Escriptors
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  FAQFAQ  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#1PisanieTemat: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyCzw Lis 01, 2018 9:54 pm



Black hearted angels sunk me
With   kisses   on  my  mouth
There's  poison  in  this  water
The   words  are  falling  out

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } MqK8Czq

              Uniwersum Merlina.
              Anglia. Księstwo położone na wschód od Camelotu. Po Wielkiej Czystce kilkadziesiąt lat temu magia tutaj to istna rzadkość. Pojedyncze przypadki ukrywają się ze swoim darem w obawie przed krzywymi spojrzeniami.
              Królowi Anglii rodzi się syn. Młody książę przejawia magiczne zdolności już od pierwszych chwil narodzin. Rodzinie królewskiej to się nie podoba. Próbują pozbawić go talentu... jednak jest cena. Cena, której król wówczas nie zapłacił.
              Więc zapłaci teraz.

┌ - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ┐

I THINK I BETTER GO BEFORE I TRY SOMETHING I MIGHT REGRET
książe  z  darem,  przyszły  król   Anglii   –   @_Jucundo_
zabójca     od    mafijnych    druidów     –    @Śmierciarz
BUT  IF YOU WANNA FREE YOUR BODY TONIGHT, ITS OUR SECRET

└ - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ┘
Powrót do góry Go down
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#2PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyCzw Lis 01, 2018 10:09 pm

bedzie brzydko bo na szybko wrzucane:<

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } F0367b050bedc2b5gen

cináed  aelius morgade [urodzony w ogniu;  słońce]dwadzieście  trzy  lataurodzony w czasie refleksji i tajemnictendencje nieprzystające księciuwłosy tycjanoweoczy miodowekarnacja jasna,  ciepłasylwetka wysoka,  szczupła,  umięśnionablizna większa na wysokości sercablizna mniejsza wzdłuż lewego biodra

trójka przyrodniego rodzeństwa  _  Neassa [20 zim]  _  Sapphira i Lyuben [17]
niespokojny sen,
przeraźliwie często miewa koszmary, po których przez resztę nocy nie może zmrużyć oka
zdarza mu się zaszywać w królewskich ogrodach, gdzie w spokoju odsypia gorsze dni
gdy czaruje, jego tęczówki przybierają barwę płynnego złota
marzy o podróżach, choć charakterystyczny wygląd utrudnia mu działanie incognito
fascynują go smoki i inne mityczne kreatury


pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } NEwy9vv

█████████████████████████████

Alasdair Alec Jowan Koadel | 26 lat | zabójca - druid
białe włosy | czarne oczy | ciemne brwi
183 centymetrów wzrostu | tatuaże na ustach i brodzie
blizna na połowie twarzy | szpiczaste uszy


█████████████████████████████

Jako jeden z nielicznych w swojej organizacji nie posiada magii.
A̶ p̶r̶z̶y̶n̶a̶j̶m̶n̶i̶e̶j̶ ̶t̶a̶k̶ i̶m̶ s̶i̶ę̶ w̶y̶d̶a̶j̶e̶.̶
Jego białe włosy są wynikiem incydentu przy narodzinach.
Jest sierotą, nigdy nie poznał swoich rodziców.
Prawdopodobnie jedynak, rodzeństwa nie odnalazł.
Homoseksualista, choć się nie przyznaje i zgrabnie ukrywa.
Bliznę zyskał przy swoim pierwszym zleceniu w wieku 20 lat.

Powrót do góry Go down
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#3PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyCzw Lis 01, 2018 10:52 pm


Jowan

Alec najprawdopodobniej słyszał księcia, aczkolwiek raczej jakoś w tle i niespecjalnie się tym przejął. Był zmęczony nie tylko durną bieganiną w deszczu, ale także wizją wypucowania wszystkiego w zbrojowni. Jego ciało jak i umysł chciało się przespać, choćby sekundę. Mężczyzna nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w specyficznej przerwie pomiędzy zapadnięciem w głęboki sen, a utrzymaniem świadomości. Dlatego słyszał. Chichoczących strażników, tupot władczych bucików, a na końcu podejrzanie znajomy głos tuż przy biedny, niewinnym uchu Alasdaira.
Mózg mężczyzny działał na dziwnych obrotach, bowiem był w stanie czujności przez cały ten czas, ale kiedy tylko książę pojawił się na horyzoncie – Alec zasnął. Całkowicie. To kompletnie beznadziejny gest, jeśli brać pod uwagę zamiary druida względem Cinaeda. Może jakoś podświadomie stwierdził, że da szansę księciu na rehabilitację. Na dobrą sprawę to właśnie pan Morgade go w to wpakował!
Spał smaczniutko przez całą wesołą podróż na plecach rudowłosego. Nawet mu nie chrapnął, ani razu! Zamiast tego wtulił się w miękkie, czyste szaty, które aktualnie wydawały mu się najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. Nie obudził się również w momencie zderzenia z łóżkiem. Czemu by miał? Z jednego cudownego materiału na drugi. Tylko go jeszcze płatkami róż posypać.
Dał się grzecznie przebrać, a potem, kiedy książę opuszczał już komnatę, Alec przekręcił się na prawy bok i zatopił się całkowicie w królewskiej pościeli.
Obudził się może z godzinę później. Chociaż obudził to złe słowo, w przypadku młodego druiga prędzej pasowałoby "ocknął". Najpierw się leniwie przeciągnął, nadal ciesząc się aksamitem na każdym kwadracie swojego ciała. Przez bardzo przyjemne kilka sekund w ogóle go nie interesowało dlaczego pachnie Cinaedem, czemu jego łóżko jest takie wielkie i, przede wszystkim, skąd on się tu wziął. Dopiero potem, po upojnej chwili, mózg Aleca zaczął powoli łączyć fakty.
Zaraz... – mruknął zaspanym głosem, mrużąc podejrzliwie oczy. Zna to pomieszczenie. Zna ten zapach! Czysty geniusz.
W momencie, w którym mężczyzna wreszcie zorientował się, że leży w komnacie Cinaeda w ubraniach księcia, automatycznie zerwał się na równe nogi, co nie było najlepszym pomysłem. Trochę zakręciło mu się w głowie, sam nie wiedział już od czego. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale Cin naprawdę pachnie cynamonem.
W głowie jako ostatnie wspomnienie miał męczenie się z naramiennikiem. Potem tylko zmienił pozycję, żeby było mu wygodniej, może nawet zamknął oczy... może nawet... kurwa. Zasnął w zbrojowni podczas szlabanu, a książę idiota wziął go do swojej komnaty. Debil. Gałgan! Co on sobie myślał?! Swojego sługę tak do łóżka pchać, w swoje ubrania! Jeszcze znowu to Alasdairowi by się dostało! Że sam się wślizgnął, sam się przebrał! Zaraz. Raczej powinno się samemu przebierać... Czyli Cinaed jeszcze go–...
Alec wziął trzy głębokie wdechy. Potem wygładził koszulę, spojrzał w martwy punkt przed siebie. Jeśli już skończyłeś, to może łaskawie weźmiesz pod uwagę fakt, że jesteś w komnacie księcia całkowicie sam? Druidowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu odwrócił się z powrotem do łóżka, rozglądając się za jakąś szafką nocną. W międzyczasie pomacał jeszcze pod poduszkami, czy przypadkiem nie chowa tam jakichś zbereźnych materiałów. Pierwsza szuflada – nic. Druga szuflada – większe nic i średniej wielkości pudełko. Pudełko? Pudełko!
Alasdair wyciągnął je delikatnie. Nawet wśród królewskich rzeczy bardzo się wyróżniało. Było zdobione staroświeckimi runami, wykończenia z prawdziwego złota. Medalion. Otworzył.
Puste.
Zacmokał z niezadowoleniem i odłożył pudełko na swoje miejsce. Wgłębienie miało idealnie okrągły kształt, to z pewnością musi być ten medalion. Nic dziwnego, że nikt ze służby ani straży nawet o nim nie słyszał, skoro Cinaed ma go u siebie w komnacie. Do tego skoro pudełko było puste, to znaczy, że... nosi go ze sobą.
Cholera. To źle. Bardzo źle. Alasdair miał nadzieję na starą, dobrą kradzież ze skarbca, nie z królewskiej szyi. Nie wspominając już o tym, że ten medalion nie powinien być noszony przez zwykłego śmiertelnika, nawet jeśli z błękitną krwią. Alec usiadł z powrotem na łóżku i westchnął ciężko. Może chociaż zdejmuje go na noc? Mógłby wtedy po prostu wkraść się po zachodzie i liczyć na głęboki sen księcia. Musi o tym pomyśleć.
Wstał i poprawił łoże. Stwierdził, że wróci do siebie i spróbuje się przebrać, zanim jeszcze nikt go nie zobaczył w ubraniach Cinaeda.
Powrót do góry Go down
_Jucundo_

