● Adoptowana ● Troje rodzeństwa - Alexander (26), Aurora (23) oraz Gabriel (18) ● Biseksualna ● Biała owca w rodzinie ● Drugi rok studiów ● Studiuje zarządzanie ● Metr siedemdziesiąt pięć ● Sześćdziesiąt jeden kilo ● Ciemno brązowe włosy aktualnie ● Błękitno-szare oczy ● Niewielki tatuaż na nadgarstku ● Prymuska ● Degustatorka wina ● Ułożona ● Pomocna


Ostatnio zmieniony przez Tom Riddle dnia Nie Kwi 05, 2020 2:51 pm, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry Go down
Elemelia

Elemelia

Liczba postów : 3
Join date : 25/08/2017

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#4PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyPią Kwi 03, 2020 11:15 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_p6mlhyhuUR1wg1owvo1_400 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_p6mlhyhuUR1wg1owvo2_400


M A R I O N     A D E L A I D E     A I N S W O R T H


dwudziestojednolatka - ur. dziewiętnastego maja - byk - biseksualna - biromantyczna - niegdyś zamężna - singielka - studentka prawa - 172 cm wzrostu - jasna cera - niebieskie oczy - blond włosy -
posiada tatuaż na nadgarstku - odkąd postrzeliła w liceum Shannon, żyje na mocnych lekach - dalej jest Marion, ale trochę bardziej osadzoną w rzeczywistości - do tej pory zawsze ma przy sobie scyzoryk -  uwielbia tańczyć oraz pływać - zagorzała palaczka - marzy o posadzie w białym domu

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_p6mlhyhuUR1wg1owvo3_400 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_p6mlhyhuUR1wg1owvo4_400
Powrót do góry Go down
Meilene

Meilene

Liczba postów : 2
Join date : 03/04/2020

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#5PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptySob Kwi 04, 2020 2:49 am

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 84b8fed928388787028399c90c1128d3

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_ou2d8kSj5E1teps1eo4_250 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_inline_nwk245r8751tynevb_250
Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_inline_nwk1zdBwz51tynevb_250 Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Tumblr_inline_nwk25vBNt11tynevb_250

▎dwadzieścia jeden lat  urodziny dziesiątego października  biseksualny  drugi rok medycyny  
▎metr osiemdziesiąt siedem wzrostu siedemdziesiąt pięć kilo brązowe włosy zielone oczy  
▎religijna rodzina  dwie siostry  perfekcjonista  organista
Powrót do góry Go down
Morenn

avatar

Liczba postów : 2
Join date : 05/04/2020
Age : 30
Skąd : Kraniec świata

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#6PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyNie Kwi 05, 2020 4:09 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 5225294a3e973caeedcc50efe4482fbe

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] PicsArt_04-07-01.15.02


Mężczyzna        20 lat          Urodzony   17   sierpnia
       
183,5 cm wzrostu         ciemny blondyn       piwne oczy   
   
 studiuje           stosunki           międzynarodowe



Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] A39ae69d1448681e991688df8b34bf90



✒          Nie znosi nowoczesnej technologii, uważa że zamienia ludzi w żywe zombie zapatrzone w ekrany. Na co dzień używa archaicznej Nokii 3310 i pracuje na maszynie do pisania którą kupił na eBayu od handlarza starociami. To jego manifest, ale lubi na niej pracować. Twierdzi, że to charakterystyczne "ding!" go uspokaja.


✒          Jedynak, samotnie wychowywany przez matkę, ojciec zostawił ich gdy Luke był jeszcze niemowlęciem. Nigdy go nie poznał, ale też nie ma na to wielkiej ochoty. Od urodzenia mieszkał w tym samym mieście aż do czasu wyprowadzki do akademika.


✒          Nie ma kompletnie zdolności manualnych, za to potrafi tańczyć - od dzieciństwa chodził na kurs tańca towarzyskiego i obecnie dorabia jako instruktor szkolący głównie dzieciaki w niewielkiej lojalnej szkole tańca. Nie porzucił marzeń o zostaniu pilotem i ma nadzieję w ten sposób uzbierać na dalszą edukację - taniec zawsze traktował wyłącznie jako hobby, a obecne studia to wybór czysto zdroworozsądkowy, po tym jak nie dostał się na lotnictwo.


✒          Imię ma po bohaterze "Gwiezdnych Wojen", których mama jest fanką. Sam zasypia po piętnastu minutach jak mu włączyć którąś część, więc nigdy się tak naprawdę nie dowiedział, co w nim było takiego fajnego, że dostał po nim imię.


✒          Boi się głębokiej wody od czasu wypadku w dzieciństwie gdy prawie utonął - nigdy nie nauczył się pływać.


✒          Przechodząc okres młodzieńczego buntu bez przerwy imprezował i ledwo zdał do następnej klasy, na szczęście przeszło mu to po roku, po imprezie na której ktoś wrzucił go do basenu. Teraz jest dużo spokojniejszym człowiekiem, potrafi wykrzesać z siebie nieprawdopodobne pokłady cierpliwości. Liceum skończył z przeciętnymi ocenami.


✒          Ma uczulenie na orzechy arachidowe i kocią sierść.


✒          Cechuje go słabość do słodyczy, zwłaszcza tych domowej roboty.

:


Ostatnio zmieniony przez Morenn dnia Wto Kwi 07, 2020 3:38 pm, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down
NotRly

NotRly

Liczba postów : 3
Join date : 05/04/2020

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#7PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyNie Kwi 05, 2020 8:15 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 5233e39481bf7e286d94649c28795112

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 3a6ef275793c0a5f59191ba985e8ac04

| Amadeus Wilson | Mężczyzna | Dwadzieścia jeden lat | Heteroseksualny | Drugi rok studiów | Fizjoterapia | Urodzony piątego maja |
| Ciemne, zawsze ścięte na krótko włosy | Ciemne oczy | Opalona cera | Sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry | Osiemdziesiąt kilogramów | Tatuaż po prawej stronie żeber |
| W wieku sześciu lat odebrany matce | Do domu dziecka wracał trzy razy | Buntowniczy charakter | Zdolny, ale leniwy uczeń
| Łatwiej byłoby powiedzieć gdzie nie pracował, niż gdzie pracował |
Powrót do góry Go down
Tom Riddle

Tom Riddle

Liczba postów : 7
Join date : 02/04/2020
Age : 97
Skąd : Wool's Orphanage

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#8PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyPią Kwi 10, 2020 12:23 am

S h a n n o n   M a i l l e   P e r c e v a l

Cały kampus od tygodnia niemalże żył tylko i wyłącznie jedną informacją — i pojęcia nie miałam, jak było to możliwe, nawet w naszym starym, kochanym liceum tematy były częściej zmieniane. Niezależnie od tego, czy działo się to samoczynnie, czy też z drobną pomocą od kogoś z Rady, nowej czy starej nie było istotne. Tym bardziej że wszystko blakło w porównaniu do plotek, które nagle powstawały wokół skompromitowanych osób. Celów. Ofiar. Jakkolwiek by ich nie nazwać. Było ciekawiej.
Niezależnie od tego, czy pochwalałam takie zachowania, czy nie, bez nich moje życie wydawało się nagle niezwykle nudne. Chociaż patrząc, że wciąż miałam Marion u swojego boku — naprawdę ciężko je było w ten sposób nazwać, jednak wystarczyło porównać jeden okres do drugiego i nagle zdawało się, jakbyśmy wiodły normalne życie. Co w naszym przypadku nie miało zastosowań.
Tym samym powtarzanie w kółko tego samego o zaginionej w gazetach, na portalach internetowych, gdziekolwiek, zdawało mi się... Nieistotne? Niepotrzebne? Przestarzałe po zaledwie kilku minionych dniach? Coś w tym stylu. W końcu to nie tak, że policja robiła jakieś postępy — nadal nie było dużo wiadomego, poza tym, że już teraz wszyscy podejrzewali, że Taylor była martwa.
Odrzuciłam gazetę na blat kuchenny, chociaż wciąż zdjęcie dziewczyny patrzyło na mnie z pierwszej strony. Przerażające. Naprawdę, ale wystarczało mi to, że była dosłownie wszędzie na kampusie, czy raczej jej zdjęcia. Na jedno wychodziło. Nie miałam już w tym momencie pojęcia, czemu to było jedynym, o czym ludzie potrafili mówić.
Dopiłam szybko herbatę, nie zwracając już nawet uwagi na mocny smak, czy pieczenie w gardle. Zdecydowanie musiałam się zrelaksować po tym tygodniu i byłam pewna, że nie tylko mi było to potrzebne. Zresztą, to była niemal już jak tradycja dla mnie oraz Marion — sobotnie wieczory w klubie, a teraz... Miałam zamiar nie tylko ją tam wyciągnąć.
Wyciągając telefon, szybko wstukałam krótką wiadomość dla moich ulubionych, męskich znajomych, którzy mogliby mieć jakieś 'ale' do mojego planu - „Widzimy się w Moonlight. I nawet nie próbujcie się wymigiwać albo Was znajdę i obetnę Wam jaja, a potem wepchnę je Wam do gardeł. Buziaki!” i tak oto wiadomość powędrowała do Lawrence'a oraz Luke'a. Byłam niemal pewna, że względem ostatniej osoby, której towarzystwo mnie cieszyło, nie musiałam używać takich sposobów namawiania. Naprawdę, ale naszego księdza było niezwykle ciężko w takie miejsca wyciągnąć.
Natomiast Amadeusa... Cóż, jemu wysłałam zaledwie jedno słowo - „Moonlight”, wiedząc dobrze, że zrozumie. Nie miałam pojęcia czy w sumie znał kogoś z grupy poza mną oraz Marion, ale i tak — liczyłam na dobrą zabawę w tym towarzystwie, a nie jakieś niezręczne powitania, które i tak będą utrudnione przez muzykę. Najwyżej będą mylić swoje imiona, nic wielkiego.
- Miłości mego życia, jesteś gotowa do wyjścia? - zawołałam do Marion, nie będąc do końca pewną, w której części apartamentu się aktualnie znajduje. A bynajmniej nie miałam ochoty na poszukiwania jej teraz. - Taksówka już czeka przed budynkiem. - dodałam jeszcze, kierując się do wyjścia.
Z komody w korytarzu chwyciłam swoją torebkę, i to był moment, gdy Ainsworth pojawiła się przy moim boku, jak zwykle wyglądając zniewalająco. Pewne rzeczy się nie zmieniały.
- Cudownie się prezentujesz, moja droga. - rzuciłam, uśmiechając się do niej lekko. - Ale teraz, ruszaj te zgrabne cztery litery, musisz w końcu pokazać wszystkim w klubie, jak się powinno tańczyć. - dodałam jeszcze, wsuwając szybko szpilki na nogi. I jak tylko Marion również była gotowa, wyszłyśmy z mieszkania. Chwilka widną na parter i mogłyśmy w końcu wsiąść do taksówki.
Kilkanaście minut oraz niezliczoną ilość plotek później, byłyśmy w klubie, gdzie to pociągnęłam Marion do baru, wiedząc dobrze, że każdy wieczór trzeba zacząć od drinka i kilku szotów. Lub może kilku więcej. W najgorszym wypadku jutro będę zamawiała coś na obiad, zamiast samej próbować spalić kuchnię.
- Lola! - rzuciłam wesoło, na widok znajomej barmanki. Pojęcia nie miałam czy powiedziałam jej imię dobrze, ale nawet mnie to nie interesowało. - To, co zwykle, pamiętasz, prawda? - dodałam jeszcze. Po tym, jak często bawiłam w Moonlight w ostatnim czasie i jak duże napiwki z reguły dawałam — szczerze liczyłam, że nie będę musiała precyzować.
I w tym momencie pozostało mi już tylko czekanie na resztę towarzystwa oraz nacieszenie się towarzystwem przyjaciółki, jakbyśmy wcale nie mieszkały razem od kij jeden wie ilu lat. Byłam pewna, że nawet nasi znajomi z liceum nie umieliby poprawnie tego odgadnąć.
- Jakieś dodatkowe plany na dzisiejszy wieczór? Polujesz na coś? - rzuciłam, skupiając się w większości na Marion. Chociaż od czasu do czasu zerkałam na szatynkę za barem, szykującą nasze drinki.
Powrót do góry Go down
Elemelia

Elemelia

Liczba postów : 3
Join date : 25/08/2017

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#9PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyNie Kwi 12, 2020 9:28 pm

M A R I O N     A D E L A I D E     A I N S W O R T H


Samotnie stojąca postać w łazience była oświetlana jedynie sztucznym łazienkowym światłem. Jego promienie idealnie padały na personę, opierającą się o umywalkę. Dłonie oparte o zlew, jedna noga wyprostowana z tyłu, druga delikatnie z przodu. Wyzywające spojrzenie rzucane własnemu odbiciu dodawało całemu obrazowi pewnego odrealnienia. Jakby kobieta została wyjęta z jakiegoś kadru filmowego. Krótka, czerwona sukienka idealnie przylegała do zgrabnego ciała, stając się jego kolejną warstwą skóry, aniżeli okryciem. Luźno puszczone, ciemno blond włosy, okalały delikatnie umalowaną twarz. Czarna szpilka stukała jednostajnie o posadzkę, będąc jedynym dźwiękiem wypełniającym małą przestrzeń. Jednak nie to było ważne. Ani sukienka, ani buty, ani to jak była kobieta wymalowana nie miało znaczenia. Jedyne co miało znaczenie to spojrzenie, to zabójcze spojrzenie.
Marion stała samotnie w łazience tocząc jedną z wewnętrznych walk sumienia. Odkąd zaczęła zażywać leki, miała je coraz częściej. Pewnie dlatego, że w końcu na światło dziennie wypłynęło jej sumienie i zaczęło dawać o sobie silne znaki. Teraz dotyczyło ono większości ludzi oraz zachowań w ich stosunku, a nie tylko członków licealnej Rady. Oczywiście nie stała się teraz zbawicielem narodu lub przykładną obywatelką, bo tego by nawet elektrowstrząsy nie dały rady osiągnąć, ale zdecydowanie stała się bardziej osadzona w rzeczywistości. Nie rzucała już w ludzi szkłem, scyzoryk też raczej był wyjątkiem, ale dalej miała w sobie to coś. Dalej imprezy stanowiły dla niej ważną część życia, a przygoda mała lub duża zawsze musiała się wydarzyć. Nie omieszkała również dopiec temu lub owemu za przekroczenie pewnych granic jej wytrzymałości psychicznej. W końcu starych sztuczek się nie zapomina, a haki do zdobywania na ludzi przychodziły naturalnie. Cięty język, sarkazm i cynizm dalej znajdowały się w jej słowniku. Więc z jednej strony zmieniło się dużo, a z drugiej prawie nic. Dla otaczających ją studentów była studentką prawa z ciętym językiem, mocnym prawym sierpowym oraz tym czymś. Jednak gdyby ktoś z liceum ją obecnie zobaczył, zapewne by zemdlał z zaskoczenia, jak spokojna potrafiła być ta kobieta, nie plotąc w myślach czyjejś zagłady.  
Walka dotyczyła tego czy chce je znowu wziąć. Pomimo świadomości o ile lepiej jej na nich było i jak lepsza dla społeczeństwa była Marion na chemii, to wciąż wewnętrzny buntownik nie dawał za wygraną. Głównie dlatego, że bywały momenty kiedy czuła się odcięta od świata. Jakby nagle nic jej nie dotyczyło, niczego nie mogła doświadczyć. Porównywała to do bycia pod wodą. A patrząc na to, że Marion była osobą, która z jednej strony chciała czuć wszystko, no to jej bunt przed lekami był raczej uzasadniony.
Z głębokich rozmyślań wyrwał Ainsworth głos Shannon. I w sumie ten głos sprawił, że tabletka powoli rozpuszczająca się na języku została połknięta. Kobieta nie była gotowa na kolejne zmywanie krwi z trawnika, ani stawanie twarzą w twarz z krzywdą, jaką by mogła Shannon zrobić. Jeden postrzał zdecydowanie wystarczy na całą ich przyjaźń.
Ostatnie poprawki i blondynka dołączyła do przyjaciółki. Klepnęła się w tyłek na wzmiankę o nim, czemu zawtórowało zaśmianie się. O dziwo, zebranie do wyjścia zajęło kobietom tylko kilka minut. Powinny być z siebie dumne, ile to razy zajmowało im to z  godzinę, bo ciągle któraś czegoś zapominała. To scyzoryku, to gazu pieprzowego, to majtek. Naprawdę, niby dorosłe, a ciągle małe dziewczynki w środku.  
W klubie obie kobiety poczuły jakąś nową siłę witalną. Jeśli normalni ludzie składali się w większości z wody to one od rozpoczęcia studiów składają się głównie z alkoholu. Naprawdę, ilość posiłków oraz płynów nie procentowych do ilości imprez oraz tabletek jakie Marion brała była przerażająca. Czy Marion powinna pić na pigułkach? Zdecydowanie nie. Czy się tym przejmowała? Oczywiście, że nie. W końcu brała je, czy to nie wystarczało? Tak jak było już wspominane, niektóre rzeczy się nie zmieniają.
- Jeśli to co zwykle, to powinnaś już pępek odkrywać i kłaść się na barze. - rzuciła Marion z uśmiechem, rozglądając się po zebranym tłumie w klubie. - Czy będę musiała cię dzisiaj wynosić? Założyłam złe buty do tego.
Sama blondynka zamówiła wiśniowego drinka, doprecyzowując przy okazji jakie mają być proporcje syropu do alkoholu. Była jednym z tych klientów, ale patrząc na to ile wydawała pieniędzy w tym miejscu to miała prawo wymagać. Gdyby nie Marion i Shannon to ten klub dalej by wpuszczał nieopierzone nastolatki licząc na każdy grosz.
- Czerwonej sukienki nie zakłada się z byle imprezy, może coś się trafi.- oparła się o bokiem o bar, przyglądając się swojej przyjaciółce bardzo dokładnie. - Ty też widzę założyłaś lepsze perfumy, czekasz na kogoś jeszcze? Jeśli jeszcze raz będę musiała znosić jakieś twoje koleżanki z kierunku to przysięgam, będą miały okazję sprawdzić, gdzie mam dziś ukryty scyzoryk.
Powrót do góry Go down
Meilene

Meilene

Liczba postów : 2
Join date : 03/04/2020

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#10PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyWto Kwi 14, 2020 2:05 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 84b8fed928388787028399c90c1128d3

    Ciemne, roztargane przez okazjonalne podmuchy wiatru kosmyki opadały na bardziej zmęczoną niż zazwyczaj twarz. Z papierosem pomiędzy zaczerwienionymi wargami - z czego na dolnej dorobił się małej, szczypiącej ranki od zbyt mocnego nadgryzania - obserwował bliżej nieokreślony punkt, jak w jakimś transie. Zatracając się w natłoku własnych myśli przerywanych przez kompletną pustkę lub tylko chwilowy powrót do rzeczywistości, by ponownie spojrzeć do swoich starannych notatek już dawno stracił panowanie nad czasem, który spędził siedząc na parapecie otwartego na oścież okna. Lubił uczucie lekkiego chłodu, jeśli nie zimna, wmawiając sobie, że działa na niego pobudzająco. Podobnie od lat ma upodobany zapach tytoniu, ale że biorąc pod uwagę jego otoczenie jest raczej w grupie wyjątków, to jeśli może, stara się pilnować, by nie było go na co dzień czuć ani od niego, ani od jego rzeczy.
    Choć jego życie zmieniło się od liceum, to on sam nieszczególne. Nagła śmierć starszego brata, gdy był w ostatniej klasie mocno na niego wpłynęła. Źle zniósł tę wiadomość, oczywiście. Nawet gorzej, niż ktokolwiek by go podejrzewał, biorąc pod uwagę ich relacje, a może bardziej nienawiść do siebie przez wszystkie te lata. Będąc świadomym tego samego, co Law, może łatwiej byłoby zrozumieć jego reakcję. Oczywiście milczał jak zaklęty, kto by się spodziewał. Po pewnym wydarzeniu spowodowanym przez te chwile słabości otrząsnął się, ale nie na tyle, by jego zdruzgotani stratą złotego dziecka rodzice nie stwierdzili, że najlepszym wyjściem będzie wysłanie Lawa do katolickiej szkoły -bo jakiej innej- w oddalonym mieście, w której dokończy ten ostatni rok. Dla jego dobra. Dla ich dobra. Dla fruwającego z cholernymi aniołkami Liama. Teraz uważa to za dość zabawne, że tak łatwo się na to zgodził. Chociaż nie był wtedy w stanie, który pozwalałby mu na prowadzenie kłótni, zresztą jakaś cząstka jego odczuwała wręcz ulgę słysząc o tym pomyśle, co już samo w sobie było pokręcone. Wrócił dość szybko do siebie, poskładał maskę, poszedł na studia. Naiwnie myślał, że wyrwanie się z rodzinnego domu na dobre i rozpoczęcie nauki na wybranej przez siebie uczelni przyniesie mu ulgę i pozwoli rozpocząć nowy rozdział, jakkolwiek badziewnie i gównianie to brzmi. Na samo wspomnienie o tej cichej, idiotycznej nadziei mógłby zaśmiać się teraz gorzko, nadal nieszczery, zatracający się w kłamstwach, których wcale nie ubywa. Jednocześnie życie w takim stanie jest dla niego czymś kojącym, normalnym. Trudno się pozbyć starych przyzwyczajeń.
    Nagle para studentów usiadła na ławce pod jego oknem, namiętnie o czymś dyskutując. Gdy Lawrence po raz setny w tym tygodniu usłyszał nazwisko zaginionej dziewczyny skrzywił się nieco zaciągając się ponownie. Był w jakimś stopniu zainteresowany tą sprawą, głównie ze względu na Terry’ego, ale miał dość słuchania plotek lecących z każdej możliwej strony. Pewny, że parka prędko nie ruszy się z miejsca zastanawiał się jeszcze chwilę, czy nie zemścić się za naruszenie jego spokoju i rzucić niechcący niedopałkiem w którąś czuprynę, ale idąc za głosem kulturalności w końcu tylko zgasił papierosa i zamknął okno.
    Sprawdzając telefon zauważył, że niedawno dostał wiadomość od Shannon. Czytając uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, po czym odchylił głowę do tyłu, wzdychając ciężko. Rzadko kiedy się zgadzał na takie wyjścia, spędzanie czasu wśród pijanych, spoconych ciał nie wywoływało u niego dreszczy ekscytacji, a raczej zdziwienie, że dziewczyna nadal próbuje go na takie wyciągać. Miał zamiar wysłać na szybko jakąś starą wymówkę, ale tym razem nawiedziło go jakieś dziwne poczucie, że na kilka wcześniejszych odmów wypada dać jakąś zgodę. Zresztą przeczuwał, że tym razem musiałby się o wiele bardziej wysilać niż zazwyczaj. Nie odpisał nic, w razie jakby mu się w ciągu kilku minut jednak odwidziało. Przebrał się i przygotował do wyjścia, obmywając jeszcze twarz kilka razy lodowatą wodą.
    Wchodząc do klubu jego wzrok prawie od razu odnalazł Shannon i Marion słusznie zakładając, że pierwszym punktem zaczepienia powinien być bar. Zapewne poradziłby sobie i bez tego, w końcu miał do czynienia z mistrzyniami wyróżniania się na tle szarego tłumu, zagarniając cały blask otoczenia i emanując charakterystyczną dla siebie aurą, która wywoływała u innych onieśmielenie, gdy tylko znaleźli się w jej zasięgu. Nic się nie zmieniło.
    — Łatwo was znaleźć — powiedział, gdy zbliżył się na tyle, by móc sobie pozwolić na jakiekolwiek rozmowy. Klubowa muzyka za każdym razem wydawała mu się coraz głośniejsza. Zauważając po chwili znajomą twarz za barem, Lilith, kiwnął jej głową na przywitanie, po czym nie przeszkadzając jej dłużej w pracy znowu pokierował uwagę na kobiety, zwracając się do Shannon, pochylając się nieznacznie do przodu z krzywym uśmieszkiem — To była chyba jedna z brutalniejszych gróźb, jakimi mnie ostatnio obdarowałaś. Coś się ciekawego wydarzyło? A może naszedł cię sentymentalny nastrój i zatęskniłaś za towarzystwem starych znajomych?
Powrót do góry Go down
Morenn

avatar

Liczba postów : 2
Join date : 05/04/2020
Age : 30
Skąd : Kraniec świata

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#11PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyWto Kwi 14, 2020 3:43 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] PicsArt_04-13-10.01.43

         Pachnące już przedwiośniem chłodne, marcowe powietrze wciskało się w przestrzeń między płaszczem chłopaka a niedbale zawiązanym szalikiem i zmuszało go do upchania dłoni w kieszenie, chcąc uchronić się przed zimnem, kiedy zamknął wreszcie za sobą drzwi frontowe szkoły tańca Luminous. Ostatnia grupa odebranych przez rodziców z zajęć dzieciaków opuściła szkołę już pół godziny wcześniej, ale zanim Luke uprzątnął salę i uwolnił się od matki, która bardzo chciała szczegółowo omówić postępy swojego dziecka, ani się obejrzał jak minęło trzydzieści minut. Dodatkowo Josie, jego partnerka w tańcu, zwinęła się z prędkością światła tłumacząc się randką i rzeczywiście - w drzwiach czekał na nią facet o aparycji szafy trzydrzwiowej i wytatuowanych przedramionach, niecierpliwie zerkający na zegarek. Luke czegoś nie miał siły się spierać i obiecał, że sam to ogarnie. Zwłaszcza, że planów na wieczór nie miał i tak. Chyba, że do takowych można zaliczyć próbę podjęcia się nauki do letniej sesji egzaminacyjnej. On nie do końca tak to widział, ale kiedyś powinien się w końcu za to zabrać.
Zbliżał się już do podziemnego zejścia do metra, gdy otrzymał wiadomość od kontaktu opisanego SHANNON. Znał tylko jedną Shannon i jeśli ta dziewczyna miała jakiś powód wysłać mu wiadomość, to był praktycznie pewien, że jej treść nie pozostawi mu wielkiego pola manewru.
Przystanął, żeby w spokoju przeczytać wiadomość, mrużąc przy tym oczy i wreszcie wzdychając cierpiętniczo. Nie rozczarowała go. Potrafiła równie łatwo składać ociekające lukrem propozycje wspólnych niedzielnych obiadów co groźby kastracji. Miał wrażenie, że te drugie sprawiają jej dużo więcej frajdy.
Zamyślił się chwilowo, zmuszony przeprowadzić w głowie korektę planów na najbliższych kilka godzin. Sam klub nie był jakimś wielkim problemem, chociaż rzeczywiście ceny drinków akurat w Moonlight potrafiły go zaboleć, zwłaszcza że na kwestie finansowe miał drastycznie różne spojrzenie od swojej licealnej znajomej. Co prawda zarabiał, ale po pierwsze opłacał ze swojej kieszeni część wydatków związanych ze studiami, a po drugie starał się oszczędzać tyle, ile się dało. Nie były to wielkie kwoty, ale każde kilka dolarów przybliżało go do realizacji swojego marzenia, którego nie chciał łatwo poddać. Od momentu, gdy nie udało mu się dostać na lotnictwo trochę pod tym względem otrzeźwiał. Doszło do niego, że musi podjąć konkretną decyzję i pozwolić by pilotowanie na zawsze pozostało wyłącznie marzeniem, albo wziąć się w garść i coś z tym zrobić.
Dorosłość dopadła go wreszcie i potraktowała dość brutalnie, ale ostatecznie nie miał o to pretensji. Może nawet było mu to potrzebne.
Do powrotu do rzeczywistości zmusiło go dopiero zderzenie. Ktoś odbił się od jego barku i przeprosił z silnie południowym akcentem, a Luke mruknął tylko, że nic się nie stało. I wiedział już wtedy, że wysiądzie na innej stacji, niż sobie to początkowo zakładał.

***

         Wnętrze Moonlight nie różniło się wcale od wnętrz dziesiątek innych, podobnej klasy klubów rozlokowanych w całym kraju. Światła stroboskopów prześlizgiwały się po sylwetkach zanurzonych w mroku ludzi, zbijających się w falujący tłum w okolicach parkietu, rozrzuconych po lożach rozstawionych pod ścianami sali i rozpraszających się bokami pomieszczenia, by znów koncentrować się w okolicach szerokiego baru. Luke wcześniej zostawił w szatni płaszcz i swoją torbę, obierając sobie za pierwszy cel właśnie bar - założył sobie, że jeśli nie trafi od razu na Shannon, to może spotka chociaż Lilith? Nie był pewien, czy dzisiaj pracuje, ale nic nie wadziło mu tego sprawdzić. Podwinął do łokci ciemną koszulę i rozpiął guziki przy szyi żeby nadać sobie chociaż trochę luźniejszego wyglądu. Tyle dobrze, że faktycznie w tańcu miało mu być wygodnie. Skoro już się wykosztuje, to niechże przynajmniej ten wieczór będzie udany.
Muzyka pulsowała niskimi basami, rezonującymi mu gdzieś w okolicach klatki piersiowej, czysta - takie miejsca mogły sobie pozwolić na odpowiedniej jakości nagłośnienie. Ze sporego tłumu kręcącego się przy barze, najprościej mu było rozpoznać postać Lilith, zajmującej się mieszaniem czegoś w shakerze. Znajoma sylwetka szczupłej brunetki chwilowo wydała mu się jedynym punktem zaczepienia, skierował się więc w stronę baru i przystanął z boku czekając, aż zwróci jej uwagę.
- Hej, Lili! - zawołał wreszcie - Weekend w pracy? Wykorzystują cię tutaj. Dla mnie piwo. Pięknie marszczysz nos robiąc te kolorowe drinki, ale ceny macie z kosmosu. - rzucił jeszcze zaczepnie, uśmiechając się zupełnie niewinnie i kładąc na kontuarze należność.
Przez chwilę się rozglądał, wodząc wzrokiem po zebranych przy barze ludziach - ktoś odszedł, ktoś przyszedł i wreszcie ją zobaczył - winowajczynię całego zajścia, tę która go tutaj ściągnęła w tak mało subtelny sposób, przypominającą jaśniejącą pomiędzy szarym tłumem gwiazdę. Podszedł do niej, lawirując między ludźmi i starając się niczego nie rozlać. I dopiero znajdując się bliżej zauważył, że nie jest sama, a skład drużyny czegoś go rozbawił. Ta trójka w swoim towarzystwie. Gdyby ktoś mu powiedział to w liceum, zabiłby go śmiechem. Lawrence pasował mu do nich jak pięść do nosa, ale cieszył się, że będzie w pobliżu. Mógł udaremnić swoją obecnością zrobienie jakiejś głupoty pod wpływem impulsu.
- Cześć. Shannon, Lawrence, Mar... - na chwilę się zawiesił, bezwiednie sunąc spojrzeniem po jej sylwetce, ujarzmionej materiałem obcisłej, czerwonej sukni, czując jak momentalnie robi mu się trochę zbyt gorąco. Minęło sporo czasu od momentu, gdy ją ostatnio widział - a jeszcze więcej od chwili, gdy ostatnio trzymał ją w ramionach, podczas ich wspólnej, odartej z pruderii nocy, ale wspomnienia okazały się być wciąż żywe. Niepokojąco wręcz. Uśmiechnął się przepraszająco, salwując się łykiem piwa. Prawda była taka, że wciąż miał gdzieś w swoich rzeczach list od niej, chociaż trudno mu było jednoznacznie określić, dlaczego.
- Marion - dokończył. - Pięknie wyglądasz.
Dopiero po chwili się ocknął.
- Shannon, ty też oczywiście. Groźba kastracji zadziałała bezbłędnie, oto jestem. Nie wiem czy stać mnie żeby się z wami upić, ale na pewno wyciągnę was na parkiet. - uśmiechnął się, pociągając kolejny łyk z kufla.
Powrót do góry Go down
NotRly

NotRly

Liczba postów : 3
Join date : 05/04/2020

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#12PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyWto Kwi 14, 2020 6:07 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 3a6ef275793c0a5f59191ba985e8ac04
    Słońce chyliło się już ku zachodowi, niknąc za pnącymi się w górę budynkami na osiedlu Amadeusa. Kiedy większość miasta układała się do snu, on mobilizował się do działania. Cień nocy ma w sobie coś, co budzi w człowieku instynkty, zachcianki, o których wcześniej nie miał pojęcia. Jedni uciszają to pożądanie przygód i nowych doświadczeń, inni zaś dają się im ponieść. Wilson należał do drugiej grupy. Dlatego właśnie wracał z narożnego sklepiku, którego kasjerka znała go aż za dobrze. Wiedziała w których godzinach spodziewać się chłopaka i co najprawdopodobniej będzie w danym czasie kupował. W godzinach wieczornych było to raczej piwo i przekąski, chociaż miewał wyjątki. Rzadko mówiła mu “do widzenia”, częściej “do potem”, albo “do zobaczenia”. Czasami przy swoich wieczornych wędrówkach, zastanawiał się, czy właśnie to było powodem, dla którego wcześniejsze rodziny szybko się go pozbywały, a raczej czy jego nieobecność miała w tym jakiś udział. Głównym argumentem były oczywiście jego liczne wybryki. Chwilami sam nie wiedział dlaczego tak skutecznie uprzykrzał innym życie. Właściwie, to chyba zwyczajnie był sobą. Problematycznym sobą, ale innym być nie potrafił. Zastanawiał się też, czy obecna rodzina jest bardziej wytrwała, czy może to kwestia wystarczających zarobków, które wraz ze skończeniem liceum, pozwoliły na wynajęcie mieszkania blisko uczelni, a daleko od domu. Prościej jest recytować frazy “kocham cię”, “tęsknię”, czy “wróć zdrowy”, kiedy kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych, a często samych smsów. Spokojniej się śpi, wiedząc, że nie będzie go w domu, niż zastanawiając się kiedy wróci i w jakim stanie.
    Przekręcając kluczyk w zamku drzwi od klatki schodowej, poczuł w kieszeni wibracje telefonu. Jego pierwszym strzałem była wiadomość w sprawie wysłanego CV – znowu był w trakcie szukania pracy. Póki co jednak go nie wyciągał. Spokojnym krokiem wdrapał się na czwarte piętro, aby dostać się do mieszkania, wypakował zakupy i włączył muzykę. Następnie rozłożył się na kanapie w salonie, który był jednocześnie sypialnią i zdecydował się w końcu odczytać wiadomość. Widząc nadawcę, lekko się uśmiechnął. Wieczór zdecydowanie nie zapowiadał się być jednym z tych, kiedy chłopak wychodził w samotności, aby znaleźć towarzystwo, które jeszcze przed rankiem prawdopodobnie by się rozpadło i nigdy więcej nie spotkało. Nie odpisywał na wiadomość. Shannon na pewno wiedziała, że ten się zjawi. Zawsze przychodził. Odrzucił telefon w kąt kanapy i przeciągnął się jak kot. Jeszcze chwilę zajęło mu wylegiwanie się, ale koniec końców, poderwał się na równe nogi. Pomaszerował pod prysznic, a po nim wykonał serię innych czynności, które miały wspomóc jego higienę osobistą. Czy człowiek potrzebował czegoś poza czystym tyłkiem i świeżym oddechem, żeby wyglądać dobrze? Zdecydowanie nie. Mimo to Amadeus postanowił na tym nie przystać, ponieważ niestosownym mogłoby być pojawienie się w ręczniku i z mokrą głową. Właśnie dlatego znalazł się przy szafie, przeglądając koszulki, bluzy, spodnie, co jakiś czas wąchając je, żeby sprawdzić ich stan. W końcu znalazł odpowiedni strój, w który czym prędzej się ubrał. Użył na nadgarstkach perfum, których butelka była już prawie pusta. Podnosząc telefon, zorientował się, że pojawiła się tam kolejna wiadomość, jednak tym razem od nieznanego mu kontaktu. Dał komuś swój numer, będąc w stanie nieświadomości? Możliwe. Kolejny raz nie odpisał, ale tym razem nie miał też zamiaru iść na spotkanie. Przed wyjściem wyłączył muzykę, o której niemal zapomniał i w końcu zatrzasnął za sobą drzwi. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem zszedł ze schodów, po drodze prawie wpadając w sąsiadkę, na szczęście jego refleks nie był najgorszy.
    Wchodząc do dobrze znanego mu już miejsca, delikatnie się uśmiechnął. Czy była to dla niego forma odreagowania na codzienność? Tak. Czy był to problem? Prawdopodobnie tak. Czy zamierzał to zmienić? Zdecydowanie nie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Dobrze wiedział gdzie znajdzie Shannon, dlatego już po chwili znajdował się przy barze, szukając tam znajomej twarzy, a znalazł dwie, ponieważ zauważył też Marion. Wydawało mu się, że rozmawiają z dwoma innymi osobnikami. Znajomymi, albo natrętami. Obstawiał pierwszą wersję, bo mowa ciał dziewcząt byłaby zapewne ostrzejsza przy opcji numer dwa. Podszedł do grupki i od razu objął dziewczyny, krzyżując palce, że nie oberwie za te publiczne czułości.  
    - Witam moje drogie panie, chyba nie powinnyście się tak stroić. Ktoś o słabszym sercu mógłby nie znieść tego przyprwiającego o skrajne emocje widoku. - Uśmiechnął się zawadiacko, po czym przywitał się z towarzyszami przyjaciółek, podając im dłoń. - Amadeus Wilson. Miło mi. - Kątem oka dostrzegł też, że za barem stoi znana mu dziewczyna. Oparł się więc łokciem o ladę i kolejny raz postanowił postarać się o darmowego drinka. Im dłużej próbował, tym zabawniejsza wydawała mu się cała sytuacja, jak i komplementy, którymi sypał jak z rękawa i które były coraz bardziej wymyślne. - Kumple mi nie uwierzą jak powiem, że dziś w Moonlight barmanką jest anielica... Szklankę whiskey proszę.
Powrót do góry Go down
Ciel Phantomhive

Ciel Phantomhive

Liczba postów : 5
Join date : 03/04/2020
Age : 22

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#13PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptySro Kwi 15, 2020 1:37 am

Lilith Elizabeth Yvette
    Niby zwykły dzień z życia równie zwykłej studentki. Ale czyżby na pewno Lilith należała do grona zwykłych szaraczków, którzy siedzą z nosem w książkach i zakuwają na sesje, projekty, egzaminy czy na inne tego typu duperele? Odpowiedź brzmi: nie. Ona lubiła się panoszyć po korytarzach, witać się ze wszystkimi, rozmawiać, dowiadywać się o nowych, szkolnych pikantnych pogłoskach, a nie każdą minutę przeznaczać na naukę. Gdy jest konieczność, to podchodzi odpowiedzialnie do swoich szkolnych obowiązków. Jednakże na uniwersytecie lubiła korzystać ze swojej pozycji popularnej i lubianej studentki. Miało to przede wszystkim swoje plusy, jak i zarazem minusy, lecz oczywiście więcej było pozytywów - to pewne.
    - Lili, słyszałaś te wszystkie plotki? - spytała ją Alina, kobieta, która próbowała wdać się w znajomości Yvette.
    Brunetka spojrzała na nią spod przymrużonych oczu, posyłając jej swój słynny minimalny uśmieszek.
    - Może? Nie wiem, z pewnością tak, ale kto wie, czy faktycznie do mnie dotarły lub i też nie - odpowiedziała z zagadkowym wyrazem twarzy. - Zresztą co cię to obchodzi? Aktualnie mam ważniejsze sprawy na głowie, kochana.
    - Ale to przecież chodzi o...
    - Ćśś, ćśś... - uspokoiła ją, przyłożywszy palec wskazujący do jej ust. - Wybacz, kochaniutka, ale wzywają mnie sprawy wyższej wagi, czyli pra-ca - przesłodzonym głosem przesalybowała znaczące słowo w tymże zdaniu.
    - Ach, no tak, za półtorej godziny zaczyna się twoja zmiana - przypomniała sobie, uciekając wzrokiem jak najdalej od przeszywającego spojrzenia Yvette.
    - A no właśnie! Widzisz jaka jesteś bystra? - skomentowała uradowana. - A jak mnie dobrze znasz, to równie dobrze wiesz, że nawet w pracy muszę się prezentować perfekcyjnie, także nie mogę tracić ani chwili dłużej! - oznajmiła, składając pożegnalny pocałunek na jej policzku. - Widzimy się jutro!
    Nie odwróciwszy się, pognała przed siebie ku drzwiom wyjściowym. Skończyła wszystkie zajęcia na dziś i jedynie co jej pozostało, to udać się do domu, a potem do klubu Moonlight. Większość jej dni przebiegało w tenże rutynowy sposób.
    Całe szczęście jej skromne mieszkanko znajdowało się niedaleko budynku, w którym się edukowała, więc droga nie była wcale taka długa, a Lilith ją w paru susach przebyła. Przekroczywszy próg, zatrzasnęła drzwi z wyraźnym hukiem, a torba automatycznie wylądowała na stole w kuchni. Hałas sprawił, że Victor wyłonił się swoich katakumb, w których potrafił przebywać od wczesnego ranka do późnej nocy.
    - Hej, już wróciłaś? - zagadnął, przyglądając się biegającej w tą i wewte siostrze.
    - Jak widać - tak - odparła, nie zatrzymując się na moment.
    - Okej, dobrze wiedzieć...
    - Przygotujesz kolację dla Stephanie i Nunnally? Dzisiaj wrócę późno.
    - Tak, tak, pewnie - przewrócił oczami, po czym wrócił do swojej nory.
    Lilith udała się do swojego pokoju, aby następnie dopaść swoją szafę. Czasem zastanawiała się czy może nie za dużo ubrań w niej trzyma, bo raczej ten ogromny mebel powinien się domykać i nie pękać w szwach, nieprawdaż? Ostrożnie otworzyła drzwiczki, po czym z wieszaka ściągnęła krótką, obcisłą, czarną sukienkę ze złotymi łańcuchami u dołu. Przy okazji wyciągnęła również czarne szpilki. Chwyciła całą zawartość i powędrowała do łazienki, w której się przebrała, a następnie poprawiła makijaż. Będąc prawie gotową, wróciła się do pokoju po torebkę, w której schowała niezbędne rzeczy, po czym skierowała się do wyjścia.
    Do klubu miała już dłuższą drogę - całe szczęście, że na świecie istniało takie coś jak taksówka, bo prawdopodobnie nie zdążyłaby na czas. A ona nie mogła się spóźnić, gdyż to źle świadczyłoby o takiej perfekcjonistce, jak ona. Wkroczyła do wnętrza nocnego klubu, w którym już bawili się i tańczyli na całego ludzie. Znajomy zapach alkoholu, potu i dobrej zabawy dał się jej we znaki, i aż sama miała ochotę porwać się na parkiet, aby co nieco sobie zaszaleć. Jednakże nie mogła - wpierw obowiązki, a potem przyjemności. Tak więc przepychała się między rozradowanymi i pijanymi osobami, aby dostać się do baru.
    - Hej, Lili! Dobrze, że już jesteś. Właśnie przyszła kolej na ciebie, aby podawać drinki spragnionym bestiom - rzucił zaczepnie w jej stronę Alan. Dokładnie omiótł ją wzrokiem, gdy ta już znalazła się niemalże w zasięgu jego ręki. - Ślicznie wyglądasz.
    - To już wiem, Alan, a teraz wybacz, ale lecę robić to, co kocham w tym miejscu! - głośno odpowiedziała, próbując w jakikolwiek sposób przekrzyczeć donośne basy. Mężczyzna machnął ręką, po czym udał się w swoją stronę, zaś Lilith wpadła w swój żywioł i będąc za ladą zaczęła serwować miliardem drinków.
    Uwielbiała imprezy. Uwielbiała muzykę i zabawę. A będąc tak żywiołową, praca w barze klubowym była dla niej czymś fenomenalnym. Poruszała się w rytm muzyki, posyłała uśmiech każdemu klientowi, robiła drinki, szoty w ekspresowym tempie z wyraźnym zaangażowaniem i co najważniejsze - perfekcjonizmem. Nikt jeszcze nie naskarżył się na jej wykonany napój, gdyż wkładała w nie całe swoje serce.
    Nie należała do rannych ptaszków. Prędzej do nocnych marków, a przebywanie w klubie było wręcz strzałem w dziesiątkę co do jej natury. Lilith za ladą nie miała wytchnienia, a spragnionych pojawiało się coraz więcej, także jej ręce i nogi były w ciągłym ruchu. Czasem zastanawiała się ile kalorii spalała, nabijając tyle kroków w jedną i drugą. Gdy nastąpiła ta chwila, kiedy mogła odrobinę odetchnąć, to do jej uszu dobiegł dosyć znajomy głos. Powiodła wzrokiem po twarzach i jej oczom ukazała się znajoma szatynka, która ostatnimi czasy bardzo często pojawiała się w Moonlight, no i bardzo lubiła przekręcać jej imię. Albo po prostu nie potrafiła go zapamiętać, ale mniejsza. Yvette przybliżyła się do niej i do jej towarzyszki z tajemniczym uśmiechem na ustach.
    - Jeszcze parę razy i w końcu uda ci się wypowiedzieć je poprawnie - mrugnęła do niej zaczepnie. - Oto się nie martw - odpowiedziała na jej pytanie, co do zamówienia.
    Odwróciła się, po czym wzięła niezbędne składniki, aby przygotować koktajl alkoholowy. Wystarczała jej tequila, likier typu triple sec i sok z limonki, aby stworzyć te meksykańskie cudo, które ostatnio cieszyło się popularnością w Moonlight. Minęła chwila, a margarita była już gotowa. Podała kieliszek kobiecie, posyłając jej figlarny uśmieszek. Następnie obsłużyła jej towarzyszkę, która bardzo dokładnie sprecyzowała proporcje syropu do alkoholu. Lilith ją uważnie wysłuchała i przygotowała jej wiśniowego drinka tak jak sobie zażyczyła.
    Po obsłużeniu kolejnych osób, Lilith zauważyła Lawrenca, który dołączył do towarzystwa dwóch kobiet, które wcześniej zdołała obsłużyć. Znajomy kiwnął do niej głową na przywitanie, na co Lilith od razu posłała mu delikatny uśmiech i również kiwnęła głową, po czym na nowo pochłonęła się pracą. Postanowiła, że może później z nim zamieni kilka słów, gdy będzie mieć czas.
    Ruch się odrobinę zmniejszył, więc Lilith zajęła się myciem i wycieraniem kieliszków, aby w szczytowym momencie nie zabrakło jej naczyń. Chwilę potem mieszała kolejną zawartość napoju w shakerze dla kolejnego klienta. Po niespełna kilku sekundach, a może minutach, usłyszała swoje imię (tym razem poprawne imię), więc od razu zaczęła szukać wzrokiem tego kogoś, kto się do niej zwrócił, a nie musiała szukać długo. Uśmiechnęła się przyjaźnie na widok Luke'a, przybliżając się do niego. Nie miała takiej potrzeby, aby próbować przekrzyknąć dudniącą muzykę. Wiadomym było, że z góry przegrałaby zakład z muzyką.
    - Hej, Luke, no niestety tak już w życiu bywa, że i w weekend się pracuje - odpowiedziała z ciągłym uśmiechem na ustach. - Tak, tak, młoda godzina jeszcze jest, więc się nie upijaj za szybko. No co mogę ci powiedzieć - ceny jak ceny - co jest niesamowicie dobre jest kosztowne. - mrugnęła zaczepnie, podając mu zaraz piwo. - Musisz się bardziej postarać, jeżeli faktycznie myślisz o jednym darmowym drinku.
    Pomachała mu, zanim zniknął w tłumie. Kolejni ludzie, to i kolejne drinki oraz szoty bądź piwa - kto co woli. Czas płynął niemiłosiernie szybko, a jej zmiana niedługo powinna dobiec końca - przynajmniej tak myślała.
    Lilith zmarszczyła brwi, gdy zauważyła jak ktoś się opiera o ladę, a gdy ujrzała twarz tej osoby, to automatycznie przewróciła oczami. Podeszła do znajomego mężczyzny z czarującym uśmiechem. Była niezwykle ciekawa co tym razem jej powie, aby osiągnąć swój cel. Lilith usłyszawszy jego słowa, zaśmiała się nito ironicznie nito na serio. Przybliżyła się do niego znacznie, wpatrując się w jego ciemne oczy.
    - Trafne spostrzeżenie, bo wydaje mi się, że będziesz musiał im w takim razie pokazać tę barmankę, kochany... - odparła, po czym odwróciła się, aby wrócić z szklanką whiskey w ręku. - Ale jednocześnie będziesz musiał ich rozczarować, że nic nie ma za darmo - przysunęła szklankę w jego stronę, po czym ponownie się uśmiechnęła. - Wierzę, że w końcu twoje starania się opłacą.
    Całkiem zabawnie jest komuś dać nadzieję na coś, a potem obserwować czy ktoś faktycznie na coś zasługuje. Oddaliła się od towarzystwa przesiadującego przy barze, aby obsłużyć resztę osób, które przychodziły i odchodziły. W końcu zaniedługo powinien być koniec jej zmiany.
Powrót do góry Go down
Elemelia

Elemelia

Liczba postów : 3
Join date : 25/08/2017

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#14PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptySob Kwi 25, 2020 11:45 pm

M A R I O N A D E L A I D E A I N S W O R T H

Kobieta rozglądała się po lokalu, starając się ocenić jakość obecnych osób w klubie. Nie zamierzała tej nocy wyjść z pustymi rękoma, ale nie planowała również obniżać swoich standardów. W końcu czerwona sukienka kusiła równie mocno co wymagała. Osobnik płci przeciwnej [lub nie, Marion było wszystko jedno] powinien potrafić dobrze poruszać swoim ciałem i korzystać z niego. Szarym myszkom na imprezie mówimy papa. Tutaj sukienka pragnie jedynie odważnych osób, ale też nie całkowicie aroganckich i pochłoniętych sobą. Musi być obopólny pociąg oraz zainteresowanie, zgoda na przygodę i brak zobowiązań. Na pewno znalazłyby się inne kryteria, które osoba upolowana przez Marion musiałaby spełnić, ale kobieta była zbyt zajęta upajaniem się w stan nieważkości i słuchania swojej przyjaciółki, aby teraz sobie wszystko przypominać. Działała instynktownie, jak zawsze.
Zanim ktokolwiek podświetlił się na czerwono w jej głowie, jako potencjalny cel, pojawiło się nowe towarzystwo. Pierwszą osobą był Wielebny Lawrence. Zdawkowe przywitanie, o ile tak słowa mężczyzny można było odczytać, spotkało się z skinieniem głowy z strony Ainsworth. Jako że jej dawny przyjaciel, który stał się później wrogiem, który na chwilę zawiesił wojenny topór, z którym doszło do rozejmu, naprawienia relacji, zajął się rozmową z Shannonką, Marion wróciła do przeczesywania wzrokiem tłumu. Musiał tam być ktoś ciekawy.
I cóż, nie przeliczyła się. Zanim on zauważył nią, ona przeleciała oczami wyobraźni ich wspólne lata koegzystencji. Luke Peterson. Chłopak który szalał za kobietami, które traktowały go jak zabawkę w swojej małej grze. Marion miała do niego w liceum jakąś słabość. Z jednej strony miała gdzieś, czy będzie chciał ją spalić na stosie, a z drugiej były momenty, gdy chciała by ją lubił. By nie widział w niej potwora. Może to właśnie przez te momenty go od siebie odpychała, aby udowodnić iż nikogo nie potrzebuje w swoim świecie terroru. Ciężko stwierdzić. Relacja tej dwójki nigdy nie była klarowna. Lubiła go okazjonalnie, przeleciała i wykorzystywała nagminnie, ale raz na jakiś czas chciała by ją przytulił. On zakochany w innej, wpadający w sidła królowej liceum, walczący pomiędzy dwoma siłami, próbując udowodnić z czego został zbudowany i jakim w końcu jest człowiekiem. Tak czy inaczej, nie widzieli się od ostatniej klasy liceum, kiedy to sprawy między nimi były bardzo słabe. Ona wtedy chciała się dalej bawić jego uczuciami, a on zapewne nią gardził. Na dobrą sprawę Marion nie wiedziała, czy list jaki mu później wysłała cokolwiek między nimi załagodził. Nie widzieli się tyle lat... Śmiało można stwierdzić, że był ostatnią osobą jaką spodziewała się w takim miejscu. I do końca nie była pewna jak się czuła z jego obecnością.
Żeby było ciekawiej, mężczyzna dołączył do ich rozrastającej się grupki, co najmniej jakby został zaproszony. I cóż, jak mogła się nie uśmiechnąć na tak wspaniały komplement jak zamroczenie i odebranie słów. Z uśmiechem na ustach, upiła kolejny łyk drinka, dając Luke'owi czas na dojście do siebie, odzyskanie władzy nad słowami. Co miała mu przerywać takie piękne zakłopotanie pomieszane z lustrowaniem jej ciała. Widać niektórzy za dużo się nie zmienili od czasów liceum, on dalej miał w sobie tą młodzieńczą niewinność w spojrzeniu. Jednak Marion wiedziała, że zaraz za nią znajdowała się dzikość. Dzikość dzięki której przetańczyli nie jedną noc razem, kiedy to jeszcze Luke nie bał się jej towarzystwa. Ciekawe czy tej nocy mężczyzna zdobędzie się na odwagę do wspólnej zabawy. Jak za starych dobrych lat…
- Ty też wyglądasz niczego sobie. Mam już wyjmować nóż w samoobronie czy może na studiach już nie masz psychofanek? Chociaż w sumie, Law wyjmij różaniec z bokserek, na pewno bardziej pomoże. Skoro tak starannie odgania kobiety od twoich bokserek to może poradzi sobie z jakimiś pustymi laskami...
Do paczki z piekła rodem zaraz dołączył najświeższy stażem przystojniak, Amadeus. Osobnik bez którego nie ma dobrej imprezy, a każda z nich staje się bledsza, gdy jego nie ma. Idealnie wpasowywał się do towarzystwa Shannon i Marion, posiadając miks cech obu kobiet, ale w jakiejś bardziej humanitarnych dawkach. Nie ma co, Marion bardzo lubiła się z nim bawić. Doskonale rozumieli swoje potrzeby na imprezach, a przy okazji dało się z nim porozmawiać.
- Myślę, że jak każdy z was dalej będzie dostrzegał nasze piękno to pijemy całą noc na koszt Shannon.- powiedziała z uśmiechem kobieta, trącając przyjaciółkę biodrem.- Wszystkich was dobrze widzieć, ale darujmy już sobie te słodkości. Chcę się dobrze zabawić i zapomnieć o tym całym szumie z śmiercią tej gówniary.
Marion nieraz myślała o tym co mogło spotkać tamtą dziewczynę, o której cały kampus trąbił. Ba!, jako studentka prawa nawet na zajęciach o tym rozprawiali. Jednakże były pewne granice. Codziennie ludzie umierają i jakoś nikogo się tak na masową skalę nie opłakuje jak tamtą miss kręconych włosów. A z miejsca z którego Marion pochodzi,śmierć czychała za rogiem każdego dnia. Pewnego lata nekrologi były dłuższe niż inne wiadomości.Może to dlatego, gdy usłyszała o trupie na kampusie, nie przejęła się zbytnio. Raz lub dwa razy postanowiła wracać z kimś do domu, ale jej życie jak się toczyło tak toczy. Marion może by się bardziej tym przejęła, gdyby inni studenci nie robili z tego takiej afery. Pierwszy raz im ktoś znajomy umarł, czy jak? Ainsworth nie rozumiała tej paniki ani żałoby, ale ona dużo rzeczy nie rozumiała naturalnych dla normalnych ludzi.
- I pomyśleć, że taka grupa bawi się razem. Nie boicie się, że z Shannon doprawimy wam trunki i wywieziemy za miasto, po czym podzielicie los tamtej brunetki, o której cały kampus piszczy?- zagaiła z tym swoim pół uśmieszkiem, kołysząc się na boki w rytm muzyki. Stanie w miejscu robiło się coraz trudniejsze, ale przecież nie wypadało jeszcze znikać. Nie na co dzień taka śmietanka towarzyska zbiera się na wspólne przeżywanie nocy, kto wie co się stanie.
- Wznoszę toast za nową przygodę. Jestem pewna, że ta noc zapadnie nam w pamięć.
Powrót do góry Go down
NotRly

NotRly

Liczba postów : 3
Join date : 05/04/2020

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#15PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptySob Maj 02, 2020 6:20 pm

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] 3a6ef275793c0a5f59191ba985e8ac04
    Wodził pełnym nadziei wzrokiem za Lilith, która przygotowywała jego zamówienie. Poruszała się po barze tak zręcznie i płynnie, jakby spędziła tam kilka lat. Chwila prawdy nastąpiła, kiedy podsunęła mu pod nos szklankę z trunkiem. Zerkał to na szkło, to na dziewczynę, lekko się uśmiechając. Czuł się jak w teleturnieju “jeden z dziesięciu”. Właśnie oczekiwał na werdykt prowadzącego, który jednak stwierdził, że jego strzał nie był trafny, wplatając w zawodzącą odpowiedź promyczek nadziei. Amadeus wyniósł z tego dwa wnioski. Pierwszy, warto próbować dalej. Drugi, mógł zamówić coś tańszego. Podsunął dziewczynie kwotę, jaką był jej winien. Jeśli jego instynkt dalej będzie go tak zawodził, to prędzej czy później zbankrutuje. Jakby nie patrzeć był w trakcie szukania pracy, co oznaczało, że jego środki na koncie były mocno ograniczone. Zaczynał już szukać pieniędzy po kieszeniach starych spodni, w koszu na pranie, a to nie wróżyło nic dobrego. Jego brak odpowiedzialności jednak przemawiał głośniej niż rozsądek i to za jego sprawą miał zamiar przepić tego wieczoru ostatnie pieniądze. Pożałuje tej decyzji dopiero kiedy rano będzie musiał dzwonić do rodziców, prosząc o przelanie mu dodatkowych środków na życie. Oni znów ponarzekają, że umawiali się inaczej, zapytają czy znajdzie w końcu stałą pracę i czy w ogóle jej szuka, po utracie ostatniej. On odpowie, że oczywiście, bo taka też była prawda. Zawsze znajdował nowe zatrudnienie dość szybko, a opiekunów nieczęsto prosił o pożyczkę, ale mimo to nigdy nie byli zadowoleni, jeśli taka sytuacja zachodziła. Rozmowa jak zawsze kończyła się standardowym “kochamy cię, nie sprawiaj kłopotów”, wypowiedzianym tonem od niechcenia przez okoliczności.  
    Nie rozwodząc się dłużej nad konsekwencjami chwycił szklankę i puścił oko do zwodzicielskiej barmanki, która najwidoczniej nie była tak bardzo znudzona jego staraniami. Wrócił wzrokiem do grupki znajomych. Na słowa Marion, automatycznie przeskoczył wzrokiem na Shannon, a pytanie jak tu nie słodzić, ciesząc wzrok takimi widokami, nasunęło mu się samo. Podobnie jak to, czy brązowowłosa będzie tej nocy wracała do siebie, czy może spędzi noc u jego boku. Mimo że oglądanie obu dziewcząt tak dopieszczonych pod względem wizualnym było jak piwo na kaca o poranku, to Shannon zdecydowanie wolał w wydaniu najnaturalniejszym jak tylko się da, czyli w negliżu. Uśmiechnął się na samą myśl, a z chłopięcych fantazji wyrwała go znów Marion.
   - Powiedz mi o tym coś więcej. W zależności od tego co się wydarzy między wywiezieniem za miasto, a dzieleniem nieszczęśliwego losu, mogę być skłonny na to pójść, tylko skutecznie mnie zachęć.
    Uśmiechnął się wymownie, pozostawiając wyobraźni dziewczyny pole do manewru. Na wieść o toaście dopił zawartość szklanki, którą już jakiś czas sączył. Gdyby miał oddać swoje serce w całości, to pewnie właśnie przygodzie, żeby nigdy nie czuć znużenia i monotonności. To chyba była rzecz, której chłopak naprawdę się bał, że kiedyś jego jedynym zajęciem będzie praca i odpoczynek przed telewizorem. Właśnie dlatego żył chwilą, włóczył się po mieście i bawił się, ile sił. Wiedział, że to nie potrwa wiecznie i kiedyś będzie musiał się z tym pogodzić.  
    - Podpieranie ściany mnie nudzi, zróbmy coś ze swoimi ciałami, póki jesteśmy w stanie ustać.  
    Ruszył w stronę parkietu, dając reszcie znak gestem ręki, żeby poszli w jego ślady. Już po chwili był w tłumie zgrzanych od tańca i alkoholu osobistości, poruszając się w rytm muzyki. Wszystkie inne dźwięki zostały na dobre zagłuszone, chyba że w pobliżu z hukiem pękło jakieś szkło, co jednak wydawało się Amadeusowi obojętne. Przywykł do klubowego burdelu i nie robiło to na nim większego wrażenia, o ile nie kończył z pociętymi kostkami. Może to niezdrowe, ale impreza zdecydowanie była najsilniejszym antydepresantem dla Wilsona.
Powrót do góry Go down
Ciel Phantomhive

Ciel Phantomhive

Liczba postów : 5
Join date : 03/04/2020
Age : 22

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#16PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptySro Maj 06, 2020 10:48 am

Lilith Elizabeth Yvette
    Serwowała drinkami, szotami i piwem, jakby była co najmniej maszyną, a nie zwykłą personą, która leniwo wykonywała swój obowiązek. Yvette czuła się za barową ladą jak ryba w wodzie, co było już widoczne po jej zachowaniu; dokładne ruchy wykonywane z pełną gracją, jakby od urodzenia było jej dane być w tym fachu najlepszą.  W rytm muzyki kołysała się, stąpając z nogi na nogę, jakby taneczny duch zawładnął nad jej całym ciałem i nie potrafił ani chwili dłużej wytrzymać bez podrygiwania. Kiwała głową, nucąc najnowsze hity muzyczne, całkowicie oddając się jej natury imprezowiczki. Atmosfera klubowa wpływała na nią pobudzająco, rozpalała wszystkie zmysły, kusząc ją do opuszczenia baru i zaszalenia na parkiecie. Lilith jednak skutecznie potrafiła ukoić swoje najskrytsze pragnienia, aby - pilnie i bez żadnych zastrzeń - dokończyć swoją zmianę, która - miała taką nadzieję - że za chwilę dobiegnie do końca. Brunetka nie potrafiła dłużej być poważną osobą, która przywędrowała grzecznie odbębnić swój dorosły obowiązek, nie zwracając uwagi na muzykę, reflektory, alkohol i rozweselonych ludzi wszędzie wokół.
    Pewna parka zażyczyła sobie orzeźwiającą Caipirinhę oraz pobudzającą Martini, a zaraz po nich - jakaś zgrabna blondynka - zamówiła nudne Mojito. Barmanka nie skomentowała jej staromodnego gustu, lecz tylko posłała jej czarujący uśmiech, oznajmiając, że lada moment i koktajl będzie gotowy. Uważała, że niektórzy nie mieli w ogóle apetytu, co do alkoholowych wytworów i ograniczali się do powszechnych standardów, które swoją drogą były cholernie nieoryginalne. Zawędrowała do półek z alkoholem, zgarnęła potrzebne składniki i wzięła się za przyrządzenie tychże trzech drinków. Delikatnie chwyciła listki mięty i z wyraźną precyzją zaczęła je gnieść, uważając, aby ich przypadkiem nie porwać. Najmniejsza nieuwaga mogła ją kosztować nieodwracalnym błędem, który nie przywróciłby olejków eterycznych ze zmiętoszonych listeczków lebiodki. Kombinację słodkości, orzeźwiającego cytrusu i chłodzącej mięty dopełniła mocnym uderzeniem rumu, a gotowe Mojito podała kobiecie, która podziękowała jej z ogromnym uśmiechem na twarzy. Mrugnęła jej na odchodne, po czym wlała aromatyzowane wino, przybrane twistem skórki z cytryny do shakera, który następnie dostał serię wstrząśnięć, nim wylała całą jego zawartość do wcześniej wyciągnętej staromodnej, niskiej szklanki o grubym dnie, w której leżały kostki lodu. Następnie wzięła się za Caipirinhę, która wykonała równie sprawnie, jak poprzednie drinki. Sięgnęła po kawałki limonki wraz ze skórką, które rozgniotła z cukrem na dnie szklanki, następnie dodała kostki lodu, a na sam koniec wlała cachaça. Niską szklankę o grubym dnie przybrała kawałkiem limonki. Złapała dwa drinki i podała parze, która była mocno sobą zaaferowana. Lilith posłała im oczko i życzyła udanej zabawy.
    Barmanka po godzinie szczytu nie miała zbytnio co robić. Spragnieni ludzie podchodzili pojedynczo, a nieraz wcale. Natomiast brunetka nawet się nie nudziła, opierając się o blat, kręciła się i kiwała się z boku na bok, myśląc najwyraźniej o niebieskich migdałach, a nie o tym, że spocone i rozbawione towarzystwo dziko skakało, machając włosami na wszystkie strony świata. Momentami wracała do rzeczywistości i z utęsknieniem spoglądała na parkiet, wyobrażając sobie, jak szaleńczo wywija na nim przeróżne ruchy taneczne.
    - Halooo, ziemia do Lilith! Twoja zmiana się skończyła, złotko - pomachała jej przed twarzą Jenny, która obdarowała ją uśmiechem pełnym rozbawienia. Brunetka uniosła brwi ku górze, nim spojrzała na koleżankę z pracy i odwzajemniła jej miły gest.
    - Wreszcie, usychałam z nudów - skomentowała, przewracając przy tym oczami.
    - Nie wyglądałaś na taką, która się nudzi - mrugnęła do niej zaczepnie.
    - Może z boku nie, aczkolwiek wewnętrznie, wręcz umierałam - oznajmiła teatralnie zrozpaczonym głosem.
    - Przesadzasz - rzuciła, kręcąc głową, po czym klepnęła ją po plecach, dając jej znak, aby już zmykała. - Idź pokorzystać z tej nocy.
    Lilith cmoknęła ją w policzek, a następnie prędko opuściła miejsce za ladą, nawet nie oglądając się na czarnowłosą kobietę o piwnych oczach. Lawirowała między szalejącym tłumem, który wyglądał, jakby dopiero co został wypuszczony z klatki, ażeby co nieco uwolnić swoją wewnętrzną, dziką bestię. Chciała tańczyć, śmiać się i bawić, ale nie sama. Wcześniej zaczepił ją Luke, więc była pewna, że gdzieś nadal był w pobliżu. W momencie, gdy go zlokalizowała wzrokiem, to cała rozpromieniała, gdy zauważyła, że ma idealny moment na zaskoczenie przyjaciela. Dotarła do niego tanecznym slalomem, a gdy już mężczyzna znalazł się w zasięgu jej ręki, to uwiesiła się na jego szyi z ogromnym uśmiechem na twarzy.
    Wraz z przyjściem kobiety dało się wyczuć intensywny kwiatowo-owocowy zapach; energetyzujące akordy słodkich mandarynek,promienny grejpfrut, kwiaty frezji. Sercem tejże konstelacji woni była ponętna konwalia, jedwabisty jaśmin i prowokujący aromat mirabelek. Długie włosy nieco go połaskotały po szyi, gdy ta zbliżyła się bardziej do jego ucha, mówiąc:
    - Już nie musisz się martwić - oznajmiła, nawiązując do jego wcześniej wypowiedzi, że nawet w weekendy nie ma wytchnienia z pracą. Nie narzekała na ten fakt, bo świetnie bawiła się w barze, aczkolwiek - nie mniej jednak - wolałaby w inny sposób wykorzystać ten czas.
    Spojrzała na towarzystwo, w którym przebywał Petersen. Obdarowała każdego z osobna swoim błyskotliwym uśmiechem, nawet jeśli najbardziej znała Luka, a zaraz po nim Lawrenca, z którym nieraz sobie zamieniała parę słów. Devlin był takim samym perfekcjonistą, jak ona, nie mówił o sobie za dużo, tak jak i ona; mieli parę cech wspólnych i to się przyczyniło do nawiązania między nimi - jako takiej - znajomości.
    - Dziwi mnie to, że jeszcze się nie rozerwaliście - zagaiła lekko sugerując o parkiecie i tańczeniu. Powiodła wzrokiem po ich twarzach, jednakże nie zauważyła wśród nich mężczyzny, który uporczywie próbował dopiąć swego w zdobyciu darmowego drinka. Skierowała swoją głowę ku podestowi, gdzie dostrzegła znajomą sylwetkę, która oddała się w wir muzyki i zabawy - przynajmniej on.
    Oplotła swoje ręce wokół ramienia Luka, po czym mrugnęła do pozostałych i zaciągnęła go za sobą na parkiet. Mężczyzna nie wyglądał, aby miał jej stawiać jakikolwiek opór. Krążyła, zwinnie omijając rozchylone ręce i rozemocjonowane ciała innych ludzi, śmiejąc się i co jakiś czas spoglądając na przyjaciela. Dotarłszy do Amadeusa, pacnęła go delikatnie w głowę, piorunując wzrokiem, aby po krótkiej chwili się zaśmiać.
    - Bez towarzystwa się nie improwizuje, to zasada numer jeden - powiedziała stanowczym głosem.
    Spojrzała przez ramię na Petersena, sugerując mu wzrokiem, że nawet nie zamierza przyjąć sprzeciwu, gdy ten stwierdzi, że jednak nie ma ochoty się rozerwać na parkiecie. Wytężyła wzrok, odnajdując wcześniejszą grupkę, aby dać im znak, żeby dołączyli do nich.
Powrót do góry Go down
Tom Riddle

Tom Riddle

Liczba postów : 7
Join date : 02/04/2020
Age : 97
Skąd : Wool's Orphanage

Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#17PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] EmptyCzw Lip 09, 2020 12:08 am

S h a n n o n   M a i l l e   P e r c e v a l

Nie spodziewałam się raczej tak szybkiej reakcji ze strony chłopaków — ba, zarówno Lawrence, jak i Luke przybyli szybciej od Amadeusa, czego zdecydowanie się nie spodziewałam. Zakładałam, że będą trochę dłużej zbierać swoje zgrabne pośladki do przyjścia tutaj, nawet przy tym, jak ich grzecznie o to poprosiłam. I od razu niemal obaj wystartowali z komplementami, nawet jeśli były tak proste, jak fakt, że się wyróżniamy w tłumie — co było raczej zrozumiałe, byłam niemal pewna, że nikt inny nie tworzył takiego zamieszania samym swoim przybyciem.
- Zatęskniłam tylko za Wami, tak dawno się w końcu nie widzieliśmy, a przy okazji muszę się oderwać trochę od tych fascynujących wiadomości z kampusu. - rzuciłam w odpowiedzi na słowa Lavender, już po tym, jak Petersen zgrabnie zrobił z siebie głupka przed Marion. Pewne rzeczy się nie zmieniały i było to naprawdę urocze, jak moja przyjaciółka nadal na niego działała. Niemal było mi go szkoda, jednak z drugiej strony zbyt przyjemne było oglądanie tego małego przedstawienia.
Aż szkoda, że nie wszyscy wspominali dni liceum równie dobrze co ja, bo z chęcią bym w tym momencie co nieco powspominała w tej kwestii. Jednak niektóre rzeczy lepiej było zostawić za sobą, tym bardziej że równie odważna to czułam się jedynie przez alkohol krążący mi w żyłach zamiast krwi.
Na szczęście i na moją ulubioną perełkę nie trzeba było czekać, która to również oczywiście zaczęła rozmowę od poskładania nam komplementów — i czy ja mogłam narzekać w tym momencie? Jasne, że nie. Doskonale wiedziałam oczywiście, że dobrze wyglądam, jednak zawsze było miło usłyszeć takie słowa od innych, tym bardziej, gdy tym kimś nie byli rodzice, tak? Chociaż moi raczej nigdy nie należeli do zbyt afektywnych w tej kategorii, prędzej by dali mi więcej pieniędzy, bylebym była zadowolona. Tak samo zresztą działali z moim starszym rodzeństwem i proszę, dwie zakały życiowe. U mnie przynajmniej była to dobra inwestycja, nawet jeśli nie poszłam na ten uniwersytet, co chcieli.
- Jak zawsze wiesz, co powiedzieć bym poczuła się doceniona. - powiedziałam rozbawiona do Amadeusa. Nawet jeśli robił to z jakimś utajnionym motywem, to nie mogłam tego nie przyjąć, chociażby przez fakt, że ja sama działałam podobnie. - Ah, słońce, ale wiesz, że mogłeś zamówić to na mój rachunek? Zresztą, jak powiedziała Marion — nie krępujcie się i zamawiajcie na mnie, przy tym ile tu jestem, powinnam mieć od dawna własny rachunek. - dodałam jeszcze, wzruszając ramionami, jakby wydawanie takiej ilości na alkohol było niczym. Pewno inaczej bym trochę patrzyła, gdyby to były moje pieniądze, jednak hej, nie ja na nie harowałam, a tak długo, jak były nie miałam się czym przejmować. Zdecydowanie zrobił się ze mnie świetny przykład rozpieszczonego dzieciaka.
Dopiłam szybko swojego drinka i zawołałam barmana po nowego, już nie cudując aż tak bardzo przy wyborze. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo dostałam go do rączki idealnie na kolejne słowa Marion. Oh tak, toast… Cudownie. A już liczyłam na rozkoszowanie się smakiem chwilę, no nic.
- Marion, ukochana, dobrze wiesz, że trucizny nie są w moim stylu, wolałabym trochę się pobrudzić przy takiej zabawie. - zacmokałam niezadowolona na słowa mojej przyjaciółki. I tak, zdecydowanie tym nie poprawiłam samopoczucia chłopakom, o ile nie uznali tego w stu procentach za żarty. - Na zdrowie. - dodałam jeszcze, po czym wypiłam całego drinka na raz. Nie, zdecydowanie dama nie powinna się tak zachowywać, ale co ja na to poradzę, to nie ja zarzuciłam z toastem, a jak wszyscy wiedzieli — jeśli na szczęście, to trzeba było pić do dna.
Widząc, jak Amadeus odchodzi w stronę parkietu, pokręciłam lekko głową. Jasne, też chciałam się zabawić, ale zdecydowanie potrzebowałam odrobinę więcej procentów do tego, niezależnie od tego, że planowałam wrócić do mieszkania na własnych nogach, a nie wniesiona przez któregoś z chłopaków, czy wciągnięta na siłę przez Marion. W tym ostatnim scenariuszu zresztą był problem, że jeśli ja się bym tak załatwiła, to i tego samego mogłam się spodziewać po Ainsworth. Jeden więcej i dołączę, takie właśnie miałam założenie.
Z takim też zamiarem wróciłam do barmana, zostawiając pozostałą trójkę chwilę samej sobie i wykorzystując moment na sprawdzenie telefonu. Scrollując chwilę przez wiadomości, dostałam powiadomienie z konwersacji z jedną z pustych lalek, z którymi miałam zajęcia. Nie miały dużego użytku, jednak czasem przydawały się do grupowych projektów, więc wypadało utrzymywać pozytywne relacje.
”Słyszałaś? Podobno aresztowali chłopaka tej zaginionej, XYZ mi pisał, że widział, jak go wyprowadzali z akademika”.
Oh, w końcu coś nowego.
Na razie jednak odsunęłam to od siebie, wracając do znajomych.
- Może i słaby moment, ale chyba nie odmówisz mi Lavvy, jak cię zaciągnę na parkiet, co? Amanda chyba już sobie znalazła towarzystwo na razie, a zawsze przyjemnie mi się ciebie zawstydzało. - powiedziałam. Przy okazji zerkając na pozostałą dwójkę i już tylko czekając, jak i oni w końcu znikną na parkiecie, w końcu z Marion i Lukiem było to nieuniknione.
Może powinnam w sumie przeskoczyć na shoty? Jawnie lepiej by mi to wyszło, niż picie drinków, skoro i tak dopijałam je wszystkie na raz w tym momencie.
[/quote]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty
#18PisanieTemat: Re: Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]   Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn] Empty

Powrót do góry Go down
 
Znowu Wy? [kryminał, obyczajowe, bn]
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Dark Times [HP, akcja, ♥]
» Love and theft [ 2 os. | kryminał | b. nab. ]
» Whisper [obyczajówka/kryminał, do 6 os.]
» Des Moul [boy/boy; 2os.; omegaverse; kryminał; bn]
» Distant heaven [romans/kryminał, 2 os., bn., +18]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Escriptors :: Opowiadania grupowe :: Wieloosobowe-
Skocz do: