Dzień jak co dzień, a raczej noc. O północy stoliki oraz parkiet były zapełnione, więc z kolejną pełną tacą przeróżnego alkoholu ruszyłem przez tańczące grono, by podać piwa dość dziwnym osobom. Zauważyłem, że ani razu nie tańczyli, jedynie byli obserwatorami, co mnie zaskoczyło. Na dodatek nic nie mówili, kiedy podchodziłem do nich z kolejnymi trunkami. Eh, czując ich wzrok na sobie odszedłem od stolika, by zająć się kolejnymi klientami oraz klientkami. Całe szczęście, że jeszcze dwie godziny i będę miał zmianę. Lubiłem swoją pracę, ale czasami była ona męcząca. Jednakże wiadomo... Żyjąc samemu, daleko od rodziny trzeba na siebie jakoś zarobić. Jestem prawie na drugim końcu świata, przynajmniej tak to mówią ludzie z moich stron, ale mnie w Stanach się podobało. Poznałem miłe osoby i na dodatek nauczyłem się trochę ich języka. Nigdy nie byłem dobry z angielskiego, jednakże teraz się poprawiłem, więc na spokojnie mogłem znaleźć taką pracę.
- Hitoshi... Masz kolejny stolik, tylko uważaj - delikatny uśmiech barmanki postawił mnie na nogi, ponieważ byłem nieco już zmęczony. Przyjąłem zamówienie i ruszyłem do kolejnego stoliku i jeszcze tak z pięć obszedłem. Pewnie mógłbym odpocząć, ale złapał mnie ten jeden z dziwnych gości.
- Coś się stało? - zapytałem z niemałym przerażeniem w oczach, a ten tylko się uśmiechnął. Nie wyglądał jak Amerykanin, czyżby kolejny obcokrajowiec?
- Może zrobisz przerwę i napijesz się z nami? - zapytałem, obejmując mnie ręką w talii, więc szybko ją zabrałem. Niech mnie nie dotyka tymi brudnymi łapami.
- Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam. Jestem w pracy... - powiedziałem, po czym oddaliłem się, obsługując kolejne stoliki.
I tak wszystko trwało aż do drugiej trzydzieści, więc w spokoju mogłem się przebrać i pożegnać z resztą pracowników. Wyszedłem przez zaplecze, żegnając się jeszcze z Aaronem, z którym zdążyłem się zaprzyjaźnić. Kiedy tylko zamknąłem drzwi, ktoś złapał mnie od tyłu, zakrywając usta ręką bym tylko nie mógł się odezwać. Wierzgałem nogami, starając się jakoś wyrwać z rąk napastnika, ale zaraz zauważyłem, że nie jest to jedna osoba, a pięć... Na dodatek kojarzyłem ich z klubu. Dość brutalnie zostałem wrzucony do samochodu dostawczego i nie mogłem nic powiedzieć, bo dość szybko zaklejono mi taśmą usta oraz ręce, by nie móc się bronić.
- A było trzeba po grzeczności... Teraz się trochę zabawimy - usłyszałem tuż przy uchu, by zaraz poczuć jak pozbywają się ze mnie spodni oraz bielizny. Bez żadnych gierek pierwszy mężczyzna wszedł we mnie, więc krzyknąłem w duchy, zaczynając się wyrywać. Bolało. Niech ktoś pomoże, nie chcę. Jestem przerażony.
Kiedy zabrano taśmę z ust, chciałem zacząć ale na siłę kolejny wepchnął mi swojego penisa do usta. Boli... Ratunku. Pomocy. NIECH KTOŚ MI POMOŻE! Wszystkie emocje mną targały, a że nie mogłem za bardzo się ruszać... Starałem się jakoś odepchnąć od siebie tych ludzi, sprawić, że mnie zostawią, ale nie miałem siły już na nic. Nawet na bronienie siebie przed tymi gwałcicielami. Poddałem się, chociaż dalej wierzyłem, że ktoś mi pomoże.
FAQ 