_Jucundo_

Liczba postów : 47
Join date : 06/11/2016
Age : 105

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#4PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyNie Lis 18, 2018 7:00 pm

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Ada5032819cbe383gen
       "Spotkanie nadzwyczajne" okazało się być niczym więcej niż najzwyklejszą w świecie naradą rodzinną, o porze tak późnej zwołaną tylko i wyłącznie z powodu kolejnego kaprysu króla. Mężczyzny, który miał czelność, próbować im wmówić, że było ono rzeczą znacznie ważniejsze niż spędzenie nadchodzących ośmiu godzin w łóżku. Że równie dobrze uznać można by je za kwestię wagi państwowej. Z kolei bezsenność, na którą przyszło mu w ostatnim czasie cierpieć, nie miała tutaj zupełnie nic do rzeczy. Nic a nic.
       Widząc zwątpienie tak wyraźnie odmalowane na twarzach swoich pociech - a nawet samego kapitana straży, który dopiero po fakcie, pod wpływem pełnego wyrzutu spojrzenia powściągnął własną mimikę, kryjąc się za pozbawioną jakiekolwiek wyrazu maską - odchrząknął cicho, obierając odrobinę inną taktykę. Wskazując na jego, leniwie sączącą wino (jedyne wsparcie w zbliżających się godzinach katuszy), wyraźnie zmęczoną dniem osobę, z przejęciem wykrzyknął, że znaleźli się na skraju wojny.
       Kompletnie nie rozumiejąc do czego zmierza, zamrugał tępo, kątem oka obserwując poczynania macochy. Wzdychając głośno, podeszła do swojego kochanka, kładąc dłoń na jego ramieniu. W geście równie uspokajającym, co i władczym.
       –  Wasz ojciec miał na myśli, że warto byłoby przyjrzeć się kwestii niedoszłego zamachu, nim ktoś spróbuje go powtórzyć. Tym razem skutecznie.
       Ignorując kpiące prychnięcie Lyubena, przysunął się do rozłożonej na pobliskim stole mapy, uważnie analizując jej zawartość. Ktoś próbował go zabić (o czym szczerze mówiąc na dobrą sprawę zdążył już zapomnieć). Jednak jaką mieli pewność, że uczyniło to, któreś z królestw? Co jeśli zamachowiec był jedynie niezadowolonym z czegoś indywiduum? Niedobitkiem niedawno zakończonej wojny? Chcącym zasłynąć skrytobójcą, który z własnej woli porwał się z motyką na słońce?
       –  Essetir  –  podsunęła Sapphira, groźnie szczerząc kły.
       Wszyscy wiedzieli o bardziej sadystycznej stronie osobowości Cenreda. Jedynie poniektórzy, że go i jadowitą księżniczkę łączyła historia. Nikt nie wiedział jednak, co dokładnie zaszło pomiędzy ów dwójką. On sam kojarzył jedynie, że po powrocie z zagranicznego dworu powitała go z krzywo ściętymi włosami i bliznami znaczącymi większość część odkrytej skóry.
       –  Zwiad twierdzi, że od dłuższego czasu przyglądają się Camelotowi. Walka na dwóch frontach obróciłaby się na ich niekorzyść.
       –  Camelot więc?
       –  Uther zażarcie kontynuuje swoją krucjatę przeciwko magii. Wątpię, by miał czas nasyłać zabójców na kogokolwiek...  –  stwierdził, dopiero po chwili orientując się, że sam jest przecież magiem. Znając Pendragona nie skończyłoby się jednak na jednym zamachowcu. Zmierzyć musiałby się z całym wojskiem. Może nawet z jego synem na czele.
       Nie czekając aż ktoś ponownie go wyprzedzi, głos zabrać postanowił Lyuben, uśmiechając się półgębkiem.
       –  Mercia. Na miejscu Camilli sam zrobiłbym wszystko, by wyplątać się z tej farsy, nim każą mi rodzić twoje dzieci.  –  Prychając, zarobił po głowie od obu sióstr, choć jedną z nich wspomniany pomysł wydawał się bawić znacznie bardziej niż powinien.
       –  Zapewniam cię bracie, moja relacja z Camillą bynajmniej nie powinna zaprzątać ci głowy.
       Poza tym jej ojciec był za mądry by po kilkunastu latach starannych planowań, od tak zmienić zdanie. Był również za stary, by łudzić się, że cokolwiek na tym zyska, czy też że zostało mu wystarczająco czasu, by w inny sposób zabezpieczyć przyszłość swojej ukochanej i jedynej córki.

       Reszta spotkania ciągnęła się raczej mozolnie. Pomimo nieustannie padających propozycji, żadna nie wydawała się wystarczająco przekonywująca, by dać im jakikolwiek punkt zaczepienia. W konsekwencji zaledwie parę godzin później przez pomieszczenie przetaczać zaczęły się iście irracjonalne zarzuty. Że niby to on sam wynajął zabójcę, by znaleźć się w centrum zainteresowania; że było to częścią misternego planu Jowana, który chciał się do niego zbliżyć, więc przewidział, że ratując mu życie zostanie odpowiednio wynagrodzony. Czym więcej słyszał tym bardziej miał dość. Na całe szczęście nie tylko on.
       Jak na komendę oczy wszystkich zwróciły się ku Heledd, której spokojny głos przerażał bardziej niż jakikolwiek krzyk.
       –  Czy choć przez moment możecie być poważni?  –  Lustrując ich miażdżącym spojrzeniem, jakby od niechcenia poprawiła materiał swojej rozłożystej sukni, umyślnie pozwalając, by katowali się ciszą.  –  Jak widać prowadzona dyskusja donikąd nas nie prowadzi. Proponuje więc odłożyć ją w czasie.  –  By kontynuować, nie potrzebowała nawet potwierdzenia.  –  Sapphiro. Za równiusieńko miesiąc, wyprawisz bal. Na cześć naszego nowego sługi.  –  Gestem dłoni uciszając wszelkie obiekcje, zacmokała z dezaprobatą. Jej dzieci potrafiły być naprawdę głupiutkie.  –  Zaprosimy każdego, kto mógł o nim słyszeć. Skoro nasz zwiad nie radzi sobie z tak prostym zadaniem, posłuchamy co do powiedzenia mają wyżej urodzeni.

       Nie podobało mu się to. O tyle mocno, by śmiało oponował, gdy reszta zgodnie przytaknęła swojej królowej. Nie rozumiał skąd bierze się ich podejrzliwość czy wrogość. Z pewnością jej tym samym nie podzielał. Wręcz przeciwnie - myśląc o kruchej postaci pozostawionej w swoim łóżku, nabywał iście matczyne instynkty.
       Coś, co rozumieć wydawała się jedynie Neassa, po naradzie szybko zrównując z nim krok, by z promiennym uśmiechem złapać go pod ramię.
       –  Wybieram się dzisiaj do miasta. Zechciałbyś mi potowarzyszyć?
       –  Podejrzewam, że nie mam większego wyboru  –  rzucił cierpko, mimo wszystko wybuchając cichym śmiechem.
       –  Nie, ale jeśli się zgodzisz, twój nowy znajomy może do nas dołączyć. Jestem pewna, że przydałoby mu się kilka rzeczy, skoro ojciec praktycznie skazał go na życie u twego boku.
       Przewracając oczami, powstrzymał cisnące się na język złośliwości, woląc nie obracać przeciwko sobie ostatniej przyjaznej duszyczki ze swojego rodzeństwa. Zamiast tego jak na dobrego starszego brata przystało, odprowadził ją do jej komnaty, chwilę później kierując się i ku swojej własnej - jak z zawodem zauważył - już pustej. Jowan nie zagościł w niej szczególnie długo... Szkoda.
Powrót do góry Go down
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#5PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyPon Lis 19, 2018 4:49 am

Alec kiedy tylko przebrał się we własne znoszone już, wyschnięte ubranie, zaczął zastanawiać się nad wykwintnym planem ukradnięcia medalionu. Pierwszym strategicznym krokiem mogłoby być zorientowanie się, czy Cinaed nosi go w ogóle przy sobie. Równie dobrze mógł przenieść medalion gdzieś hen daleko i pozostawić sobie pudełko z czystego sentymentu. Alasdair miał przynajmniej nadzieję, że go nie zniszczył.
Nasłuchiwał cierpliwie przy drzwiach, nasłuchując kroków. Chciał skonfrontować księcia jeszcze dzisiaj, musiał mieć pewność co do medalionu. Poskładał więc królewskie ubrania i wybył ze swojej komnaty pod pretekstem oddania ich. Z tylu, za płaszczem, miał schowany swój lojalny sztylet, który mógłby mu się przydać przy ewentualnej negocjacji co do położenia medalionu. Minął ewidentnie niewzruszonego strażnika i wszedł do komnaty Cina.
— Zwracam — odezwał się, zmierzając w kierunku mężczyzny. Wyglądał na zmęczonego, chyba rodzinne kilkugodzinne pogaduchy mu nie służą. — Następnym razem możesz mnie odnieść do mojej własnej komnaty, tak gdybyś na przyszłość nie wiedział.
Nie wpadł mu do głowy żaden sensowny plan, więc po prostu potknął się nieumiejętnie. Równowagę odzyskał dopiero kiedy chwycił się księcia, a raczej jego ramienia. Wolna ręka odruchowo wylądowała na klatce piersiowej Cina.
— Przepra- ałć! — burknął, odskakując dłonią na bezpieczniejsze tereny kiedy tylko poczuł oparzenie. Zdecydowanie coś wyczuł, a co ważniejsze — coś wyczuło jego. Do tego go poparzyło! To musiał być medalion. — Co to? — spytał, marszcząc brwi w iście zszokowanym geście. Przyjrzał się swojej poszkodowanej dłoni. Jakikolwiek ślad zniknął tak szybko, jak się pojawił. Magia. No dobrze, ale czy przypadkiem ten medalion nie powinien być nieszkodliwy? O czym mu nie powiedzieli?
Dopiero kiedy podniósł wzrok na mężczyznę, zorientował się, że nadal się nie odsunął. Więc zrobił ostrożny krok w tył i szybkim ruchem zabral upuszczone ubrania.
Powrót do góry Go down
_Jucundo_

_Jucundo_

Liczba postów : 47
Join date : 06/11/2016
Age : 105

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#6PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyPon Lis 19, 2018 6:00 pm

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Ada5032819cbe383gen
        Nie marząc o niczym poza kilkoma godzinami w miękkim łóżku, z drobnym opóźnieniem zarejestrował pojawienie się Jowana, jedynie częściowo śledząc jego poczynania, zbyt zmęczony by rzeczywiście się przejąć. No przynajmniej do czasu, gdy mężczyzna w najlepsze nie rzucił się mu w ramiona. Instynktownie go asekurując, uśmiechnął się lekko, nie mogąc uwierzyć, że ktoś rzeczywiście mógłby być aż tak niezdarny.
        Niespełna sekundę później ten sam uśmiech dosłownie zamarł mu na ustach, gdy rączki mężczyzny zawędrowały nie tam gdzie powinny, wprawiając go w nieme przerażenie. W łudząco podobnym geście, sięgając ku wciąż bezpiecznie spoczywającego na swojej piersi medalionowi, kurczowo zacisnął na nim palce, kompletnie zapominając, że przez te wszystkie ubrania Jowan tak czy siak nie może go przecież zobaczyć.
        Wykonując zapobiegawczy krok w tył, natychmiast zwolnił uchwyt, zdając sobie sprawę, że zachowuje się bynajmniej podejrzanie. O tyle, by śmiało żądać mógł od niego wyjaśnień. Nie żeby krwawy rubin, nie pozwalający dotknąć się nikomu poza nim, był czymś, o czym chciał dyskutować.
        –  Moje rozgrzane miłością do ciebie serce?  –  podsunął, na widok sprezentowanej mu miny prychając cicho.  –  Zwykła błyskotka.  –  Wbrew wypowiedzianym słowom, pogładził go z niemalże czułością, rejestrując jak w odpowiedzi psotnie łaskocze go w skórę.  –  Jak dane ci się było przekonać - nieszczególnie lubi obcych.
        Czasami wydawać mogłoby się, że niepozornie wyglądający medalion był czymś zbliżonym do żywej istoty. Że rozumiał znacznie więcej niż każdy inny obiekt nieożywiony, skrywając w sobie magię o tyle potężną, że aż niemożliwą do okiełznania. Prawdopodobnie dlatego większość czasu przeleżał w królewskim skarbcu, zapieczętowany najwymyślniejszymi ze znanych mu czarów. Gdyby nie usilnie przywołujący go do siebie głos, najpewniej nawet nie próbowałby się do niego zbliżyć. W konsekwencji nigdy nie odkryłby tym samym uśpionej w sobie magii. Nie wyszedłby zwycięsko z większości patowych sytuacji. Nie poparzył złotoskórego podróżnika, gdy ten w porywie chwili próbował dobrać się mu do... cóóż, tego jednego właściwie żałował. 
        –  Po śniadaniu ruszamy do miasta  –  wtrącił jakby od niechcenia, umyślnie próbując zmienić tym samym temat.  –  Nasz skarbiec się przepełnił, ty potrzebujesz nowych ubrań, ja możliwości zaczerpnięcia oddechu w twoim towarzystwie - wszystkim wyjdzie to na dobre  –  podsumował ciut złośliwie, woląc nie przytłaczać go ogromem troski, którą w tak krótkim czasie wytworzył w stosunku do jego osoby, i którą w tej też oto chwili wyraźnie się kierował.  –  Poza tym moja siostra chce cię poznać.
Powrót do góry Go down
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#7PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyNie Sty 20, 2019 12:31 am

Uniósł brew, zdecydowanie zaintrygowany reakcją księcia. Z pewnością nikt nie broni zwykłej błyskotki aż tak zaciekle. Do tego, na brodę wujka Zachariasza, oni już mają jakąś... relację. Cinaed wypowiadał się na temat medalionu niemal jakby był jego zagorzałym kochankiem od dwunastu lat. Nieszczególnie lubi obcych. Ta, co ty nie powiesz, mało nie odgryzło mi ręki.
Źle. Było bardzo źle. Medalion był w rękach księcia i niespecjalnie chciał od nich uciekać. Został... aktywowany? Alec coraz bardziej tracił cierpliwość. To nie tak, że Calatin nie powiedział mu kilku rzeczy. Zdaje się, że przemilczał całą istotę sprawy. To miało być szybkie, zgrabne zlecenie. Krótki pobyt. Jak on niby ma teraz wykraść medalion, który niemal zrósł się z klatką piersiową Cinaeda?
Muszę go porwać.
Dobrze, może coś innego.
Alasdair jeszcze długo przyglądał się mężczyźnie, zanim cokolwiek z siebie wydusił. Miał za dużo myśli w głowie, by przejmować się teraz jakąś królewską siostrą. Prawdę mówiąc – brał pod uwagę ucieczkę. Nie, stop. Taktyczny odwrót. Musiał dokładnie przedyskutować tę sprawę z klanem. Porwanie Cinaeda nawet nie wchodziło w grę. Nie może ryzykować tym, że król nagle naśle za nim połowę swojej armii i wykrują druidzką kryjówkę. Poza tym, najpierw to porwanie musiałoby się udać. A parzący medalion z pewnością ma jeszcze kilka asów w rękawie i nie pozwoliłby skrzywdzić księcia ot tak. Musi go wziąć podstępem. Może... Zaproponuje mu wycieczkę? Do podejrzanego, ciemnego lasu oddalonego pół królestwa stąd? W celach edukacyjnych, oczywiście.
Anvallusie, ratuj.
Dobrze – odpowiedział jedynie, po czym odkręcił się i wyszedł niezbyt pewnie z komnaty. Droga do siebie zeszła mu na uporczywym milczeniu i dosyć płytkim oddychaniu. Musiał się z tym przespać. Ciekawe czy jeśli zabiłby Cinaeda to medalion nadal by działał? Nie, pytanie powinno brzmieć: czy medalion w ogóle zezwoliłby na zabójstwo. Trzeba to przetestować. Od jutra Alec wreszcie weźmie się za siebie. Na wyprawę do miasta zaopatrzy się w trzy sztylety i zapasowy miecz. Tragiczna, bardzo tragiczna śmierć. Książę potknął się o kosz z owocami i nadział się na przypadkiem zaostrzoną broń, leżącą tak po prostu na drodze. Albo: Następca tronu chciał pogłaskać konika, a ten wbił mu kopyto w żebra. Kopyto okazało się mieć ukryty sztylet. Tragiczne, istotnie.
Alec nie dochuchał się tego wieczora do nikogo z klanu.
Powrót do góry Go down
_Jucundo_

_Jucundo_

Liczba postów : 47
Join date : 06/11/2016
Age : 105

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#8PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyNie Mar 10, 2019 1:37 pm

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Ada5032819cbe383gen
       Kompletnie oderwany od rzeczywistości, niewidzący wzrok utkwił w parze stojących nieopodal strażników, błogo nieświadomy, jak bardzo przeraża ich swoim bezwiednym mamrotaniem. Jak ciężko zachodzić przyszło im w głowę, czy mające na ich oczach zjawisko, zalicza się do tych dostatecznie niepokojących, by za uzasadnione uznać przedsięwzięcie kroków zaradczych. Porzucając zadumę, bez większego trudu zauważyć mógłby, jak skrupulatnie rozważają właśnie swoje szanse w bezpośredniej konfrontacji. Przewaga liczebna przemawiała na ich korzyść. Doświadczenie i status - zdecydowanie jego. Nikt w końcu nie chciałby, nie tylko przegrać potyczki, ale i skończyć za nią w lochach. Z musu i braku lepszych perspektyw trwali tym samym w swej bezczynności, pozwalając, by młody książę w najlepsze rzucał na nich wszelkie klątwy, które z taką zażartością formować musiały obecnie jego blade wargi.
       Spowodowana pojawieniem się księżniczki cisza, niemalże wymusiła na nich pełen ulgi szloch. Złowrogie szmery ustały, zastąpione przepełnionym adoracją uśmiechem ich przyszłego władcy, którego niepodzielna uwaga w sekundzie spoczęła na drobnej kobiecie u swojego boku. Nawet w prostych szatach wydawała się promienieć, stopniowo uspokajając ich rozszalałe serca. Anioł, przemknęło im przez myśl, gdy ze stosownej odległości przyglądali się jej lśniącym w porannym słońcu pszennym włosom. Otaczająca ją aura spokoju, najwidoczniej udzieliła się i jej bratu, który z głośnym westchnieniem rozluźnił dotychczas napięte mięśnie, znacznie opuszczając z niewiadomych powodów podwyższoną gardę.
       –  Chyba zdenerwowałem Jowana...  –  przyznał cicho, nieszczególnie skory do wtajemniczenia w swoje rozterki calusieńkiego dworu.  –  Pomożesz mi znaleźć coś na podobieństwo mojego medalionu?
       Zaskoczona nietypową dla Cineada małomównością, jedynie przytaknęła, bez dalszego drążenia tematu biorąc go pod ramię, gdy wspomniany powyżej osobnik postanowił do nich łaskawie dołączyć.
       –  Wyłóż mu podstawowe zasady etykiety, nim ojciec dla przykładu postanowi zakuć go w dyby  –  ostrzegła, mimo wszystko witając spóźnionego sługę pokrzepiającym uśmiechem. Zdecydowanie mógł liczyć na jej wstawiennictwo i ewentualne wsparcie. Fakt ten dziwnie uspokoił i go samego. Przynajmniej jedno z jego rodzeństwa nie postrzegało białowłosego jako czyhającego na jego życie zabójcę.
       W asyście - nie wiedzieć czemu dziwnie spiętych - strażników ruszając w kierunku miasta, wdał się w nieszczególnie zobowiązującą rozmowę z Neassą, kątem oka mimowolnie obserwując podążającego niespełna pół kroku za sobą mężczyznę. Od wczoraj zachowywał się bynajmniej dziwnie. Cin nie znał go z kolei wystarczająco, by bez trudu przypasować tą nagłą zmianę w postawie do konkretnego wydarzenia. Idąc najprostszym tokiem rozumowania, założył, że rozchodziło się o zdobiącą jego szyję błyskotkę. Może Jowan miał słabość do ładnych rzeczy? Jeśli tak, bez większego problemu zakupić mógł mu coś równie okazałego. Byle tylko nie wyglądał tak... markotnie?
       Pierwszy punkt ich wędrówki stanowił nie taki znowu niepozorny sklepik, znajdujący się zaledwie kilka przecznic od pałacu. Miejsce, do którego zapuszczało się niewielu, gdyż najzwyczajniej w świecie nie sposób było im sobie pozwolić, na ekstrawaganckie (i zdecydowanie kosztowne) twory prowadzącego go rzemieślnika. Ulubionego krawca wyżej urodzonych, dysponującego także szczególnymi względami rodziny królewskiej. Nikogo nie powinno dziwić tym samym, że od progu przejęci zostali przez szpakowatego jegomościa, widocznie nie przejętego czymś tak błahym jak konwenanse. Nie gdy każda sekunda liczona była na wagę złota. Czasu Uaine'a marnować nie ośmielił się tym samym nikt.
       –  Słyszałem! Moje ukochane tak potwornie zniszczone, krwi nie sposób całkowicie się pozbyć, okropności, okropności! Któż śmiał!? Nieważne, nieważne, nowe już gotowe, spójrz, spójrz.
       Odciągając go na zaplecze swojego małego - ale aż po brzegi wypełnionego specyficznymi kreacjami - sklepu, niemalże pod samą twarz podstawił mu swój najnowszy twór. Mentalnie przygotowany na coś równie krzykliwego co szata, w której wyprawił go na niedawną ucztę, z nieukrywanym zdumieniem pogładził obsydianowy materiał prosto wykrojonego okrycia. Prezentowało się podejrzanie... zwyczajnie. Zupełnie nie w stylu ekscentrycznego krawca.
       Złudzeń pozbawiony został niespełna sekundę później, gdy mężczyzna w najlepsze zaciągnął go z powrotem do wyjścia, pozwalając, by słońce oświetliło niepozorne tworzywo, sprawiając, że zaczęło się wściekle mienić. Połyskiwać niczym gwiazdy na bezkresnym niebie, całkowicie pochłaniając twoją uwagę.
       –  Subtelne  –  zamruczał rozbawiony, niezupełnie świadom, że w połączeniu z jego wściekle czerwonymi kudłami, uczyni go najbardziej oczywistym celem w promieniu kilkudziesięciu metrów.
       W myśl pierwotnego zamiaru bez ostrzeżenia dopadł Jowana, łapiąc jego bogu ducha winną osóbkę za łokieć, by zaciągnąć go prosto przed krytyczne oblicze mistrza. Potrzebował w końcu nowych ubrań. Uaine zapewnić mógł mu z kolei najlepsze. Zważywszy na jego pozycję na dworze, prawdopodobnie nie tak widowiskowych jak te szyte specjalnie dla nich, jednak wystarczająco specyficznych i starannych, by białowłosy wyróżniał się na tle reszty sługów. Prawdę powiedziawszy, Cinaed nie chciał, by jego nowy towarzysz wyglądał jak pachołek. Myśląc o nim, widział go bowiem w zupełnie innej roli. Jako przyjaciel czy powiernik, zasłużył na wszystko, co najlepsze, i właśnie to zamierzał mu ofiarować. Nawet jeśli roztrwonić przyjdzie mu przy tym większość państwowych rezerw.
Powrót do góry Go down
Śmierciarz

Śmierciarz

Liczba postów : 101
Join date : 12/07/2015
Age : 79
Skąd : z Rivii

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#9PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyPon Mar 11, 2019 10:09 pm

      Alec obudził się dosyć późno. Słońce już dawno wychylało się zza drzew, kiedy nadal próbował skomunikować się ze swoim klanem. Nikt mu nie odpowiedział. Jakby wszyscy doskonale wiedzieli, co się właśnie wydarzyło i nie uśmiechało im się o tym rozmawiać. Przed finalnym zaśnięciem mężczyzna barwnie wyobrażał sobie mały, prywatny krąg druidów, niezręcznie okrężających lustro w namiocie Calatina. "To co robimy?", pyta jeden z nich, wskazując na wibrującą taflę. "Może po prostu go ignorujmy, aż sobie nie pójdzie."

      Dlatego Alasdair spóźnił się dosyć znacząco na królewską wycieczkę. Nadal nie wiedział, jak ma się zachowywać wobec księcia. Ciężko było mu zignorować wczorajsze zajście, choć zdecydowanie to powinien zrobić. Cinaed nie może się dowiedzieć, jak bardzo druidowi zależy na medalionie. Więc Alec wstrzymał się z planem zabójstwa rudowłosego, choćby na dzisiaj. Cin wydawał się mieć dobre relacje ze swoją siostrą, z pewnością więc już ją powiadomił o incydencie z potężną błyskotką. Jeśli teraz nagle księciu przydarzy się jakiś wypadek, podejrzenia mogą automatycznie spaść na białowłosego, a szybka, niezauważona ucieczka w środku dnia miała małe szanse powodzenia.

      Po głowie mężczyzny nadal kołotała się jedna myśl, której nie był w stanie uciszyć. Może rzeczywiście pójść za radą Calatina i zbliżyć się do księcia, zamiast go od razu mordować? Takie wkradnięcie się do królewskiej rodziny mogło być zdecydowanie przydatne, zwłaszcza w tak niestabilnej sytuacji magicznej w królestwie. Cinaeda zabić można zawsze, a drugiej szansy na taką infiltrację nie będzie. Z drugiej strony – naprawdę chciał już wracać do domu. Nie nadawał się na takie polityczne zagrania, był narzędziem. Nie wiedział, jak się zachowywać, jak jeść, których sztućców używać, którą nogą zaczynać, którą powieką na kogo mrugać. Ale jeśli mu się uda... Cholera. Ból głowy. Za dużo myśli. To przez te sztućce.

      Kiedy Cinaed zniknął w głębi sklepiku, Alec rozejrzał się po okolicy. Czuł się niekomfortowo. Był za bardzo... odsłonięty. W biały dzień, na targu, do tego przechadzająca się królewska rodzina niespecjalnie potrafiła wmieszać się w tłum. Druidowi wystarczały nieufne spojrzenia w zamku, wymierzane przez służbę i strażników. Tutaj, na mieście, było to jeszcze gorsze. Bo za tym oceniającym wzrokiem krył się się jeszcze strach. Było mu niedobrze.

      Księżniczka chyba zauważyła, jak Alasdair zaciska zęby, bo posłała mu mały, niezobowiązujący uśmiech. Atrakcyjne kobiety rzadko zwracały na niego uwagę, więc jedyne co zrobił, to zamrugał.

      Alec nie zdążył całkiem oślepnąć od nowej kreacji Cinaeda, kiedy ten gwałtownie wciągnął go do wnętrza sklepiku i postawił przed sprzedawcą – jak jelenia na wystawę. Uaine widocznie był nieco zmieszanym nowym modelem, bo zawiesił się na chwilę, przyglądając się druidowi. Zaraz jednak, jakby pod wpływem aksamitnego olśnienia, rzucił się gdzieś w głąb sklepu w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji. Jasne, białowłosy myślał nad nowymi ubraniami, ale żeby... tutaj? Niektóre rękawy były warte więcej, niż jego życie. Nie miał tylu pieniędzy. Właściwie, miał przy sobie tyle, ile by mu wystarczyło na trzy bochenki i jednego pomidora. Ciekawe czy wybłaga za to chociaż jednego guzika.

      Wtedy Uaine wychylił się, najpierw nieco niepewnie, z jedną szatą w prawej dłoni. Bacznie obserwował, jak zmienia się mimika Aleca - z czystego, uzasadnionego zdziwienia w... cóż, przerażenie.

      – Anvallusie... – wyszeptał, przyglądając się krzykliwej, pstrokatej kreacji. Jego serce stanęło. Książe płaci, książe wymaga. Jeśli stwierdzi, że to jest odpowiedni strój dla swojego sługi, to Alasdair choćby wgryzł się w ten jedwabny kołnierz - będzie musiał w tym chodzić.

      Jednak zastanowi się jeszcze nad tym zabójstwem.

      Uaine roześmiał się nagle, widocznie rozbawiony pobladłym ze strachu mężczyzną. Białowłosemu chwilę zajęło zorientowanie się, o co chodzi. Krawiec bez zbędnego komentarza, chociaż nadal z zadowolonym uśmiechem pod nosem, odstawił pstrokatą kreację tylko po to, by zaraz podejść do dwóch mężczyzn z czymś kompletnie innym.

      Najwyraźniej poprzednia szata miała być tylko wstępem do stanu przedzawałowego. Naturalnie Uaine nie był pierwszym lepszym krawcem i już po jednej szybkiej analizie doskonale wiedział, co klientowi najbardziej się spodoba. Dlatego kiedy przedstawił Alasdairowi długą, elegancką szatę w kolorach ciemnego granatu, ten mało nie wyskoczył z butów. Była, prawdę mówiąc, perfekcyjna. Stonowana, ale bogata. Srebrne wykończenia mieniły się w oczach. W tym momencie Alec już wiedział, że chce być w tym pochowany. Gdyby wiedział o tym rollercoasterze emocji, pokusiłby się o śniadanie.

      To zlecenie z dnia na dzień stawało się coraz gorsze! Najpierw wygodne łóżko, teraz to. Co dalej? Brylanty? Własny koń? Karoca?! Jak on ma spiskować przeciwko księciu, kiedy ten go tak rozpieszcza? Pewnie wyczuł prawdziwe zamiary druida i chce go kupić na swoją stronę. Jeśli myśli, że drogie prezenty coś zmienią to... Bogowie, ta szata w dotyku była jeszcze lepsza... a ten kołnierz... te guziki... I jak idealnie leży! "Jesteś tylko człowiekiem", pomyślał Alasdair, próbując usprawiedliwić się przed samym sobą. "Niech cię diabli, Cinaed.

Powrót do góry Go down
_Jucundo_

_Jucundo_

Liczba postów : 47
Join date : 06/11/2016
Age : 105

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#10PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } EmptyPią Gru 20, 2019 1:30 pm

pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Ada5032819cbe383gen

Krzątając się po zaskakująco dobrze zagospodarowanym pomieszczeniu, korzystając z chwilowej nieuwagi Uaine'a postanowił samemu się obsłużyć, podobnie jak i Neassa, wzbogacając swoją szafę w kilka nowych odzień. W większości stosunkowo stonowanych, nie licząc pojedynczej szmaragdowej tuniki, którą niedostatecznie szybko skrył przed wzrokiem siostry, swoim dziwnym zachowaniem wyraźnie rozbudzając jej ciekawość. Nie żeby rzeczywiście zamierzał z czegokolwiek się tłumaczyć, jak na komendę obracając się do niej plecami, by bezceremonialnie wręczyć stojącemu nieopodal strażnikowi swoje pakunki, dosłownie zasypując go nimi po samiusieńki czubek głowy.

Uroczy chichot nie pozostawił mu jednak żadnych złudzeń, podobnie jak w sekundzie uwieszona na jego ramieniu kobietka, pod wpływem wysnutych wniosków, dosłownie promieniejąc. Spostrzeżeń nie o tyle trudnych do sformułowania dla dowolnej osoby bacznie śledzącej jego prywatne życie. No a przynajmniej tę "jawną i ogólnodostępną" część (prywatne swawole książąt nigdy nie powinny spocząć na ustach prostego ludu; żaden przywódca nie chciał przecież podburzać mas z powodu tak nieznaczącego jak rozwiązłe życie, nietypowe zainteresowania czy tak naprawdę cokolwiek co poddani uznać mogliby jako nieprzystające ich władcy) z uwielbieniem szerzoną zarówno wśród wysoko jak i nisko urodzonych. Niewiele par prezentowało się bowiem równie okazale co on i Camilla, dla obu narodów stanowiąc swoistego rodzaju symbol nadchodzącej pomyślności. Epoki dobrobytu i pokoju, zagwarantowanej nierozerwalną unią przyszłego królem Anglii i jedyną spadkobierczynią tronu Mercii.

Odgórnie narzucone przyrzeczenie, nieszczególnie napsuło im jednak krew. Dla Cineada dziewczynka, którą poznał w wieku zaledwie pięciu lat, w dalszym ciągu pozostawała właśnie tym - dziewczęciem w ciele kobiety, kojarząc mu się z niczym więcej niż dziecięcymi zabawami; beztroskim bieganiem po królewskich ogrodach i nieudanymi próbami pochwycenia żyjących w pobliskim oczku wodnym żab. Bliskość, którą przyszło im dzielić, podchodziła niemalże pod tą bratersko-siostrzaną, zapewniając obojgu spokój ducha, wolny od nieodwzajemnionych uczuć czy wynikających z okresu dojrzewania niezręczności. Coś, co w przyszłości równie dobrze obrócić może się przeciw nim, gdy w myśl pełnionych obowiązków, zmuszeni zostaną do spłodzenia potomka...

Wracając jednak do rzeczy prostszych i przyjemniejszych, Camilla mogła, bądź też mogła nie, wspomnieć, że dobór jego garderoby sprawia, że czuje się posępna. W konsekwencji czego Cin, bądź też nie, mógł rozważyć zakup czegoś odrobinę żywszego. Nic wielkiego.

_____________

Staczając zawziętą walkę z natchnionym krawcem, natrudziwszy się okropnie, w końcu zatriumfował, wyrywając go z zachłannych rąk. Ich wesoła kompania (pomijając dwóch nie takich znowu wesołych strażników, obładowanych gorzej niż sługa na wyprawie rycerzy) żwawym krokiem ruszyła więc przed siebie, ku kolejnemu z obowiązkowych punktów ich małego wyjścia. Kierunek - rynek.

Miejsce oblegane na tyle licznie, by z łatwością ich ze sobą rozdzielić. Postanawiając już zawczasu zapobiec podobnemu rozwojowi wydarzeń, bezapelacyjnie pochwycił nieszczęsnego Jowana, uznając, że o (prawdopodobnie już na stałe) przyklejoną do swojego ramienia księżniczkę, bynajmniej martwić się nie musi. Podążający za nimi jedynie w celach wizerunkowych strażnicy, również nieszczególnie go obeszli; zostawić postanowił ich tym samym zupełnie samych sobie, w najlepsze zatapiając się w zwarty tłum.

Trafiając prosto na tętniący życiem targ, z dziecięcą wręcz fascynacją, rozejrzał się po pobliskich straganach, niemalże oczekując, że znajdzie na nich najwspanialsze z istniejących skarbów. Bezzębny sprzedawczyk z niemałym zapałem utwierdził go w wysnutych założeniach, z przyjacielskim klepnięciem podsuwając mu pod nos "złote spinki królowej Fereel, zwanej również założycielką". Czego? Mężczyzna nie wiedział, jednak z pewnością czegoś ważnego, skoro postanowił sprzedać je za cenę porządnego osła. Nie żeby Cin rzeczywiście potrzebował pozłacanych spinek (przy niesforności jego włosów mogąc śmiało zapomnieć o jakimkolwiek ich praktycznym zastosowaniu). Z drugiej jednak strony, mężczyzna wydawał się naprawdę serdeczny, prosząc o stosunkowo niewiele...

Nie dajcie się zwieść ułudnemu wahaniu. Nie ma bowiem najmniejszych wątpliwości, że pozostawiony choć na chwile dłużej z kupczykiem, Cin zakupiłby nie tylko wspomniany obiekt, ale i wiele innych, równie niepotrzebnych co tandetnych drobiazgów.

Na całe szczęście sytuacja rozwiązała się sama, nim na dobre przyszło mu stracić twarz. W oczach bacznie przyglądającego się mu Jowana, czy też grupki lustrujących go równie uważnie mieszkańców, pod wpływem nagłej realizacji, zupełnie zostawiając mu drogę.

Stając oko w oko z przodującym na czele grupy, pod siwawym już mężczyzną, instynktownie się wyprostował, równie mechanicznie wracając do przypisanej mu roli.

– Książę Cináed... – Dławiąc pierwsze oznaki niepokoju, z wymuszonym spokojem obserwował wyciągniętą ku sobie pomarszczoną dłoń. Rozluźniając się dopiero, gdy w jasnym geście spoczęła na jego ramieniu, z kolei twarz mężczyzny rozjaśnił pełny ulgi uśmiech. – Dziękujemy. Nasza wioska... – Walcząc z natłokiem własnych emocji, nieświadomie wzmógł uścisk. – Nasza wioska, Boreham, leży na południowej granicy królestwa. Gdyby nie książę, Kent nadal najeżdżałby nasze tereny. Ich mężczyźni, te krzyki- – Przerywając mu w pół słowa, Cin, równie gwałtownie co i zasadniczo złapał go za wychudzone ramiona, z pewnością (zarezerwowaną tylko i wyłącznie dla przyszłego władcy) poprzysięgając, że zarówno Boreham jak i jej wszyscy mieszkańcy, nigdy więcej nie zaznają krzywd z rąk nieprzyjaciół. Nawet jeśli znaczyłoby to, że sam raz jeszcze stanąć musiałby na czele armii, wypowiadając wojnę ich zbyt nadgorliwym sąsiadom.

Stan, w którym po powrocie z ostatniej przyszło mu się znaleźć, w dalszym ciągu opiewany był w historiach, czyniąc z niego swoistego rodzaju symbol. Ile chwały rzeczywiście doszukać się można było w skąpanej w krwi postaci? Widocznie całkiem sporo, no a przynajmniej dla tych którzy widzieli go jedynie w początkowej fazie przeprawy. Dla ludzi w stolicy był to raczej widok przykry, gdy okalająca każdy centymetr jego ciała krew, dawno już zastygła, zmieniając go w jeden wielki skrzep.

Odpływając myślami, nawet nie zauważył, gdy otaczająca ich grupka przemieniła się w mały tłumek. Ten z kolei równie szybko co roznosząca się po targu wieść o jego obecności, rozrósł się do rozmiarów sporego widowiska. Domniemania o towarzyszącej mu Neassie, ukochanej postaci wolnego ludu; nieszczególnie poprawiały ich sytuacje. W ostatecznym rozrachunku wieśniacy bez większego trudu nie tylko rozdzielili ich trójkę (sytuacja zupełnie wymknęła się z pod kontroli, toteż nie mając większego wyjścia, a zdecydowanie nie chcąc ponownie zawieść swojego nowego sługi, Cinaed jak gdyby nigdy nic, rzucił Jowanowi swój królewski sygnet, niniejszym upoważniając go do zakupu czegokolwiek zapragnie, w jego imieniu. Z królewskim „powiernikiem” nikt nie śmiał bowiem dyskutować.) ale rownież zepchnęli go w zupełnie obrzeża targowiska. Gdzie przez dłuższy czas wysłuchiwał wszystkiego, co też mieli do powiedzenia jego przyszli poddani, to odważniejszym śmiało pozwalając się podotykać, by wraz z nadejściem późniejszej pory, pozostawiony zostać samemu sobie.

Nie widząc większego sensu w dalszym błąkaniu się bez większego celu, postanowił wrócić na główną ulice, licząc, że właśnie tam zastanie swoich towarzyszy. Skrzekliwy głos zaskoczył go jednak na tyle, by niczym wmurowany zatrzymał się w miejscu, momentalnie porzucając swoje plany.

Nieopodal niego, przy niewielkim, w przepychu swojej konkurencji, wręcz niezauważalnym straganie, siedziała przygarbiona kobieta. Skrywając twarz pod obsydianowym płaszczem, rytmicznie nawoływała go drugim z przypisanych mu imion, nieznanym dla większości prostych ludzi. Przyprawiając go o niechciane ciarki i niespotykaną dotychczas chęć ucieczki. Kimże jednak byłby Cinaed bez podjęcia przynajmniej kilku lekkomyślnych decyzji dziennie.

Zbliżając się, z zaciekawieniem przyjrzał się spoczywającym przed nią przedmiotom, natychmiastowo zdając sobie sprawę, jak bardzo różnią się od prezentowanych mu wcześniej rzeczy. Te dobra niewątpliwie godne były księcia. Może nawet kogoś przewyższającego mnie statusem, stwierdził śmiąc podejrzewać, że krwawy rubin zdobiący spoczywającą przed nim kolie, był jak najbardziej prawdziwy.

– Niespokojna dusza – zaskrzeczała staruszka, przyprawiając go o niechybny zawał. – Potrzebuje czegoś, co ukoi jej zmartwienia... Szlachetne klejnoty dla damy serca; śmiercionośne błyskotki dla wyrachowanego pana; a może coś co zelży trudy przyszłej korony. – Gestem nakierowując go na poszczególne przedmioty, nieobecnym wzrokiem pustych źrenic obserwowała, jak stopniowo ukierunkowuje swoją fascynacje. Na niewielki sztylet, niepozorny w swej złudnej prostocie. Wysadzany malutkimi, miodowymi klejnotami, z pewnością ślicznie mieniłby się w promieniach porannego słońca. Niewątpliwie dobrze prezentując się rownież w bladej dłoni Jowana. Jakby na to spojrzeć, podarowanie mu czegoś z okazji zbliżającego się na jego cześć balu, było jak najbardziej należytym posunięciem. Toteż niewiele myśląc, z zapałem dopytał o podstawowe kwestie, uregulował zapłatę i grzecznie poprosił, by w minionym dniu dostarczony został prosto do zamku (paradowanie z tajemniczą, drewnianą skrzyneczką z pewnością wzbudziłoby ciekawość białowłosego, na co z kolei nie mógł sobie pozwolić, planując zupełnie go zaskoczyć!). Przed odejściem sięgając jeszcze po leżący tam sygnet, zdobiony na podobieństwo węża, wijącego się wokół palca swojego właściciela, niemalże dosłyszalnie sycząc na niego z blatu. Ostatnią rzeczą, której mógłby się spodziewać, była natychmiastowa reakcja amuletu, dotychczas biernie spoczywającego na jego piersi, aktualnie zaś dosłownie wypalając w niej dziurę. Sprawiając, że pod wpływem wywołanego w ten sposób szoku, natychmiast wypuścił błyskotkę z dłoni, nawet nie zauważać niewielkiego nakłucia wskazującego palca. Przez dłuższy czas pozostając błogo nieświadomym przyczyny nagłej irytacji kobiety i swojej zagadkowej, trwającej parę najbliższych dni gorączki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty
#11PisanieTemat: Re: pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }   pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy } Empty

Powrót do góry Go down
 
pretty prince, pretty assassin { bl | merlin | fantasy }
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» ✗Pretty little psycho (2os;shounen-ai; b.n)
» Symbols [romans, fantasy, sceny 18+]
» Who do you think you are? { 2os. | ⚣ | fantasy | hejt }
» Uśpiona magia (fantasy, romans, akcja, 2os, b.n.)
» simple desire ⟨ fantasy | BL | 2os | BN ⟩

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Escriptors :: Opowiadania grupowe :: Dwuosobowe-
Skocz do: