Stupid Pictures 4 ~ 2os, b.n, kontynuwacja, yaoi

Dobra, dobra, myślałem, że wytrzymam. I wytrzymałbym, gdyby nie to, że Kashiro złapał mnie za biodra i narzucił jeszcze szybsze tempo. Jęczałem, jak pojebany, ale wciąż starałem się jakoś powstrzymywać. Doszedłem niemalże od razu wtedy, kiedy Kashi przyspieszył jeszcze bardziej. Miałem ochotę na niego opaść i chociaż po części ogarnąć. Jak się okazało, to nie miał być koniec. Rozłożyłem nogi bardziej, chcąc dać mu jeszcze większy dostęp do siebie i po chwili podniosłem nogę i położyłem ją na ramieniu Kashiro.
- Kashi... - jęknąłem i sam poruszyłem biodrami. Mój najcudowniejszy mężczyzna.

Kashiro


Kiedy zarzucił mi swoją nogę na ramię - złapałem ją za kostkę i pchałem jeszcze mocniej, coraz szybciej.
- Cii... - szepnąłem między pocałunkami i dalej ruszałem się, czując jak bardzo jestem już zmęczony. Ale to nic, nieważne. Przecież seks z nim to najlepsze, co mi się w życiu trafiło, szkoda byłoby odpuścić.
Zaraz zjechałem ustami na jego szyję, którą to najpierw całowałem, potem przy każdym głośniejszym stęknięciu gryzłem, aż w końcu zrobiłem mu ogromną malinkę, zaczynającą się od końca jego ucha, przez całą szyję, do obojczyka i kończącą się na ramieniu. Oho. Będzie się wkurwiał na mnie, ale dobra.
Kolejny raz przyśpieszyłem, czując, że znowu jestem na skraju. Jak to tak szybko!?

Podniosłem rękę i przygryzłem swój nadgarstek, kiedy Kashi zaczął poruszać się jeszcze szybciej i mocniej. Ogarnij się, Yoshizaki, kurwa, ogarnij.
Jęczałem za każdym razem głośniej, kiedy czułem, jak przygryza skórę na mojej szyi i za każdym tym razem starałem się uspokoić, ale nie wychodziło.
Kashiro przyspieszył raz jeszcze i wtedy poczułem, że łzy napływają mi do oczu, sam nie wiem dlaczego. Chyba już tak bardzo byłem podniecony, że ciężko mi było nad sobą panować. Dosłownie po chwili doszedłem, jęcząc i przy okazji zaczynając... płakać? Ja pierdole. Mimowolnie zacisnąłem się na jego penisie i odchyliłem mocno głowę do tyłu, tym samym wyginając się w lekki łuk.

Kashiro


Spojrzałem na niego, kiedy ten zaczął... Płakać? Miałem zamiar przestać, jednak było mi tak dobrze, że tego nie zrobiłem, a doszedłem po sekundzie po nim, po czym spojrzałem na niego lekko przestraszony.
- Skarbie? Wszystko okej? - zapytałem, wycierając mu mokre policzki. - Chyba ci nic nie zrobiłem, nie? - zapytałem i, żeby się upewnić - spojrzałem na dół. Nie, nie wygląda to tak, jakby leciała krew, więc... Co jest nie tak?
Pocałowałem jego szczękę, potem policzek i na koniec jego usta. No weź mnie nie rozwalaj, Kei, błagam cię.

Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, kiedy poczułem, że Kashiro we mnie doszedł.
- Nie... Kashi, wszystko dobrze, tylko... jest mi tak dobrze, że reaguję w dziwny sposób. - wytłumaczyłem się cicho, kiedy całował moją szczękę. Zdjąłem nogę z jego ramienia, objąłem ramionami szyję i po tym, jak delikatnie odwzajemniłem pocałunek, wtuliłem się e jego rozgrzane ciało.
Moje drugie, lepsze ciało! Jak mógłbym go nie uwielbiać, skoro doprowadza mnie do szaleństwa? Szaleję przy nim, szaleję za nim i szaleję, kiedy go przy mnie nie ma. Coś więcej mam dodać?

Kashiro


- Ah tak? - zapytałem, uśmiechając się szeroko, bo zaraz ściągnął ze mnie swoją nogę. Jednak dalej nie wychodziłem z niego.
Podniosłem sie delikatnie z łóżka, tym razem już z niego wychodząc. Jednak złapałem go na swoje biodra i przeniosłem pod drzwi, gdzie to znowu w niego wszedłem i uśmiechnąłem się szeroko.
- Czyli nie muszę przerywać - powiedziałem, zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową, całując jego szyję, a także mocno przytrzymując jego głowę, aby została odchylona. No i przy tym już zacząłem się poruszać. Cholera. Ale zajebiście. Musimy sobie częściej maratony robić, jak nic.

Złapałem się mocno Kashiego i objąłem nogami jego biodra. Mój silny, cudowny facet... chyba normalne, że czasem nie czuję się przy nim zbyt męsko.
Otworzyłem usta, kiedy po raz kolejny wszedł we mnie, jednak nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. No, chyba że powinienem liczyć głośny oddech, wtedy tak.
- Nie możesz przestać. - poprawiłem go, po czym zamknąłem oczy, gdy zaczął całować mnie po szyi. Pojękiwałem przy tym, raz ciszej raz głośniej i wcale nie ze względu na pocałunki. Zacisnąłem palce na ramieniu Kashiro i przygryzłem mocno dolną wargę.

Kashiro


Polozylem dłoń na jego szyi i przyciskajac go do drzwi zacisnalem na niej palce. Drugą dalej przytrzymywalem go za tyłek, żeby nie spadł, a dodatkowo przyspieszylem swoje ruchy, po czym jeszcze raz i zwolnilem, nakazujac sobie powolne, spokojne tempo, żeby wytrzymać jak najdłużej.
Puściła rękę z jego szyi i polozylem ja na jego biodrze, żeby następnie szarpnac jego ciałem i w ten sposób przyciągnąć go mocno do siebie. Cholera, Kei, czemu Ty musisz na mnie tak działać, co?

Sapnąłem, kiedy poczułem, jak jego palce zaciskają się mi na szyi. Już nawet przestały mi przeszkadzać włosy, które od dobrej chwili przysłaniały mi widok i właziły do oczu. Jakbym ja się włosami miał w takiej chwili przejmować, to byłbym skończonym idiotą. Podniosłem rękę i przesunąłem dłonią po tej zaciśniętej na mojej szyi. Miałem zamiar zacisnąć jego palce mocniej, ale stwierdziłem, że jednak tego nie zrobię, bo oddychanie i tak niezbyt mi teraz wychodzi.
Myślałem, że obejdzie się już bez jakiś bardziej ośmieszających mnie dźwięków, jednak jak się okazało - myślenie też niezbyt mi wychodzi. Jęknąłem głośno, a raczej nazwijmy to wprost, bardziej krzyknąłem, niż cokolwiek innego, gdy Kashiro tak mocno przyciągnął mnie do siebie.
- Kurwa! - wyrwało mi się, co i tak raczej nie zabrzmiało tak, jak sam to usłyszałem. Mam dziwne wrażenie, że w takich momentach brzmię wyjątkowo żałośnie. Objąłem go nogami mocniej i pochyliłem trochę głowę, żeby mocno wpić się w jego usta. Może uda mi się nie umrzeć.

Kashiro



Usmiechnalem się szeroko i spojrzałem na niego. Zaraz Kei krzyknął, a ja wszedłem w niego już całkowicie, starając się, aby każdy przyszły ruch był odrobinę szybszy, a do tego żebym wchodził w niego całkowicie.
Znowu przyspieszylem i kolejny raz. I zaraz skończyłem w nim z głośnym, przeciaglym jekiem.
Oparlem glowe o jego ramię i oddychalem głośno.
- Ostatnio taki długi maraton to mieliśmy chyba u twoich rodziców - powiedziałem, Usmiechnalem się szeroko i zasmialem się cicho. - Hej, mieliśmy zabukowac bilety w zeszłym tygodniu do Francji, robimy to teraz? Jutro wylecimy, co Ty na to? - zapytałam, zasmialem się i wyszedłem z niego, żeby zaraz zanieść to do łóżka i tam położyć się z nim. Kochany mój...

Widząc jego uśmiech chyba nawet miałem zamiar zrobić to samo, jednak nie wyszło mi to dobrze i byłem tego całkowicie świadom.
Kiedy przyspieszył... no błagam, przecież to oczywiste, że ja nie wytrzumam i dojdę wcześniej. Tak samo było i tym razem, jeszcze przez przypadek uderzyłem łbem o drzwi, bo jakoś tak mi go odrzuciło. Przynajmniej pozbyłem się włosów z oczu. Obejmując szyję Kashiego, przez chwilę gładziłem go po włosach po tym, jak i on skończył. - Będzie okazja, żeby go tam powtórzyć. - uśmiechnąłem się lekko. No, mówiłem, że mu tego wyjazdu nie odpuszczę. - Jutro? - powtórzyłem zaskoczony, wciąż starając się unormować oddech. - To znaczy, jasne... Może być. - powiedziałem, jeszcze niezbyt przekonany do tego pomysłu. No bo... co? Znowu będzie zmieniał swoje plany? Na pewno jakieś ma. Kiedy przeniósł mnie do łóżka, położyłem się obok niego na plecach i złapałem go za rękę. Splotłem nam palce i podniosłem rękę do góry, patrząc na nasze obrączki. - Zrobimy to za chwilę i polecimy jutro. - uśmiechnąłem się lekko. Potrzebujemy tego i to jak najszybciej, nie ma się nad czym zastanawiać.

Kashiro


Uśmiechnąłem się do niego szeroko i przykryłem nas, przytulajac się do niego mocno.
- Coś nie jesteś przekonany, co? - zapytałem, zaśmiałem się głośno i pocałowałem go w głowę. - Nie musisz się martwić, kochanie. U mnie ma się kto zająć firmą, a wezmę laptopa to jak będę musiał nanieść poprawki od edytora mogę to zrobić w podróży, albo już w kurorcie... O ile znajdziemy czas miedzy kolacjami, spacerami, zwiedzaniem... i seksem - powiedziałem, zaśmiałem się głośno, a gdy ten splótł nasze dłonie, uśmiechnąłem się do nich szeroko, a tym bardziej, że teraz obrączki bardzo ładnie ze sobą wglądały.
- Kocham Cię, Kei. Kocham. Naprawdę - powiedziałem, patrząc na niego, po czym znowu pocałowałem go. Jednak delikatnie, bez dozy namiętności, tylko... z czułością i tym ogromnym uczuciem, którym go darzę.
- Lecę po laptopa - powiedziałem, uśmiechnąłem się szeroko i zaraz poleciałem do swojego gabinetu, aby następnie wziąć laptop i wrócić z nim do naszej sypialni. Położyłem go sobie na udach, a następnie Keia przytuliłem do siebie.
- Paryż, oczywiście? - zapytałem, wchodząc na stronę z luksusową linią lotniskową.

- Po prostu nie chcę, żebyś musiał zmieniać swoje plany. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego na potwierdzenie swoich słów. Cóż, skoro mówi, że to, co ewentualnie będzie musiał zrobić to zrobi to tam, gdzie akurat będziemy... to ja nie mam powodów, żeby się spierać.
Roześmiałem się w odpowiedzi na słowa Kashiro i rozczochrałem mu włosy, dzięki czemu na jego głowie powstał istny artystyczny nieład. - Zrobimy tak, żebyś znalazł czas na to, co ważne. - zapewniłem. Nie pozwolę, żeby przeze mnie miał jakieś opóźnienia, czy coś. - Ja ciebie też kocham. Chciałbym powiedzieć, że najbardziej, jak się da, ale codziennie przekonuję się, że jednak da się bardziej. - powiedziałem i gdy mnie pocałował, pogładziłem go delikatnie po policzku i odwzajemniłem ten cudowny pocałunek.
Kiedy poinformował mnie o tym, że po laptopa idzie, kiwnąłem głową i puściłem jego dłoń. Sam bym pewnie zwlekał ze zrobieniem pierwszego kroku w tym temacie.
- Oczywiście. - przytaknąłem ucieszony, kiedy Kashi leżał już obok, tym razem z laptopem.

Kashiro

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym pokiwałem głową i zabukowałem bilety do Paryża na jutro na osiemnastą. Żebyśmy się zdążyli wyspać i w ogóle, no. Chodzi głównie o to, żeby w Paryżu być na pojutrze już być na miejscu. Jeszcze w dodatku mamy dwie walizki, więc na spokojnie raczej się spakujemy.
Potem wszedłem na stronę jakiegoś zajebistego, pięciogwiazdkowego hotelu i zamówiłem nam pokój dla nowożeńców, po czym uśmiechnąłem się szeroko. Do tego pełne wyżywienie i nie ma tragedii.
- No i teraz tylko wydrukować bilety, które przyślą mi na mail-a i można się pakować - powiedziałem, uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem go w głowe. Damy radę.

W milczeniu obserwowałem to, co robił Kashiro i nawet nie próbowałem się odzywać. Tylko jakoś cały czas nie chciało mi się wierzyć, że my naprawdę polecimy i... tak dalej. I to wcale nie znaczy, że ja nie chcę!
- Wiesz... jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, że życie mi się tak ułoży. Że znowu będziemy razem, że będę mógł utrzymywać się tylko z malowania, a że będę całkiem nieźle zarabiał robiąc to, co uwielbiam to już nie wspomnę. A teraz? Mam cię przy sobie i ot tak sobie lecimy do Francji, do zajebistego hotelu, na który - nie ukrywajmy - większości nie stać. Pojebane, nie? - zerknąłem na niego, po czym przytuliłem się, wcześniej zamykając laptopa.
Naprawdę, życie jest jednak nieźle popierdolone.

Kashiro


Zaśmiałem się cicho na jego słowa i przytuliłem go bliżej do siebie.
- W sumie to tak - powiedziałem, zaśmiałem się jeszcze głośniej i pocałowałem go w głowę. - Czyli co? Dzisiaj jeszcze zrobimy to, co chciałem, ale musisz się ładnie ubrać, a potem wracamy, odeśpimy i pakujemy się, co? - zapytałem, z szerokim uśmiechem, żeby chwilę później przytulić go do siebie.
Znowu go pocałowałem, czule i ładnie, po czym sięgnąłem po papierosy i podałem mu jednego do ust, potem drugiego wyciągnąłem do siebie i odpaliłem pierw jemu, potem sobie. Położyłem sobie popielniczkę na swojej klatce piersiowej i paliłem sobie, co jakiś czas patrząc na niego.

Potrzebowałem chwili, żeby sobie jego słowa przyswoić, a w końcu odchrząknąłem cicho i spojrzałem na twarz swojego mężczyzny.
- Nie mam ładnych ubrań. - mruknąłem, unosząc jedną brew. No, nie mam. Nic nie robi jakiegoś większego szału tak, jak powinno. Cóż...
- Chyba musi być tak, jak powiedziałeś. - uśmiechnąłem się lekko i kiedy mnie pocałował, chwilę po tym jeszcze przez kilka, a może kilkanaście sekund opierałem czoło o to jego. A potem, oczywiście, wziąłem od niego papierosa i zaciągnąłem się mocno, żeby potem wypuścić dym nosem. Przekręciłem się trochę na tyle, żeby położyć głowę na brzuchu Kashiego, ale zrobiłem to dopiero po chwili. W każdym razie, skończyłem palić patrząc sobie w sufit i już wyobrażając sobie, że będę mógł namalować mojego ukochanego i to w Paryżu. Miasto zakochanych, co?

Kashiro


Pokręciłem głową i gdy skończyłem papierosem - podniosłem się do góry i obszedłem łóżko dookoła, żeby potem podnieść go na ręce sobie i zaniosłem go tak do łazienki.
- Spokojnie, po prostu... Ubierz się tak, żebyś wiedział, że wyglądasz zajebiście. A teraz proszę cię, kochanie moje największe, przygotuj kąpiel, co? - zapytałem, po czym cmoknąłem go i wyszedłem z łazienki do naszego pokoju, gdzie to zadzwoniłem do znajomego, prosząc go o przysługę. Zgodził się po krótkiej namowie, a ja ucieszyłem się, że dam radę naprawdę dzisiaj to zrobić.
Zabrałem popielniczkę i fajki oraz zapalniczkę i zaraz byłem z powrotem u swojego faceta.

Westchnąłem pod nosem, kiedy tak po prostu wziął mnie na ręce i wyniósł z sypialni. No, powinienem się przyzwyczaić. Wiem. - Postaram się wyglądać dobrze. - powiedziałem, nawet nie siląc się na uśmiech. Bo wcale do śmiechu mi nie jest! Naprawdę nie mam się w co ubrać. - Jasne. - przytaknąłem, kiedy stałem już o własnych siłach. Akurat tyle mogę zrobić. Zrobiłem to, o co prosił Kashi i kiedy woda leciała do wanny, usiadłem na brzegu i tak sobie patrzyłem, wciągając w nozdrza przyjemny zapach płynu. Kiedy Kashiro wrócił do łazienki obdarowałem go uśmiechem, po czym odczekałem jeszcze chwilę, żeby w końcu stwierdzić, że wody jest już wystarczająco dużo. Nie chce mi się potem tego sprzątać, jak się wyleje. Wlazłem do wanny i spojrzałem wyczekująco na swojego faceta. Chodź, miś.

Kashiro


Uśmiechnąłem się do niego lekko, po czym wziąłem wszystkie trzy rzeczy, no i telefon, po czym usiadłem za nim. Włączyłem muzykę z telefonu, odłożyłem go gdzieś na umywalkę i podałem mu fajkę, żeby następnie mu odpalić, jak i swoją.
Uśmiechnąłem się lekko i suchą, wolną ręką, objąłem mojego faceta, wyciągając nogi do przodu. Dobrze, że mam na tyle dużą wannę, że mieści nas obu.
- Moje kochanie - szepnąłem cicho i pocałowałem go we włosy.

Przesunąłem się trochę, żeby Kashiro mógł sobie wygodniej usiąść, a raczej żeby mógł się ułożyć tak, jak się mu podoba. Zadowolony z siebie wziąłem od niego papierosa, którego też mi odpalił, po czym oparłem się plecami o jego tors. Po krótkiej chwili zsunąłem się jednak, dzięki zanurzyłem się w wodzie bardziej, a i było mi wygodniej.
- Tylko twoje. - powiedziałem, muskając opuszkami palców jego przedramię. Tak swoją drogą, co on na dziś wymyślił? Równie dobrze moglibyśmy leżeć w łóżku, a ja nie musiałbym dobrze wyglądać. To znaczy, ja bardzo chcę wyjść, nieważne gdie, tylko po prostu... matko, Kashi, ty i te twoje pomysły.

Kashiro


Usmiechnalem się szeroko po czym Znowu pocalowalem go w glowe. - Nigdy nie sądziłem, że pokocham kogoś tak mocno jak ciebie. Naprawdę. Zawsze wydawało mi się, że miłość to gowno, które nigdy mi się nie przyda. Ale... Gdyby ciebie nie było chyba bym umarł - szepnalem i przytulilem go do siebie mimo tego, że się zsunal. Spojrzałem na niego następnie i pokrecilem głową.
Nie wierzę, że jutro polecimy do Paryża, do miasta zakochanych. Potem nagle przyjdzie taki moment, Kiedy polecony do Rzymu, Londynu, Moskwy... Chce z nim i boku zwiedzić cały świat. Zawsze z nim. Gdziekolwiek Kei tam i ja, prawda? No prawda.
- Cieszę się strasznie, że Cię mam - dodałem na koniec , po czym sięgnąłem po żel do mycia ciała i zaczalem mu myć tors i ramiona bo tyle wystawalo znad wody.

W ciszy słuchałem tego, co miał mi do powiedzenia Kashiro i jakoś ciężko mi było się chociaż lekko nie uśmiechać. Jak mógłbym się nie cieszyć, słysząc coś takiego? No błagam... Pogładziłem go po wierzchu dłoni i przez chwilę zastanawiałem się nad tym, co chcę powiedzieć. Koniec końców stwierdziłem, że nie będę się teraz nad tym rozwodzić, bo na ten temat akurat mógłbym gadać i gadać.
- Jesteśmy jak Romeo i Julia, co? To znaczy, Kashiro i Kei. Są tacy, którzy chcą nas rozdzielić i ja tak samo nie chciałbym bez ciebie żyć. Tak, jakby się okazało, że cię nie ma, bo odszedłeś z jakiegoś powodu to co innego, ale jakbym miał cię stracić na zawsze... nie przyjmuję tego do wiadomości. - powiedziałem, po czym odchyliłem głowę, żeby go delikatnie pocałować. - Ja też się z tego cieszę, Kashi. - przyznałem, uśmiechając się, bo zaraz zaczął mnie myć. - Dam sobie radę sam, wiesz? - zaśmiałem się, jednak nie miałem zamiaru się sprzeciwiać. Zbyt szybko.

Kashiro


Uśmiechnąłem się delikatnie do chłopaka, po czym pokiwałem głową. Romeo i Julia? Nie powiedziałbym. Prędzej jak Tristan i Izolda, czy coś w tym rodzaju.
- Wierzę w to, że dasz radę - powiedziałem, wzruszyłem ramieniem, jednak dalej go myłem. - Ale ja cię umyję wszędzie i to lepiej - powiedziałem, zaśmiałem się i pocałowałem go w ucho. - Poza tym muszę dbać o mojego skarba - dodałem, po czym podniosłem się z nim do góry i umyłem mu powoli brzuch, plecy, całe ręce, nogi, tyłek i no jego cudny sprzęt. Kiedy już był cały, sam się umyłem i wróciłem do leżenia w wannie. No, bo to przyjemne, no.

Westchnąłem cicho pod tym nosem, co miało oznaczać zgodę na to, co miał zamiar zrobić. Niech mu będzie. - Ty już o mnie wystarczająco dbasz. - przypomniałem mu i kiedy podniósł się razem ze mną, grzecznie patrzyłem na jego sprawne ręce, które chyba jednak rzeczywiście były w stanie lepiej mnie umyć. W pewnym momencie zamknąłem oczy i całkowicie się temu oddałem, żeby w końcu, kiedy skończył myć siebie, położyć się, tym razem jednak obejmując ramionami jego szyję. Bo co? Wyjdziemy z wanny i będzie trzeba zacząć się zbierać do wyjścia, a mi ciągle mało jego bliskości.
- Powiesz mi, co wymyśliłeś? - zapytałem, licząc na to, że mi powie. No bo, czemu nie?