Escriptors
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  FAQFAQ  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 ...Umysły...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Siriana

Siriana

Liczba postów : 2
Join date : 05/08/2015
Age : 23
Skąd : Dresden

...Umysły... Empty
#1PisanieTemat: ...Umysły...   ...Umysły... EmptySro Sie 05, 2015 4:14 pm

Prolog


       - Proszę, nie! Dosyć!
        Moje słowa odbiły się żałosnym echem wśród wysokich, spieczonych słońcem skał, jakby one również prosiły o szybki, bezbolesny koniec. Na chwilę zacisnęłam mocno powieki, przykładając dłonie do uszu, a paznokcie wpiłam mocno w skórę głowy. Jednak ten gest nie sprawił mi tak wielkiego cierpienia, jak to, który rozwijało się w mojej głowie.
Oni mnie niszczyli.
Tak, jak obiecali.
        Z trudem łapiąc równowagę z powodu uniesionych rąk, podążałam wśród wysokich filarów piaskowca. Mieszanina piasku i żwiru pod moimi stopami chrzęściła co chwila, skutecznie utrudniając mi szybki bieg. Gdzieś za mną rozległ się ogłuszający odgłos wybuchu, pokrywający się z bólem przeszywającym przednią część mojej głowy. Zachwiałam się, mając mroczki przed oczami i rozpaczliwie próbując uniknąć lecących we wszystkie strony odłamków skalnych. Poderwałam się z miejsca w ostatniej chwili, gdy tuż za sobą poczułam świst powietrza i dźwięk mocnego uderzenia.
        Skręciłam w boczną ścieżkę, prawie się nie wywracając, przez co byłam zmuszona do odkrycia swoich uszu. Czułam w nich dziwne, nieprzyjemne brzęczenie. Jego ton był tak niski, że niemal wwiercał mi się w czaszkę. Byłam pewna, że to kolejna broń Vekulantów, nie było jednak czasu nad zastanawianiem się, jak ona może działać.
        - Faaalaaadaaaa! – krzyknęłam rozpaczliwie, przeciągając głoski. - Gdzie on jest, gdzie on jest… - żałośnie mamrotałam bulgotliwym głosem, gdyż łzy uwięzły mi w gardle. Rozpaczliwie zaczęłam szukać wzrokiem chudej, wysokiej postaci z włosami o kolorze mięty.
        - Jestem, trzymaj się! – usłyszałam donośny, znajomy głos, który na chwilę pokrzepił moje serce. Sekundę później dostrzegłam biegnącą sylwetkę Falady, pędzącego równolegle do mnie, kilka skał dalej. Trzymał zaciśniętą w pięść dłoń tuż przy twarzy i poruszał szybko ustami, co jakiś czas zerkając na mnie. Zwolniłam, obciążona bólem, strachem i łzami, a chwilę później obejmowały mnie już ciepłe, dające poczucie bezpieczeństwa ramiona chłopaka.
        Gdzieś niedaleko rozległ się kolejny wybuch.
        - Falado, boję się! To tak boooliii! – łkałam w materiał jego kurtki jak małe dziecko, wtulając się bardziej, gdy moją głowę przeszył deszcz małych, niewidzialnych igiełek, wwiercających mi się w czaszkę. Nie chciałam płakać, jednak to uczucie bezsilności było silniejsze ode mnie, nawet od tego bólu. Z każdym atakiem byłam coraz bardziej zagubiona w uniwersum, które coraz mniej rozumiałam.
Poczułam, jak Falada delikatnie unosi mnie ponad ziemię i przenosi mnie ostrożnie gdzieś w bok. Rozchyliłam trochę powieki akurat, gdy chłopak posadził mnie gdzieś za skałami, tworząc wokół nas obojga ochronny mur. Z trwogą zauważyłam, że obraz ogrodzenia jest rozedrgany, a wokół niego skaczą białe iskry.
        - Ja… Ja nic nie rozumiem… - wymamrotałam, zmęczona ucieczką. – Nie pamiętam… Nie pamiętam moich rodziców! Jak wyglądał mój dom! – uświadomiłam sobie, nie mogąc skupić wzroku w jednym punkcie. Falada przysunął się bliżej, by mnie objąć, lecz niemal w tym samym momencie, całkiem niedaleko rozległ się wybuch i dźwięk kruszonych kamieni. Podłoże zaczęło rytmicznie drgać, coraz mocniej i mocniej. Mur oddzielający nas od reszty świata zamigotał i znikł na chwilę.
Miętowowłosy chłopak złapał mnie za ramię i pociągnął w głąb jakiejś szczeliny. Rozglądał się na wszystkie strony, jego oddech był nierówny. A ja przekonałam się, że nie wiem, dlaczego się boję…
        - Posłuchaj, to bardzo ważne… - mówił niespokojnie, rozchylając palce swojej drgającej dłoni, ukazując mi jakiś mały przedmiot. W półmroku nie bardzo widziałam co to jest, ale zaszeleściło niczym plastikowe opakowanie. Dudnienie ziemi wciąż nasilało się. Słyszałam też szczęk metalu i przytłumione głosy. Kolejny huk przerwał pozorną ciszę, a ja poczułam potworny ból w skroniach.
        - Ile mam lat…? Ja nic nie pamiętam! Nic! – załkałam, a oczy zaszły mi łzami. Otoczenie na chwilę zmieniło barwy, jakby się rozstroiła, a w skale znikąd pojawiły się dziury.
        - Spokojnie. Spokojnie! – Chłopak złapał mnie za ramiona, zmuszając mnie, bym spojrzała mu w oczy. – Słuchasz mnie? Dobrze. Dzieją się złe rzeczy. – Jego głos był rozedrgany. Puścił moje ramiona i zaczął mocować się z szeleszczący przedmiotem. Podstawił go do światła, a moim oczom ukazała się mała strzykawka z błękitnym płynem. – Nie jestem pewien, czy to zadziała. Za sprawą tego zaraz przeniesiesz się… Nie wiem gdzie. Ważne, byś uwierzyła sugestii i podążyła za jej głosem. Jeśli pójdzie dobrze, zaczniesz to od nowa. Całkowicie. To wszystko zniknie i znajdziesz się w jakimś innym miejscu. Zapomnisz! – Widać było, że nie mógł zebrać myśli. Ja już swoich nie czułam. – Nie wiem, gdzie cię wyrzuci. Nie wiem, czy będę wtedy w ogóle istniał, ale musisz zapamiętać jedną rzecz…
        Przybliżył się do mojej twarzy tak, że dzieliły nas centymetry.
        - Ten głos jest dobry.
        - Co? – Mój zmęczony ton brzmiał jak westchnienie.
        - Głos jest dobry! Głos jest…
Słowa chłopaka zagłuszył łoskot za jego plecami, a ja wydałam z siebie krótki, urwany krzyk. Przeskakiwałam wzrokiem to na chłopaka, to na kłęby dymu za nim. Z kurzu i pyłu wyłoniło się coś metalowego, całkowicie przypominało…
        - Macka! – wrzasnęłam, zrywając się z miejsca, lecz Falada zasłonił mnie swoim ciałem. W tym momencie stało się wiele rzeczy jednocześnie. Usłyszałam wiele krzyków mówiących ‘To ona!’, ‘Mamy ją!’, posypało się mnóstwo skał, a ja poczułam nagłe ukłucie.
Wszystko nagle zwolniło, a zamiast dźwięków pozostał jedynie delikatny szum. Wpatrywałam się przez chwilę w strzykawkę, aż oczy zaszły mi mgłą i moje ciało zwiotczało.
        Pod moimi powiekami było całkowicie ciemno.
        Usłyszałam, a raczej poczułam dziwne wołanie, które kazało mi za sobą podążyć. Nie rozróżniałam słów, wyłapywałam jednak sens przesłania, któremu łatwo się poddałam. Nie czułam i nie pamiętałam już nic.
Podążaj za mną.
Cofnij to.
I jeszcze coś…
Ten głos…


        - …TEN GŁOS JEST DOBRY!
        Krzyknęłam, podrywając się z miejsca, a wokół mnie rozległ się szmer zdziwienia i zirytowania. Usłyszałam znajomy odgłos silnika autobusu. Z przepraszającym wzrokiem skierowanym do dziewczyny siedzącej obok i reszty pasażerów, odwróciłam się twarzą do okna, by ukryć moje zawstydzenie.
        - Kompleks przed nami – rozbrzmiał przez mikrofon obojętny, kobiecy głos i wszyscy zaczęli wychylać się z miejsc i odpychać siebie nawzajem, by zobaczyć, co jest przed nami.
Natychmiast zapomniałam o tajemniczym śnie.
Powrót do góry Go down
 
...Umysły...
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Escriptors :: Opowiadania indywidualne :: Fantasy i Science-Fiction-
Skocz do: