| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #51Temat: Re: Pris au piège Pon Paź 15, 2018 3:27 am | |
| Seraphine natychmiast podążył w ślad za Enzo, gdy ten nadmienił o fakcie jego aparycji. Gdy mężczyzna był tak pijany – zdarzało mu się zapomnieć, że sukienka jest dosyć niecodziennym strojem dla kogoś takiego jak Seraphine de Lusignan. Czuł się wówczas dziwnie…wolny. Jednak trzeba było powiedzieć sobie szczerze – gorset był najbardziej niewygodną rzeczą jaką miał kiedykolwiek na sobie. A żył już tysiąc lat na tym świecie, więc miał na sobie już wiele wariacji kostiumowych, z czego do tej pory, najokropniejszą był barok i jego okropne peruki. Mimo to – gorsety wysuwały się na prowadzenie
– Jestem ci ogromnie wdzięczny. Nawet nie masz pojęcia na jak wiele sposobów chciałbym ci wynagrodzić twoją obecność – odparł, powstrzymując się od pijackiego chichotu i stoczenia się w dół schodów. Nie powinien był nadwerężać nerwów Enzo, bowiem nadal jeszcze mógł okazać swoje niezadowolenie w bolesny dla Seraphine’a sposób. Dlatego też reszta drogi w kierunku komnat minęła im na niezobowiązujących pogawędkach.
Rozstali się nieopodal komnat Seraphine’a i zarówno sali balowej. Gdy Enzo skierował się z niewiadomych przyczyn w tę drugą, obiecując, że niebawem do towarzysza dołączy – ten, wzruszywszy ramionami, ruszył ku swojej sypialni. W tej samej sekundzie, w której drzwi się zamknęły za wampirem – ten począł zdzierać z siebie znienawidzony gorset.
Był w połowie, gdy do pokoju zawitał Enzo. Seraphine nie był wcale wzruszony faktem, że chłopiec zastał go w takiej, a nie innej sytuacji. Nie skomentował nawet tego, że Harvey nie kłopotał się pukaniem. Seraphine był teraz zajęty ważniejszą kwestią, a mianowicie jak najszybszym wydostaniem się z sideł tego narzędzia tortur.
– Nie krępuj się, dziecko – odezwał się w odpowiedzi na wspomnienie o nietrzeźwości. Nie przerwał nawet na chwilę czynności zdejmowania gorsetu. – Wątpię jednak czy mnie dogonisz – dodał, uśmiechając się z rozbawieniem do swojego odbicia w lustrze. Jego makijaż wyglądał już na doszczętnie zrujnowany…
W końcu udało mu się wyplątać z gorsetu, który nienawistnie rzucił w kąt pokoju, odetchnąwszy głośno z ulgą. – To cholerstwo nie dawało mi żyć przez ostatnie pare godzin… – syknął, a następnie jednym ruchem ściągnął z siebie suknię. Nie zastanawiał się nad tym czy Enzo czuje się z tym komfortowo, bo i zupełnie nie potrafił sobie wyobrazić tego, że mógłby…się nie czuć. Tak, Seraphine był pijany. Zresztą, szybko odnalazł swój satynowy, czarny szlafrok który zarzucił niedbale na swoje ramiona, by zasiąść w nim przed toaletką i czym prędzej wziąć się za zdjęcie peruki i zmycie makijażu. – Zacznę dobierać uważniej słowa przy tobie, by ta sytuacja się nie powtórzyła już nigdy – powiedział, patrząc w odbiciu na Enzo. – Albo przynajmniej przez następne sto lat… – doszedł szybko do wniosku Seraphine. Dzisiejszy wieczór dostarczył mu wiele frajdy.
Kilkanaście minut później mężczyzna wyglądał dokładnie tak, jak zazwyczaj – zniewalająco przystojnie. Nie było śladu po długich włosach, długich rzęsach i czerwonej szmince. Przed Enzo stanął ten sam wampir, w którym chłopak mógł rozpoznać tego, który groził mu śmiercią na chwilę przed rozpoczęciem bankietu. Tak, jak już zostało to wspomniane – Seraphine wyglądał zniewalająco przystojnie. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #52Temat: Re: Pris au piège Pon Paź 15, 2018 2:55 pm | |
| Seraphine nie wydawał się szczególnie przejęty tym jak wygląda, nienawistnymi ruchami walcząc z gorsetem i resztą ciężkiej sukni. Choć początkowo skrawek odkrytego ciała mężczyzny spłoszył czarne oczy, chwilę później Enzo nie potrafił już powstrzymać się od rzucania mu rozbawionych spojrzeń, których zaprzestał dopiero, gdy mężczyzna ostatecznie pozbył się sukni. Wtedy młody łowca od razu skupił swoje spojrzenie na kieliszkach z winem, a dochodzące do niego słowa wampira, uświadomiły mu, że faktycznie – Seraphine nie potrzebował więcej wina, a upodlenie się w ten sposób dla Enzo musiałoby być dużym wyzwaniem. Dlatego, przypominając sobie, że nie musi już pilnować żadnych zasad etykiety, chwycił do pewnego stopnia napełniony kieliszek wampira i przelał jego zawartość do swojego własnego. Z rozkoszą zatopił usta w szkarłacie i odwrócił się przodem do, ubranego już w szlafrok, towarzysza. Nie przeszkadzając zajętemu doprowadzaniem się do porządku wampirowi, rozglądał się z umiarkowanym zaciekawieniem po pomieszczeniu. Ostatnia jego wizyta tutaj źle się skończyła i Enzo nie potrafił nie skrzywić się na to wspomnienie. W zasadzie te kilka godzin temu pierwszy raz był w sypialni Seraphine’a, i choć z natury był ciekawski, z wiadomych przyczyn nie miał czasu podziwiać wnętrza. Teraz zaś mógł sobie na to pozwolić. Od cichego podziwiania kunsztownych zdobień na ścianach, oderwał go głos mężczyzny, uświadamiający chłopcu coś bardzo boleśnie. Przynajmniej przez następne sto lat. Łowcy żyli dłużej niż przeciętni ludzie, ale w historii zanotowano tylko jeden przypadek, który przekroczył granicę lat dwustu. Było to dawno, a tajemnica tego, jak łowcy udało dożyć się tak sędziwego wieku stała się obiektem niezliczonych badań. Przez brak postępów niestety, historia dwustuletniego łowcy szybko zaczęła być traktowania na wzór legendy. Enzo zawsze myślał, że przy odrobinie szczęścia będzie miał szansę dożyć starości, zostać pomarszczonym, zrzędliwym dziadkiem i umrzeć w wieku około stu lat. Kiedy Seraphine głośno wypowiedział prawdę, przypominającą chłopcu, że za sto lat wciąż będzie wyglądał tak samo i wciąż będzie miał przed sobą całą wieczność, Enzo spuścił oczy mierząc się z dotkliwym ukłuciem żalu. Tak naprawdę odkąd przeszedł przemianę nie miał czasu zmierzyć się z rzeczywistością. Umyślnie znajdował sobie zajęcia i skupiał na wszystkim innym, tylko nie na tym, na czym powinien. Prawdopodobnie między innymi przez to, wciąż miał ogromne problemy nad opanowaniem niektórych żywszych emocji. Niczego sobie nie ułożył w głowie i uciekał od tego układania jak mógł. Nigdy nie przypuszczał, że mógłby zostać wampirem. Nie chciał być nieśmiertelny, nie chciał żywić się krwią. Łowcą też nigdy nie pragnął zostać, ale to na takie życie był nastawiony przez te wszystkie lata, łatwiej więc było mu przełknąć niemiłą rzeczywistość i narzucony los. To, z czym mierzył się teraz było dla niego nowe, niezrozumiałe i przerażające. Znalazł się w duszącym potrzasku pomiędzy szponami Harveyów i ostrymi kłami Lusignana oraz jego pobratymców. Co gorsza, okazywało się, że nie jest nawet zwyczajnym wampirem, który może wieść swoje żałosne, wampiryczne życie według określonych schematów i zasad spisanych wieki temu. Nie, Enzo musiał być wyjątkowy. To co mu dolegało nie widniało w żadnych księgach; sam musiał odkryć jak działa jego nowe ciało. Nie mógł być nawet pewien, czy w którymś momencie zwyczajnie nie zeświruje. Już teraz był przekonany przecież, że nie odczuwa emocji w ten sam sposób, co inne wampiry. Gdyby tak było, nie musiałby poświęcać aż tyle energii, by je opanować. Kiedyś tych sił może mu zabraknąć i mimo wszystko nie chciałby, by Seraphine wykorzystał wtedy swoje doświadczenie w zabijaniu Harveyów. – Tak, zdecydowanie powinieneś uważać – odpowiedział trochę zbyt późno, nie orientując się samemu, jak długo z zamyśleniem wpatrywał się w przestrzeń. Nie wiedział również, kiedy pozbawił swój kieliszek zawartości, na szczęście nic nie stało na przeszkodzie temu, by napełnił go ponownie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zasiadł w jednym z foteli, a w chwilę później uświadomił sobie, że jego bestyjka skończyła się ogarniać. Enzo nie był przygotowany na to, że zdjęcie sukienki i makijażu przez wampira tak bardzo uświadomi mu co się właśnie dzieje. Odczuł obecność mężczyzny sto razy mocniej niż dotychczas. Nagle, po takim czasie, uświadomił sobie, że są zupełnie sami w jego sypialni. Czy to makijaż do tej pory zasłaniał to wygłodniałe spojrzenie wampira, czy to Enzo podświadomie ignorował jego wyraz? Teraz, gdy wampir w całej swej przystojnej okazałości stał wpatrzony w niego, odziany jedynie w cienki materiał szlafroka, Enzo nie umiał ignorować nagłego napięcia. Poruszył się niespokojnie w miejscu i zbyt skrępowany, jak na to, że nic wcale się nie działo, odwrócił wzrok na to, co stało najbliżej. Tym czymś okazał się stolik, na którym wdzięczyła się piękna szachownica. Miał wrażenie, że nie grał w szachy już kupę lat, choć z całą pewnością nie minęło aż tyle czasu. – Zagramy? – Był gotów skupić myśli na czymkolwiek innym, by nie krążyć nimi wokół dziwnie wypełniającej przestrzeń obecności Seraphine’a. Szachy wydawały się idealne do tej roli.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:01 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #53Temat: Re: Pris au piège Pon Paź 15, 2018 11:27 pm | |
| Propozycja gry w szachy bardzo przypadła mu do gustu, bowiem była to jedna z niewielu dyscyplin sportowych, która cieszyła Seraphine’a. Jeszcze jedną z nich była jazda konna, ale za to w tym stanie nie powinien się był brać. Co zaś może pójść nie tak w szachach? Nic, prawda? – Zagrajmy – odparł z umiarkowanym, acz widocznym entuzjazmem i usiadł w fotelu naprzeciw Enzo. Następnie założył nogę na nogę. To była jego specjalna poza zwiastująca coś nadzwyczaj owocnego, ale tylko dla jednej ze stron, czyli Seraphine’a. – Pod jednym warunkiem… – dodał po chwili, a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek. Jego podekscytowanie sprawiło, że był zupełnie ślepy na dosyć niecodzienne zachowanie chłopca. Był pijany i ostatnie sześćdziesiąt lat spędził zupełnie się nudząc. Jego samotność dawała się we znaki. Można nawet powiedzieć, że Seraphine był nieco szalony z uwagi na to, że większość życia odwracał się przez ramię i czuł na karku oddech łowców oraz zdrady. Były czasy, gdy ci uważali, że najtrudniejsza zdobycz była największym priorytetem. Nie tylko Harveyowi wybijali konsekwentnie przodków Seraphine’a oraz jego najbliższych krewnych. Niegdyś cała ta machina była napędzana przez więcej niż przez dwie czy trzy rodziny łowców oraz cztery, góra pięć rodów czystokrwistych wampirów. Były czasy, gdy ziemia usłana była trupami. Seraphine nie tylko potępiał metody tych plugawych kłusowników pokroju przodków Harveya, ale również i siebie, bo nie zawsze był przecież tym łagodnym wampirem, który nie chciał stwarzać niepotrzebnych konfliktów. Były to czasy, gdy musiał walczyć o przetrwanie, a jedynym sposobem na przeżycie było poddanie się własnej naturze drapieżnika. – Pod jednym warunkiem… – kontynuując. – Wygrany ma prawo do jednego życzenia. Seraphine nie musiał się przechwalać tym, że był…świetny w szachach. Był równie świetny, co w szermierce, jeździe konnej, pieczeniu ciast i kilku swoich ulubionych naukach. Nie spędził całego tysiąca lat obijając się i polując na niewinnych chłopców w lesie. Nie był Rouvroyem, ekhm. – Co na to powiesz? – dopytywał, nadal nie próbując ukryć swojego lisiego uśmiechu. Był pewien wygranej, ale nie miał zamiaru od razu rozedrzeć ofierze gardła. Miał ochotę najpierw się z nią chwilę zabawić. *** Był pewien, że Enzo podejmie się wyzwania. Zapewne nie zrobił tego naiwnie łudząc się, że wygra, ale był ciekawskim stworzeniem. Lubił działać podświadomie, jedynie instynktownie wiedząc, co z tego wyniknie. Było w tym sposobie rozumowania coś, co przyprawiało Seraphine’a o chęć zbadania dokładniej młodego umysłu chłopca. Inna zaś część podpowiadała mu, by z daleka patrzył, co z tego wyniknie. Ludzie byli ciekawym gatunkiem i choć Lusignan nigdy nie zaznał tego, co jest esencją życia, a mianowicie śmierci – wiedział, że to doświadczenie musiało być porównywalne z najczystszą formą spełnienia. – Szach… – mruknął pod nosem Seraphine, by następnie przestawić kolejny pionek oraz dodać. – …i mat.Mężcyzna wyglądał na wyraźnie zadowolonego, ale nie tryumfował głośno, a jedynie odchylił się na swoim krześle i poruszył kieliszkiem wina trzymanym w dłoni. Pozwolił się chłopcu pogodzić się z porażką, napić kolejnego łyka wina. Dopiero wówczas się odezwał. – Wydaję mi się, że domyślasz się, czego mogę pragnąć – odparł. – Ale mylisz się.Nie miał pojęcia na ile przenikliwy był umysł Enzo, ale istniały duże szanse na to, że to Lusignan miał rację. – Chcę, żebyś podszedł tu…i mnie pocałował. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #54Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 12:55 am | |
| Uniósł delikatnie tylko brew, gdy ujrzał jaką pozę przybiera jego przystojny stwórca. Nie znali się długo, ale Enzo zdążył już rozszyfrować kilka nawyków Seraphine’a. Czy tego chciał czy nie, ostatnio spędzał czas głównie z nim właśnie, co nieuchronnie prowadziło do zapoznania się ze swymi wzajemnymi przyzwyczajeniami. Enzo nie był mu dłużny i prowokacyjnie skrzyżował ręce, opierając się wygodnie o oparcie fotela. Patrzył prosto w oczy wampira, a w chwilę po tym jak zamilkł, Enzo wykrzywił kącik ust w wyzywającym uśmiechu. Seraphine musiał się spodziewać, że łowca nie odmówi, nawet jeśli jego szanse na wygraną były... Bardzo nikłe. Enzo nie raz i nie dwa grywał w szachy, potrafił przewidywać ruchy przeciwników i wykorzystywać własną inteligencję. Pomimo tego, oczywistym było, że nie mógł się łudzić, iż zdoła ograć tysiącletniego wampira. Nie podjął więc wyzwania z nadzieją na wygranie, podjął je, bo był najzwyczajniej w świecie ciekaw, co takiego mógłby wymyślić ten starzec, w odwecie za gorset i doczepiane rzęsy. – Wspaniale – odparł bez dłuższego zastanowienia, po czym upił solidny łyk wina i dla własnej wygody zdjął uciskającą szyję muszkę, marynarkę zaś odwiesił na oparcie fotela. Myśl o rozgrywce ekscytowała go. Może i nie liczył na wygraną, to nie znaczyło jednak, że nie będzie się starał. Bardzo chętny był sprawdzić swe siły przeciwko tak doświadczonemu graczowi. *** Opierając się o fotel, ze skrzyżowanymi przedramionami obserwował jak Seraphine wykonuje swój następny ruch. Na planszy wciąż stało wiele pionków, mimo to, obydwaj wiedzieli, że gra zakończyła się wraz z tym jednym ruchem. Chłopiec nie miał nawet nadziei, że wampir popełni błąd i przesunie pionek stojący nieopodal. Przymknął oczy, godząc się z przegraną. Podczas tej żywej rozgrywki wypił tak dużo wina, że zrobiło mu się koszmarnie gorąco. Niewiele myśląc, odpiął jeden z guzików koszuli i fukając cicho na zadowolonego z siebie Seraphine’a, sięgnął dłonią po swój kieliszek. Skrzywił się nieznacznie, gdy odkrył, że ten jest już pusty. Sięgnął po kolejną butelkę wina i niewiele myśląc, począł napełniać naczynie, w międzyczasie oczekując życzenia wampira. Był naprawdę ciekaw co też ten mógł wymyślić, by ośmieszyć Enzo w równym stopniu, co ten jego, każąc mu zakładać suknię w tak podniosłych okolicznościach. Miał wiele pomysłów, a jego wyobraźnia była naprawdę bujna, gdy więc Lusignan założył, że Enzo z całą pewnością się myli, ten rzucił mu kpiący uśmiech. Nie doceniasz mnie. Okazało się niestety, że to Enzo nie doceniał tysiącletniego, starego durnia. Słysząc kolejne słowa mężczyzny, chłopiec tak gwałtownie uniósł na niego swe oczy, że aż zadrżała mu ręka a kilka szkarłatnych kropel ubrudziło powierzchnię stołu. – Słucham? – W pierwszej chwili naprawdę był święcie przekonany, że się przesłyszał, ale mina wampira uświadomiła mu, że wcale nie – Seraphine naprawdę to powiedział. Pocałować go?Ale dlaczego? Dlaczego ten... Ten... Enzo spłonął lekkim rumieńcem nim zdołał skupić całą swą wolę, by tego nie zrobić. Miał nadzieję zrzucić tę reakcję na zbyt dużą ilość alkoholu. – Świetnie – warknął, jakby rozjuszył go fakt, że faktycznie wampir zdołał go zaskoczyć. Za fasadą złości mógł też choć w małym stopniu ukryć swoje zażenowanie. To nic wielkiego. – Jak sobie życzysz – dodał, uśmiechnąwszy się wrednie i nieco się zachwiawszy, stanął na nogi, a potem powoli zbliżył się do mężczyzny. Podpierając dłonie na podłokietniku fotela, nachylił się do twarzy Lusignana i z nieschodzącym uśmiechem cmoknął go krótko w blady policzek. Doskonale wiedział, że nie tego oczekiwał wampir. – Powinieneś wyrażać się bardziej precyzyjnie, stary zboku – odparł, z wyraźną satysfakcją i przekorą zaglądając w znajdujące się tak blisko oczy mężczyzny. Chwilę później poderwał się do pionu i sekundę później siedział już na swym poprzednim miejscu, zachłannie upijając wina. – Tym razem nie pójdzie ci tak łatwo. – O nie, co to, to nie. Gdy Enzo wiedział już co stało na szali, miał wielką motywację, by mocniej przyłożyć się do gry. Tym razem nadzieja na ogranie tysiącletniego wampira obudziła się w nim z ogromnym impetem. Całowanie go byłoby... Byłoby... Enzo czuł bolesne gorąco na samą myśl. Skompromitowałby się. Nie zdał sobie nawet sprawy z tego, że przejmuje się nie tym, jak absurdalną prośbę wysunął względem niego Seraphine, ale tym, że jeśli będzie zmuszony do spełnienia jej, nie spełni oczekiwań wampira. Wiedział na pewno, że nie da się tak łatwo.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:02 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #55Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 1:31 am | |
| Z ogromną, pyszną satysfakcją patrzył jak Enzo szokują te słowa, ta prośba. Seraphine był w szampańskim nastroju i zebrało mu się na okrutne figle. To dziwne uczucie i pragnienie pojawiło się zaledwie kilka dni wcześniej, gdy doszło do niefortunnego incydentu z udziałem obydwu wampirów. Już wcześniej Seraphine mógł otwarcie przyznać, że młody łowca jest pod wieloma względami atrakcyjny. Jego umysł, jego twarz, jego ciało i jego wyjątkowość – wszystkie te cechy sprawiały, że Seraphine nie potrafił oderwać od chłopca oczu. Nie sądził jednak, że w swej arogancji posunie się do tego, by ubiegać się o względy dziecka, które poznał zaledwie parę tygodni wcześniej. Co prawda – spędzali ze sobą przez ten czas niemalże każdą wolną minutę, ciesząc się swoim towarzystwem, a zatem nie oponując, ale…to pragnienie było czymś więcej niż głodem warunkowanym przez krew Enzo. Seraphine gustował w jego krwi, ale było w tym młodym wampirze coś jeszcze, czego chętnie by skosztował.
Był zawiedziony, gdy chłopiec zdecydował się pocałować go w policzek, ale nie zaskoczony. Enzo miał w sobie ogromne pokłady niewinności, które sprawiały, że Seraphine’owi tym trudniej było ubiegać się o cielesność nastolatka. Enzo był jeszcze tylko dzieckiem, a Lusignan być może cieszył się reputacją okrutnego, naznaczonego przez Szatana stworzenia…ale również czuł wobec chłopca ogromną odpowiedzialność. Nie byłby w stanie pozwolić na to, by chłopcu coś się stało, a gdy zaś uświadomił to sobie – uderzyła go świadomość tego, że sam prowadził go ścieżką pełną pułapek i niebezpieczeństw. Prowadził go prosto na śmierć.
– Och, rzeczywiście – odparł w odpowiedzi na spostrzeżenie Enzo odnośnie nieprecyzyjności wypowiedzi. Seraphine miał z tym problem… – Będę o tym pamiętał, gdy wygram też tę partię. – Mężczyzna był pewien siebie i nie było w tej pewności nic fałszywego. Nie karmił swojego ego kłamstwami, dzięki którym miałby poczuć się lepiej ze swoimi kompleksami. Po prostu…był dobry.
Tak też rozpoczęła się kolejna partia, której trwanie wydłużyło się na kilka chwil więcej niż długość poprzedniej rozgrywki. – Enzo, powiedz mi… – zagaił wampir w oczekiwaniu na ruch przeciwnika. – …jak idzie ci szukanie mojego skarbu? – dokończył swoje pytanie i uśmiechnął się do chłopca delikatnie. Wiedział, że Enzo nie siedział w jego domu bezczynnie. Był już od dawna na tropie tego, czego potrzebował Seraphine i co zlecił chłopcu odnaleźć. Pytanie tylko czy wiedział już czego szuka? Czułby się ogromnie zawiedziony, gdyby okazało się, że musi Enzo tłumaczyć dokładnie treść powierzonego mu zadania.
Enzo szybko dopełnił kilku liczących się ruchów, ale i tym razem nie miał szans przeciwko staremu wampirowi. Mężczyzna miał dużo czasu na studiowanie strategii tej gry. Gdy ten zaś wygrał – i tym razem jedynie oparł się się o swoje krzesło i wbił wyzywające spojrzenie w młodego przeciwnika. Gra nadal trwała. – Chodź tu, Enzo – polecił miękko chłopcu, a gdy ten niepewnie podniósł się ze swojego miejsca i powoli zbliżył się do Lusignan – ten skinął na niego dłonią, dając mu znak ku temu, by się pochylił. Uroczo zarumieniona twarz Harveya znalazła się tuż przed tą Seraphine’a. Chwilę zajęło nastolatkowi skrócenie tej odległości między nimi i delikatne muśnięcie warg wampira. Oczywiście, to nie wystarczyło mężczyźnie, który zamiast puścić wolno chłopca i pozwolić mu się oddalić na więcej niż kilka centymetrów – chwycił w długie palce ładną szczękę Enzo i z powrotem ją do siebie przyciągnął.
Ostatnio zmieniony przez Voldemort dnia Wto Paź 16, 2018 10:17 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #56Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 6:56 pm | |
| Enzo był zawzięty, a tym bardziej wtedy, gdy sam przyczynił się do własnej zguby. Wiedząc, że przez własny błąd znalazł się w takiej sytuacji, kilkukrotnie mocniej pragnął udowodnić, że może się z niej jeszcze wykaraskać. Dlatego skupiał swój wzrok na szachach zupełnie tak, jakby to pozwoliło mu je zaczarować. Jednakże skupienia, które tak ważne było w tym momencie, nie potrafił zebrać na tyle dużo, by choć zbliżyć się do wygranej. Mimo że usilnie wpatrywał się w szachownicę, z łatwością i zupełnie niezamierzenie wyłapywał kątem oka palące spojrzenie Seraphine’a. Gdy patrzył tak na niego Rouvroy, miał ochotę zawartością własnego żołądka przykryć mu tę gębę i cyniczny uśmiech. Kiedy to Seraphine wpatrywał się w niego, jakby był najbardziej zachwycającym skarbem świata, który wciąż czeka na to, by o niego zawalczyć i posiąść... Enzo robiło się gorąco na samą myśl, a jednocześnie przeklinał się w duchu, że też jest mu w stanie coś tak żenującego przejść przez głowę. Z jednej więc strony chciał wygrać, by coś udowodnić, z drugiej... Przegrana dawała mu szansę na zobaczenie, jak rozwinie się sytuacja. Ten krótki moment, gdy nachylał się nad wampirem i ten jeden wcześniej, gdy ten zbliżył się do Enzo na dachu, uświadomiły chłopcu jak miłe są podobne zbliżenia. Za każdym razem rosło w nim ogromne napięcie, które pragnęło znaleźć ujście. W dłoniach Seraphine’a. Enzo właściwie sam zszokowany był własnym rozbiciem emocjonalnym i koniecznością walki z niechęcią do tego typu praktyk, a najczystszym, ogromnym podnieceniem, wzbierającym w nim na myśl o nich. Gdyby tylko znaleźli się tak blisko jak wtedy. Wtedy, gdy spragnione jego krwi kły Lusignana tak łapczywie wbijały się w głośno bijącą tętnicę. Enzo słyszał każdą kroplę przelewającą się w usta wampira, szum w jego głowie nie był nieprzyjemny, a tylko wzmagał podniecenie. Dłonie wampira były na nim, jego pożądanie wylewało się z każdego gestu i ruchu, a Enzo czuł tak niesamowicie wyzwalającą bezsilność. Spłonął gwałtownym rumieńcem, uświadamiając sobie, że od jakiegoś czasu tępo wpatruje się w pionki, myśląc o czymś podobnie niepoprawnym i niedorzecznym. Gdyby tylko ktoś mógł usłyszeć jego myśli, Enzo spaliłby się ze wstydu. Udając, że wcale nie wspominał właśnie sytuacji, o którą przecież tak złościł się na wampira, wsłuchał się w jego słowa i w końcu przesunął pionek. – Powoli – odpowiedział spokojnie, odsuwając nieco kołnierz koszuli od swej szyi, odczuwszy nagłą potrzebę zaczerpnięcia większej ilości powietrza. Dlaczego było mu tak gorąco? – Zapewne łatwiej byłoby, gdybym wiedział o czym mowa – stwierdził najoczywistrzą oczywistość, nie poprosił jednak o zdradzanie sekretu. Domyślał się już czym ów skarb może być i był przekonany, że Rouvroy to na razie jego najlepszy trop, który będzie musiał odpowiednio wykorzystać. Znalezienie tego jest kwestią czasu. – Nie martw się, wywiążę się ze swojej części umowy – zapewnił z lekkim, zupełnie pewnym siebie uśmiechem, ciesząc się, że wampir podrzucił mu inny temat do rozmyślań, niż jego szpony przesuwające się po rozgrzanej skórze Enzo. Dalsze skupieniena grze stało się odrobinę łatwiejsze. *** Milcząc, ponuro wpatrywał się w szachownicę i choć wcale tego nie chciał, czuł jak znajome napięcie zaczyna na powrót w nim rosnąć. Wiedział co oznacza ta przegrana, Seraphine nie popełni ponownie tego samego błędu. Bał się nawet na niego spojrzeć. Gdy usłyszał subtelne polecenie wampira, z zaskoczeniem odnotował nader wyraźny dreszcz przebiegający po jego plecach. Zacisnął usta w wąską linię, jakby zbierał siły na podniesienie się z miejsca, aż po dłuższej chwili w końcu uniósł się na nogi, wciąż nie podnosząc na mężczyznę wzroku. Podszedł i przysiadł na nogach, a znalazłszy się twarzą nieco niżej twarzy Seraphine’a w końcu zwrócił czarne oczęta wprost na te drugie, tak zachłannie się w niego wpatrujące. Miał ogromną nadzieję, że gorąco, które czuje na twarzy to tylko jego wyobraźnia. Wciąż nie zamierzał tańczyć tak jak mu zagra. To, czym uraczył Seraphine’a ciężko było nazwać pocałunkiem, bowiem ledwie i na krótki moment złączył ich wargi. Niestety, tym razem wampir nie pozwolił mu się odsunąć. Niestety? Czy na pewno? Gdy długie palce objęły jego podbródek, przyciągając znów do ciepłych warg, Enzo nawet nie próbował się wyrwać. Jakaś jego część pragnęła się temu poddać i okazała się całkiem przekonująca w swych pragnieniach. Ich usta się złączyły i choć powinno być to coś zupełnie dla Enzo normalnego – nie było. Czuł się tak, jakby sam ten niewinny pocałunek mógł sprawić, że zaraz uniesie się w powietrze. Jego ciało płonęło z gorąca, a nogi drżały. Kiedy uchylał usta, by pozwolić językowi wampira wsunąć się między nie i z lekkim wahaniem odpowiedział na ten akt, miał wrażenie, że podniecenie wylewa się z niego tak, że staje się żywą materią. Wiedział, że tę nienaturalną wrażliwość zawdzięcza głównie swojej nowej naturze i cholernej [i]wyjątkowości[i] bycia łowcą-wampirem. Gdy do tego dodało się zabierającego swą obecnością powietrze Seraphine’a, brak jakiegokolwiek doświadczenie Enzo i wspomnienia sprzed kilku dni, powstać mogła tylko wybuchowa mieszanka sprawiająca, że chłopiec zupełnie tracił panowanie nad niektórymi zmysłami, a już na pewno nad własnym rozumem.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:03 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #57Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 8:21 pm | |
| Seraphine raptownie zaczerpnął powietrza, gdy skłonił Enzo do tego, by delikatnie rozchylił wargi. Mężczyzna nie spodziewał się, że wstrząśnie nim to doświadczenie do tak obezwładniającego stopnia. Enzo miał w sobie jeszcze więcej niewinności, niż początkowo Seraphine się spodziewał. Chłopiec, bowiem nie miał absolutnie żadnej wprawy…w całowaniu. Nie oznaczało to jednak, że Lusignan nie mógł cieszyć się tym doznaniem, bo działo się wręcz przeciwnie – cały ten brak wprawy obudził w nim ukryte głęboko skłonności. Mimo, że początkowo ów zbliżenie miało sie skończyć na niewinnym pocałunku – Seraphine wątpił, że mu to wystarczy. Wnioskując też po tym, jak wyczuwalnie ciepłe były policzki Enzo – ten też nie był tak skory do ucieczki, jak zwykle.
Dla śmiertelnika ciało wampira było dotkliwie chłodne, ale dla innych tego samego gatunku wydawało się mieć zupełnie normalną temperaturę. Enzo jeszcze niedawno był człowiekiem, a zatem posiadał jeszcze puls, który za jakiś czas niemal zupełnie zaniknie, a także…nadzwyczaj ciepłą skórę w porównaniu z tą Seraphine’a. Starszy wampir czuł pod swoimi palcami jak rozpalony był Enzo i miał ochotę pławić się w tym cieple.
Nadal nie odrywając się od jego ust – podniósł się z fotela, ciągnąc za sobą chłopca i kładąc jedną ze swoich dużych, zimnych rąk na jego talii. Druga nadal pieściła swoim kojącym dotykiem policzek dziecka. Gdyby był człowiekiem zapewne już dawno zabrakłoby mu oddechu, ale na szczęście nigdy się nie przekonał o tym, jak niepraktyczne jest posiadanie wydolności tlenowej. Uznał jednak, że potrzebuje spojrzeń Enzo w oczy i ocenić to, jak okropnie będzie miał przesrane jeżeli posunie się za daleko. – Zaczynam myśleć, że dałeś mi wygrać – wyszeptał niemalże wprost w usta Harveya, gdy odstąpił go na kilka milimetrów. Mógłby go wziąć tu i teraz, gdyby tylko Enzo mu na to pozwolił. Ciemne oczy dziecka błyszczały zachęcająco i ciemniały jeszcze bardziej od podniecenia, jak w szale. Policzki Enzo z kolei były zupełnie czerwone. Widok ten rozpalał w starszym wampirze dawno zapomniane pragnienie, któremu ten miał zamiar się poddać. W sekundę później, Seraphine na powrót skrócił odległość między ustami łowcy i swoimi.
Lusignan pochłonięty pożądaniem nawet nie zorientował się, że cały ten czas kierował ich ku najważniejszemu meblowi w sypialni. Nie miał zamiaru jednak twierdzić, że wcale nie chciał, by się tu znaleźli, czemu świadectwo dał popychając Enzo na nie i zmuszając chłopca do położenia się na materacu. Błyskawicznie znalazł się tuż nad nim, odcinając mu drogę ucieczki. Jego dłonie błądziły po torsie, talii i udach nastolatka, który coraz chętniej poddawał się zabiegom wampira. Ten – czując ciężar nóg oplatających jego biodra – powoli stawał się coraz trudniejszy do powstrzymania. Lada chwila będzie to niemożliwe. Dokładnie tak, jak wtedy, gdy znaleźli się w opuszczonym mieszkaniu i Seraphine wpił się w długą i miękką szyję Enzo. Miał ochotę zrobić to znów i machinalnie jego pocałunki spłynęły niżej, by zatrzymać się na chwilę właśnie na apetycznej szyi. Powstrzymał się jednak od zaatakowania jej kłami i pozostał przy pieszczeniu jej językiem oraz wargami, sunąć jednocześnie jeszcze niżej, rozpinając wprawnymi palcami kolejne guziki koszuli Enzo. Niech Bóg ma go w piece w obliczu pokalania tego niesplamionego plugawością grzechu ciała, bowiem było to coś, z czego Seraphine nie miał intencji rezygnować.
Ostatnio zmieniony przez Voldemort dnia Wto Paź 16, 2018 10:17 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #58Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 8:58 pm | |
| O życiu łowcy w świecie wampirów i łowców właśnie, dużo się mówiło, ale w rzeczywistości mało kto wiedział jak takie wychowanie wygląda w długowiecznej, poważanej i szanowanej rodzinie Harveyów. Rodzina Enzo od pokoleń kolekcjonuje nazwiska przedstawicieli największych wampirzych rodów niczym trofea. Ale żeby stworzyć łowcę, który będzie zdolny przyczynić się do powiększenia tejże kolekcji, koniecznym była ciągła kontrola i rygorystyczne wychowanie, które wcale nie ograniczało się do samych treningów woli i ciała. Ważne było również to, by łowca całe swoje życie poświęcał jednej myśli i jednemu celowi – zabić jak najwięcej krwiopijców. Istniał podział ról, według którego dobierano metody wychowawcze. Enzo jako środkowego syna, od najmłodszych lat szkolono na mordercę, pilnowano by nic go nie rozpraszało i żeby postępował bez zająknięcia według planów stworzonych przez grupę strategiczną. Gdy wszedł w wiek lat dziesięciu, określono jego atuty, jako najlepsze do wykorzystania w skrytobójstwie i wspieraniu grupy z ukrycia. Tym bardziej ważne stało się, by machinalnie wykonywał to, co do niego należy. Enzo, choć od początku przejawiał dziwne, buntownicze zachowania i niechętnie podchodził do łowczych praktyk, nie mógł udziec od tego rygoru. Wychodził jedynie do szkoły, a jeśli udało mu się znaleźć czas na towarzystwo, było nim towarzystwo innych łowców. Miał czas jedynie na naukę, szkolenie się i słuchanie starszyzny. Seks powinien służyć mu jedynie do spłodzenia potomków, gdy już przyjdzie na to pora. Enzo nie miał ani czasu, ani nawet ochoty na choćby oglądanie erotyków. Do tej pory nie myślał zupełnie o niczym, co można określić mianem seksualności. To, co właśnie wyprawiali, było dla niego zupełnie obce, a tak gwałtownych emocji idących za niewinnym pocałunkiem, zupełnie nie mógł się spodziewać. Gdy tylko ich języki połączyły się w tańcu, Enzo stracił zdolność myślenia. Kierowały nim instynkty i tłumione dotąd żądze. Był pojętnym uczniem i nawet, jeśli z początku wydać mógł się nieporadny, po kilku chwilach oddawał pocałunki z równym zaangażowaniem, co Lusignan. Nie odnotował kiedy znaleźli się na łóżku, ale to nie zaalarmowało go w najmniejszym stopniu. Było mu tak dobrze. Zimny dotyk dużych dłoni sunących po jego nienaturalnie rozgrzanym ciele był tak niesamowicie kojący, przejmujący i wypełniał w całości myśli Enzo. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że traci kontrolę na tyle bardzo, iż jego oczy już jakiś czas temu przybrały złoty kolor. W głowie szumiało mu od alkoholu i podniecenia, gdy poddając się zupełnie dotykowi mężczyzny, kurczowo zaciskał palce na prześcieradle, odchylając głowę, by móc swobodniej wypuścić głośne oddechy. Serce kołatało mu tak dotkliwie, że gdyby wciąż był człowiekiem, zdecydowanie zszedłby na zawał. Słyszał jego bicie, spowodowane zatraceniem się w oddechu, dotyku, spojrzeniu i bliskości Seraphina, ale także czymś jeszcze. Enzo denerwował się. Niepokój wypełnił go aż po koniuszki palców, gdy dłonie Seraphine’a rozbierały go powoli, a lodowate usta błądziły po pulsującej szyi. Chciał być jeszcze bliżej. Jeszcze, jeszcze. I jeszcze...Oplótł talię wampira długimi nogami, nieświadomie unosząc biodra, a dreszcz, który nim targnął sprawił, że spomiędzy rozchylonych warg wydobył się zduszony jęk. Chciał więcej. Chciał poczuć adrenalinę, którą upajał się wtedy. Długie palce wsunęły się między włosy Lusignana, a szyja zachęcająco odchyliła się mocniej. Złote spojrzenie bezwładnie posunęło do sufitu. – Seraphine... – Szept Enzo brzmiał jak zaproszenie. Jego głos drżał, a oddech się urywał. Zacisnął palce mocniej na włosach wampira, tak boleśnie czując dotyk jego ust na przyspieszającej tętnicy. – Chcę... ach... Wbij się we mnie – wyjęczał jak w ekstazie, a język sam niósł nieprzemyślane prośby. Na czerwonych, nabrzmiałych ustach zamajaczył słaby uśmiech. – ... Kłami – dodał, oblizując zaschnięte wargi. – Zrób to. Proszę... – wyszeptał słabo, przymykając oczy i drżąc na ciele tak mocno, jakby od spełnienia dzieliły go zaledwie sekundy.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:04 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #59Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 10:02 pm | |
| Tysiąc lat to bardzo długi czas do przeżycia, który nie sposób spędzić w samotności lub w towarzystwie rodziny pełnej krwiopijców. Stare i „rasowe” wampiry nigdy nie były odpowiednimi kompanami do rozmów. Seraphine szczerze nienawidził swojej rodziny, więc przebywanie z nimi w czasie, gdy odczuwał największą samotność nie wchodziło w grę. Zarówno ojciec, jak i matka byli okrutnymi despotami. Byli piękni, wielowieczni, dystyngowani, wykształceni…i zepsuci. Ilekroć ktoś zbłądził na tyle, by z nimi obcować – wyczuwał obrzydliwy odór padliny. Byli bezlitośni dla ludzi, ale największą brutalnością raczyli swoje pociechy, z którymi nie chcieli mieć nic wspólnego. Seraphine miał niegdyś ogromnie wiele rodzeństwa, ale połowa z nich zmarła z rąk jego własnych rodziców. Można się spodziewać, że nigdy zatem nie łączyły go z matką i ojcem zbyt ciepłe stosunki. Gdy tylko Seraphine dorósł do wieku młodzieńczego – uciekł z domu. Nie potrzebował nikogo brać ze sobą, bo jak mu się wydawało – wolał samotność. Szybko ta mu zbrzydła i młody wampir począł szukać towarzystwa w gospodach, burdelach, rynsztokach. Przez wiele lat zostawiał za sobą ścieżkę pełną trupów. Dopiero po jakimś czasie uznał towarzystwo ludzi jako coś bardziej wartościowego niż pożywienie lub ujście dla wzburzonych emocji. Seraphine wdawał się w burzliwe romanse, które trwały zazwyczaj jedną lub dwie noce. Tak minęło mu pierwsze osiemdziesiąt lat życia… W końcu mu obrzydło upijanie się do nieprzytomności, wydawanie skradzionych pieniędzy… W wieku stu lat uznał, że niezgorszym pomysłem będzie powrót do domu. Wtedy zrezygnował z alkoholu, narkotyków, morderstw na rzecz studiowania, czytania, rozwijania umysłu. Nigdy jednak nie udało mu się zrezygnować z jednej rzeczy – uciech cielesnych.
Mężczyzna nie wiedział jak długo jeszcze zdoła się powstrzymać przed dobraniem się do spodni Enzo. Prawdodpobnie była to kwestia chwil, kwestia kolejnego, zachęcającego do działania jęku, który przyprawiał Seraphine’a o szaleństwo. Jego oczy już dawno pociemniały, a kły były bardziej niż gotowe do działania, więc gdy słabe błaganie dotarło jego uszu – wypowiedziane słowa nie pozostawiły go obojętnym i głuchym. Palce wplecione między kosmyki jego włosów przyjemnie mrowiły i podsycały ochotę wampira. – Nie masz nawet pojęcia z jaką lubością spełnię twoją prośbę – wymruczał lubieżnie, spoglądając na szyję chłopaka, w którą miał się wgryźć jako pierwszą. Owszem, nie planował zatrzymać się tylko na niej. Istniało milion miejsc na ciele Enzo, które Seraphine miał ochotę gryźć lub ssać. Bez chwili zawahania wbił się boleśnie w szyję nastolatka, przylgnąwszy swoim ciałem do tego, które wiło się pod nim.
Z gardła chłopca wyrwał się krzyk, którego starszy wampir nie próbował nawet zgłuszyć. Ból Enzo wymieszał się z rozkoszą, gdy Lusignan w uniesieniu posilał się jego krwią. Nie mógł jednak zabrać jej zbyt wiele, bo Harvey mógłby stracić przytomność, a Seraphine nie mógł do tego dopuścić nim nastolatek dojdzie. Wampir czuł doskonale twardość między nogami Enzo, ale to, jak bardzo była ona nabrzmiała zwiastowało niewiele czasu.
Seraphine wypuścił spomiędzy swoich kłów szyję chłopca, by zedrzeć z niego następnie koszulę i wbić się ponownie, ale tym razem, bo w jego biodro. Jego dłonie powoli przesuwały się po ciele i udach Enzo. Choć Seraphine miał ochotę zedrzeć z niego każdą część garderoby, a następnie kochać się z nim przez resztę nocy – wiedział, że nie będzie potrafił tego zrobić. Nawet w momencie, gdy sam potrzebował spełnienia.
|
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #60Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 10:46 pm | |
| Gdyby myślał trzeźwo, nie potrafiłby pojąć, jakim cudem prosi Seraphine’a o coś, przez co kilka chwil wcześniej był oburzony. Nie myślał trzeźwo oczywiście, ale także sytuacja się różniła. Wtedy był to napad na jego strefę osobistą, Lusignan siłą wziął to co chciał, a Enzo nie miał pojęcia co się dzieje. Teraz sam prosił się o ten ból, sam chciał poczuć ostre kły wampira zatapiające się głęboko w jego szyi, a potem pozwolić rozlać się po ciele ekstatycznej przyjemności, której nie sposób pojąć umysłem, ani żadnym z pojedynczych zmysłów. Rozgrzany do granic łowca oczekiwał w napięciu na znajomy ból, aż nieświadomie wstrzymał oddech, który aż do tej pory szaleńczo i głośno wydobywał się z jego gardła. Zadrżał mocno kiedy poczuł przeciągający się dotyk zimnych warg, a potem krzyknął niekontrolowanie czując tępy ból, promieniujący i do głowy, i do ramion. Ból był rozdzierający; z kącików szeroko rozwartych, wywracających się ku górze oczu, popłynęły stróżki łez, ciało Enzo jednak zatrzęsło się w niekontrolowanym spazmie przyjemności, która w sekundę później opanowała całe jego wnętrze i umysł. Gdyby tak mocno się nie powstrzymywał, gdyby tak desperacko nie próbował przedłużyć tych niesamowitych, straceńczych dla jego twarzy i przekonań chwil, już w momencie, gdy poczuł kły Lusignana głęboko w sobie, skończyłby porażająco szybko. Francuz nie musiał go nawet dotykać tam, gdzie normalny człowiek mógłby tego oczekiwać. Enzo ostatkiem woli powstrzymywał się od spełnienia, wyginając się i wijąc pod falami rozprzestrzeniającej się i wzmagającej z każdą chwilą rozkoszy. – Seraphine... – wyszeptał znów, zaciskając z bólu zaostrzone kły, gdy zęby mężczyzny tym razem wbiły się dużo niżej. Mając świadomość, że jego twarz jest tak blisko... Jęknął głośno, mocniej wpijając, już wszystkie szpony, w materac łóżka. Zmusił się do uniesienia jednej z drżących dłoni, by na ślepo podążyć nią do zakrwawionego podbródka Lusignana i przyciągnąć go z powrotem do swojej szyi. – Jeszcze... – wymruczał nieobecnym tonem, a gdy wampir usłuchał, Enzo zupełnie przestał powstrzymywać swoje głośne jęki, westchnienia i pomruki, całkowicie odpływając. Szybciej płynąca przez alkohol krew stanowczo za szybko opuszczała jego ciało, ale Enzo nie dbał o to. Nie dbał o nic. Zamknął oczy, pochłonięty ogarniającym go, niepokojąco wyraźnym, przenikliwym i otumaniającym uczuciem rozpadania się na miliony chaotycznych kawałków. Jego biodra wygięły się samoistnie, głośny, drżący pół-krzyk opuścił gardło, a dłoń zacisnęła mocno na włosach pożywiającego się wampira. Na kilka długich sekund, mógłby przysiąc, znalazł się w innym wymiarze. Oddychał szybko i płytko, gdy jego nadgarstek rozluźnił się i płynnie opadł wzdłuż ciała. Wszystko wróciło do niego z zaskakującą wyrazistością. Znów widział świat wokół, ale światem tym w tym momencie był jedynie Seraphine i jego pochłonięte żądzą, przepięknie ciemne, wpatrujące się w niego oczy. Enzo był zbyt zmęczony i słaby, by myśleć o tym, do czego właśnie doprowadził. To czego doświadczył przed chwilą, było... Warte wszystkiego. Pewien był, że żaden narkotyk nie mógłby przynieść mu takiej ekstazy jak zrobił to cholerny Lusignan ze swoimi cholernymi, złaknionymi krwi kłami. Ale mimo zmęczenia, zażenowanie bardzo wyraźnie przebiło się do świadomości Enzo. Nawet go tam nie dotknął. Jeśli wcześniej był czerwony, teraz jego twarz musiała stanąć w żywym ogniu. Odwrócił naznaczone wciąż podświadomymi łzami spojrzenie i utkwił je w filarze łoża. Ostatkiem woli powstrzymał się, by nie zakryć twarzy poduszką jak zawstydzona panna. Było mu wstyd. I teraz chciał przede wszystkim żeby wszystko zniknęło. Razem z Seraphinem. Był taki zmęczony... I głodny. Złote oczy, powracające płynnie do zwyczajowego koloru, niepewnie zwróciły się na niezaspokojonego wampira, a płytki oddech bardzo powoli zaczął się normować. Kropelki potu powoli spływały po jasnej skórze Enzo. Nawet jeśli chciał powiedzieć cokolwiek, by odwrócić uwagę od własnej żałosności i zażenowania, nie miał pojęcia co mogłoby to być. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, a w jego głowie majaczyło nic więcej, jak przejmująca, frustrująca pustka.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:05 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #61Temat: Re: Pris au piège Wto Paź 16, 2018 11:41 pm | |
| Odpowiadał na błagania Enzo, gryząc jego ciało, wpijając się boleśnie i dostarczając im obydwu największej rozkoszy. Kolejne jęki przeszywały przestrzeń pokoju. Seraphine nie zastanawiał się nad tym nawet jak wielu z tych krwiopijców, których gościł w swoim domu dzisiaj, śliniło się na myśl o tym, co dzieje się w tej sypialni. Dźwięki, które wydawał Enzo były na tyle jednoznaczne, że nie można było tego pomylić z niczym innym. Conajmniej połowa bankietu musiała Seraphine’owi zazdrościć… Gdyby zaś Lusignan dostał ich w swoje ręce – zapewne już dawno krew wyciekałaby im uszami. Wszystko bowiem co dotyczyło jego i Harveya…dotyczyło tylko ich dwójki. Biodra chłopca uniosły się w spazmie przyjemności do góry, posyłając falę przyjemności po ciele wampira, gdy jego własne wyszły na spotkanie tym drugim. Chwilę później – Enzo doszedł przy akompaniamencie krótkiego krzyku, zaciskając palce na włosach mężczyzny i przyprawiając go o syknięcie bólu. Jego usta odstąpiły skóry dziecka, by oczy mogły się nacieszyć widokiem spełnionego… kochanka? Czy może…ofiary? Czuł jak ciepła szkarłatna ciecz ścieka po jego szyi i dalej na klatkę piersiową, a po czym chowa się za połami szlafroka. Sięgnął palcami do ust, by otrzeć z nich krew, a jej widok na opuszkach przypomniał mu o bolesnej erekcji między jego własnymi nogami. Enzo wyglądał jakby miał stracić lada chwila przytomność, ale nie była to jedyna rzecz, która w tym widoku martwiła Lusignana. Chłopiec wydawał się tracić zupełnie poczucie rzeczywistości, co skutecznie sprowadziło Seraphine’a na ziemię. Wampir nachylił się nad chłopcem i spróbował się z nim porozumieć. – Enzo? Jak się czujesz? – wyszeptał mu pytanie na ucho, głaszcząc jego włosy. Wyglądało, że Harvey odpłynął i nic więcej Seraphine nie mógł dla niego zrobić. No może poza…wytarciem jego całego ciała z jego własnej krwi i… I oczywiście – Lusignan miał zamiar się tym zająć. Od razu po tym, jak pozbędzie się pewnego naglącego problemu w łazience. *** Seraphine nie mógł zasnąć. Krew Enzo dostarczyła mężczyźnie ogromnych pokładów energii. Ta działa, bowiem jak kokaina, ale…lepiej. Wampir mógł jedynie obserwować chłopca jak ten śpi i przygarniać go bliżej siebie, gdy ten poczynał się wiercić. Głaskał go po włosach, muskał jego skórę na ramionach, jego kark. Czuł jak bliskość Harveya koi jego umysł, zaprowadza spokój w jego duszy i odpręża jego ciało. Młodzieniec był bardziej niż zachwycający, więcej niż zwykłym nastolatkiem. Seraphine stawał się przy nim tym, czym nie był od dziesiątek lat – żywym istnieniem. *** Słońce wzeszło ponad horyzontem, hałasy w domu ucichły. Wyglądało na to, że goście poszli spać lub zupełnie zniknęli z domu Lusignana. Enzo nadal spał w łóżku, a Seraphine zaś opuścił je na rzecz przygotowania chłopcu śniadania. W kuchni zastał jedynie Ileanę, która na widok swojego Pana prawie zakrztusiła się kawą. – Dzień dobry, panie. Mam nadzieję, że dobrze pan… spał – odezwała się niepewnie i przygryzła wargi. – Aż tak było słychać? – spytał Seraphine, unosząc jedną brew w zdziwieniu. Ileana jedynie skinęła mu głową. – William zamknął całe piętro – powiedziała. Mężczyzna przystanął w pół kroku, przerwał robienie kawy i zmarszczył brwi. – …aż tak? – powtórzył zaskoczony. Ileana ponownie pokiwała głową. Aż tak. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #62Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 12:10 am | |
| Dziwne... Nic nie widzę, zdążył pomyśleć tyle, nim zmrużywszy oczy, które kategorycznie odmawiały mu posłuszeństwa, pozwolił w końcu opaść powiekom. Wiedział, że Seraphine coś do niego mówi, ale nie rozumiał sensu słów. Było mu tak błogo, przyjemnie i słabo. Odpłynął, mrucząc pod nosem coś niezrozumiałego, a spał tak dobrze, jak jeszcze nigdy. Do jego snów napływały same przyjemne bodźce, różne miłe obrazy i zachwycające wonie. Choć senna wyobraźnia Enzo pracowała na najwyższych obrotach, wyspał się za wszechczasy. Uchylił powoli powieki, mrużąc je zaraz od bijących po twarzy promieni słońca. Choć tego nie chciał, pozwolił by wspomnienia minionej nocy powoli wypełniły jego głowę. Automatycznie spłonął rumieńcem i , sto razy mocniej niż wczoraj, odczuł bolesne zażenowanie. Niepewnie podniósł się na łokciach, a uświadomiwszy sobie, że jest w pokoju sam, podniósł się również do siadu. Może zdoła uciec gdzieś na jakąś pustynię i sprawi, że nigdy nie będzie musiał mierzyć się ze szmaragdowym spojrzeniem Seraphine’a. Gdy usiadł całkowicie, od razu zrozumiał, że nici z ucieczki. W głowie koszmarnie mu się kręciło i właściwie ledwie siedział w pionie. Szyja promieniowała ostrym bólem, podobnie jak biodro. Enzo zmarszczył lekko brwi, odruchowo zakrywając dłonią pogryzioną część szyi. Wyglądało na to, że jego ciało pozbawione dostawy krwi, a na dodatek także swoich własnych zapasów, nie miało już sił na regenerację, nawet podczas snu. Nie mając za wielkiego wyboru, Enzo znów ciężko opadł na poduszki i wlepił spojrzenie w sufit. Co to w ogóle było? Ilekroć przypominał sobie co wyprawiał i do jakiego stanu się doprowadził ostatniej nocy, serce dosłownie stawało mu na kilka sekund, a potem podnosiło się do gardła. Cholerny stary zbok , to wszystko jego wina. Ale gdy doszedł do wspomnienia kłów wbijających się w jego tętnicę i ogarniającego całe ciało spełnienia – zmrożone serce zaczynało bić przynajmniej dwukrotnie szybciej niż normalnie. Gdy w końcu przeanalizował całą wczorajszą noc, uświadomił sobie, że w którymś momencie po prostu stracił przytomność. I z całą pewnością nie miał sposobności, by przebrać się do snu. Tym czasem na sobie miał jedynie bokserki i nic więcej. Czy ten plugawy krwiopijca byłby na tyle bezczelny, by go rozbierać i... I... Enzo chaotycznymi, zamaszystymi ruchami zakrył się kołdrą, zakręcił w kokon i zamknął ciasno oczy, jakby to miało odgrodzić go całkowicie od rzeczywistości. On go widział nago. I dotykał go... Tam. Tyle, że Enzo był wtedy nieświadomy, a to brzmiało jeszcze gorzej. Zrozpaczony Enzo uznał, że wszystko będzie dobrze, dopóki nie wyjdzie ze swojej bezpiecznej, kokonowej strefy. Nieważne co się stało. Musi po prostu udawać, że go tutaj nie ma. Może zdąży się pod tą kołdrą udusić, zanim Seraphine swoimi ubranymi w piękne słowa podchodami, nie spróbuje go spod niej wyciągnąć. I nawet nie miał bladego pojęcia, że nie tylko Seraphine wie, iż tej nocy nie przeznaczyli wcale na spanie.[/i][/i]
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:06 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #63Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 12:59 am | |
| Jedno wiedział na pewno – nie ma zamiaru uświadamiać Enzo, że istnieje duża szansa, że więcej niż jedna czy dwie osoby słyszały jego krzyki rozkoszy. Miał zamiar zresztą załagodzić ich spór, który lada chwila wykwitnie na podłożu zażenowania Enzo. Seraphine wiedział, że chłopiec tak po prostu nie przejdzie z tym do porządku dziennego ani nie potraktuje tego jak coś, czego nie należy się wstydzić. Miał dopiero osiemnaście lat… Seraphine go nie będzie winił jeżeli przez resztę dnia ten nie będzie miał ochoty go oglądać. Było to zupełnie zrozumiałe. Przynajmniej nakarmi chłopca. Wtedy zniknie. Czy Lusignan był zawstydzony jakkolwiek? Nie, absolutnie nie był. Był zadowolony, spełniony i…szczęśliwy. Czuł się jakby w jego życiu rozpoczął się zupełnie nowy etap. Powoli otworzył drzwi sypialni. Od razu zorientował się, że Harvey już nie śpi i choć nie widział jego twarzy – zorientował się w sytuacji doskonale. – Jak się spało? – spytał, nie ubierając słów w żaden ton. Chciał, ale lepiej było, by nie próbował rozgrzebywać tej świeżej rany. Lepiej poczekać aż się zabliźni. Wampir położył tacę z jedzeniem na łóżku. Przez jedzenie zaś oczywiście rozumiał sporą szklankę krwi oraz stek. – Zjedz to – polecił chłopcu, ale ten nawet nie poruszył się i nadal trwał zwinięty w kokon. Seraphine westchnął delikatnie, uśmiechnął się słabo, a następnie ruszył w kierunku swojej garderoby. To był odpowiedni dzień, żeby załatwić kilka spraw związanych z jego obywatelskim alter-ego. Kilkanaście minut później Seraphine był ubrany w koszulę i spodnie garniturowe. W ręce trzymał krawat oraz marynarkę, którą to odwiesił na krzesło. Krawat zaś począł wiązać. Zajęło mu to około kilku sekund, które spędził w pełni przyglądając się nadal nieruchomemu nastolatkowi. – Wychodzę załatwić kilka spraw. Nie musisz wychodzić dzisiaj z pokoju. Ileana przyjdzie do ciebie za jakiś czas – poinformował chłopca. Nadal zero reakcji. Seraphine wzruszył ramionami, porwał w ręce marynarkę i ruszył w kierunku drzwi. Następnie – opuścił pokój. *** Z jego ust nie schodził pełen zawstydzenia uśmiech, gdy dowiadywał się jak wielką furorę wywołał Seraphine zeszłej nocy, gdy nie tylko pojawił się na swoim bankiecie w sukience, ale też zniknął w połowie i zamknął się w sypialni z młodym łowcą w jednym celu. Fifi nie okazywała tego, ale nawet ją to bawiło. Ją i Arthura – jej „małżonka”. Arthur nie był tylko kolejnym z wielu stworzeń, które Fifi owinęła sobie wokół palca. Był jej wieloletnim przyjacielem. Zarówno ona jak i jej ojciec ufali mu. Arthur pochodził ze starego angielskiego rodu. Nie był wobec tego spokrewniony z Seraphine’m oraz Fifi. Stanowili doskonałą partię – wykształcony, zdrowy na umyśle, genialny, przystojny i godny zaufania oraz ona…równie idealna. Być może nieco bardziej genialna. Obydwoje Lusignan uwielbiali spotykać się z nim…w różnych okolicznościach. – To była najciekawsza część bankietu, Seraphine – zaśmiał się mężczyzna, pakując następnie widelec do ust. Siedzieli w restauracji. – Moim zdaniem…to było coś… – zaczęła Fifi, ale również parsknęła śmiechem. – Módl się tylko o to, żeby się nie dowiedział. Seraphine przewrócił oczami. – Myślę, że już od dawna wie. Wysłałem do niego Ileanę – odparł mężczyzna. Ileana oczywiście powie Enzo o wszystkim i wyręczy w tym Seraphine’a. – Ależ on jest tak młody – westchnęła Fifi i spojrzała na ojca z widoczną wątpliwością i współczuciem w oczach. – Droga córko, nie wszyscy mają tę przyjemność urodzić się w czasach bez prądu i kanalizacji. Daj mu trochę czasu – powiedział, pociągając następnie łyk wina z kieliszka trzymanego w dłoni. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #64Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 3:59 pm | |
| Zesztywniał natychmiast, gdy usłyszał w oddali kroki, coraz mocniej zbliżające się do sypialni Seraphine’a, a gdy te ustały przed drzwiami, zacisnął mocno powieki. Serce mu stanęło, gdy mężczyzna wszedł, a chwilę później już tak szaleńczo obijało się po jego klatce piersiowej, że był pewien, iż słychać je w całym pokoju nawet pomimo wstrzymywanego oddechu. Kiedy do równie nieruchomych co reszta ciała uszu dotarł spokojny, niewyposażone w żadne emocje głos, Enzo zakręciło się w głowie. Zacisnął kurczowo dłonie na kołdrze i jeszcze mocniej przykleił do niej płonącą twarz. Nigdy stąd nie wyjdzie. Nigdy.Seraphine był na tyle rozsądny, żeby nie namawiać Enzo na wyjście ze swojego bezpiecznego, komfortowego ukrycia, więc łowca udawał, że zupełnie go nie słyszy i modlił się w duchu, by dał mu spokój. Na szczęście, wampir doskonale rozumiał sytuację i najwidoczniej nie chciał dodatkowo narażać się rozchwianemu emocjonalnie i umierającemu z zażenowania osiemnastolatkowi. Enzo był pewien, że nawet seks przyniósłby mu mniej wstydu niż to co... UGH! Podkulił nogi, zmniejszając jeszcze mocniej swoją, ciemną i wolną od spojrzenia Lusignana, strefę komfortu, a potem nastawił uszy, by wsłuchać się w odgłos odchodzących kroków. Gdy był całkowicie pewien, że gospodarz opuścił posiadłość, zamaszyście odrzucił od siebie kołdrę i stęskniony za powietrzem, zaciągnął się nim z rozkoszą. Jego nozdrza gwałtownie podrażnił intensywny zapach krwi, ku której natychmiast zwrócił bursztynowe ślepia. Umierał z głodu. Szklanka krwi i stek nieco poprawiły jego kondycję, ale zdecydowanie nie mógł mówić o żadnym zaspokojeniu. Wręcz przeciwnie, miał większą ochotę porządnie się pożywić niż wtedy, gdy ledwie siedział w pionie. Teraz jego rany zupełnie się zagoiły, ból ustał, a Enzo mógł zwiesić nogi z łóżka, wzdychając głęboko i zastanawiając się, co ze sobą począć. Właśnie intensywnie zastanawiał się nad sposobem, dzięki któremu mógłby unikać Lusignana przez resztę życia, kiedy do pokoju weszła Ileana, uprzednio zaalarmowawszy Enzo krótkim pukaniem. No tak, Seraphine wspominał, że dziewczyna ma go odwiedzić. Młody wampir z całych sił starał się nie wyglądać jakby coś się stało, a jednak już od wejścia rozpoznał, że coś jest nie tak z zachowaniem dziewczyny. – Hej słoneczko! Przyniosłam ci dokładkę. – Ileana przywitała się przechodząc próg pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Enzo zmrużył czujnie oczy, obserwując na jej twarzy dziwny, nieumiejętnie tłumiony uśmiech i roziskrzone rozbawieniem oraz złośliwością oczy, które co i rusz rzucały mu pojedyncze spojrzenia. Zachmurzył się natychmiast, ściągając brwi i wciąż podążał wzrokiem za ruchami dziewczyny, odstawiającej na stół tackę z dwiema torebkami krwi. Gdy wyprostowała się by spojrzeć na Enzo, kąciki jej ust drgnęły niebezpiecznie, na co ten zasępił się jeszcze bardziej, rzucając dziewczynie badawcze spojrzenie spod ściągniętych brwi. – Ileana. Czy chcesz się ze mną czymś podzielić? – ważył w ustach każde słowo, kiedy tak patrzył na dziewczynę, której kąciki ust coraz mocniej się unosiły. Po jego słowach, Ileana już zupełnie nie kryła niewinnie złośliwego uśmiechu i wzruszyła lekko ramionami. Jej spojrzenie powoli przesunęło się po szyi Enzo a potem z rozbawieniem pomknęło wzdłuż ciała, aż zatrzymało się na bokserkach. I wtedy właśnie Enzo uświadomił sobie, że wciąż nie ma na sobie nic oprócz nich. A gdy połączył ze sobą ten dziwny uśmiech rzucany mu od wejścia, to dziwne spojrzenie i mające go doprowadzić do szału, tajemnicze milczenie... Nie. To nie może być prawda.– Czy ty... Czy ktoś... Czy wy... – mamrotał z szeroko rozwartymi oczami, aż w końcu jedynie poruszał niemrawo ustami patrząc na dziewczynę, jakby właśnie dostał w głowę czymś ciężkim. – Czy każdy jeden wampir, który był tej nocy w rezydencji słyszał, jak dobrze się bawisz? – podsunęła mu dziewczyna, ze śmiechem łapiąc lecącą ku niej z zawrotną szybkością poduszkę, która przerwała w udzieleniu jednoznacznej odpowiedzi. Enzo słuchał jej bezczelnego śmiechu, samemu mając wrażenie, że zapada się w jakąś okropnie głęboką otchłań. Był przekonany, że nawet w dniu swojej śmierci nie był tak blady jak teraz. Z zażenowaniem i bezsilnością ukrył twarz w dłoniach, czoło opierając na długich palcach i wpatrywał się tak w jeden punkt, a jego oczy wyglądały, jakby lada chwila mogły wyskoczyć z orbit. Ileana litując się nad tym widokiem w końcu stłumiła śmiech, nie potrafiła jednak całkowicie pozbyć się z twarzy uśmiechu. – Wszyscy? – jęknął słabo Enzo, dziewczyna zaś potaknęła, w swym okrucieństwie nie zostawiając chłopcu nawet cienia nadziei. – Jezu Chryste. – Musiało być naprawdę źle, skoro powoływał się na ten konkretny niebyt. Zupełnie zapomniał jak wrażliwe są uszy wampirów. Zresztą, w stanie, w którym się wczoraj znalazł, zapewne nawet to nie powstrzymałoby go od całkowitego oddania się przyjemności. Wszyscy słyszeli jego... Nie. – Chcę umrzeć – obwieścił z rozpaczą w głosie, jeszcze mocniej kryjąc twarz w dużych dłoniach. Ileana prychnęła, przysiadłszy obok chłopaka. – Przykro mi, jesteś martwy. – Choć pastwienie się nad Enzo mocno ją bawiło, zdobyła się na współczujące spojrzenie. Enzo nagle zdał sobie sprawę z tego jak wszystko to brzmiało i co mogli pomyśleć sobie wszyscy goście razem ze służbą. A przecież on go nawet nie dotknął! No... Przynajmniej nie tak jak wszyscy to sobie wyobrażają. Gwałtownie oderwał dłonie od twarzy i wlepił zdeterminowane spojrzenie w dziewczynę, która uniosła wysoko brwi widząc ten nagły zryw. – Ale my nawet nie...! My nie... – Pfffffffff – Ileana parsknęła tak głośno i nieelegancko, że aż musiała przykryć usta dłonią, a chwilę później walczyć ze łzami, które cisnęły się do ładnych oczu przez nagły napad śmiechu. Enzo natychmiast spalił buraka, żeby w chwilę później posłać jej mordercze spojrzenie. Nie rozumiał co w tym takie śmiesznego. – Urocze – wyszeptała przez śmiech, nieudolnie próbując go powstrzymać. – Mogłabyś? – warknął Enzo, coraz mocniej rozdrażniony tą sytuacją. Ileana wiedząc, że tylko bardzo cienka granica rozdziela od siebie humorki wampira, włożyła więcej starań w uspokojenie się, na jej twarzy jednak nieustannie majaczył nieszkodliwy uśmiech. – Picie krwi, Enzo! Picie krwi. Wszyscy słyszeli, że pan się na tobie pożywiał. – Enzo zmarszczył z niezrozumieniem brwi. Ileana w końcu westchnęła ciężko, widocznie rozczulona skrywaną niewinnością chłopaka. – Resztę można sobie tylko dopowiadać, ale nie sądzę, by ktoś miał na tyle odwagi, by robić to głośno. Enzo nie odzywał się, wciąż okropnie rozzłoszczony całą tą sytuacją. Gdy tylko się pożywi, ucieknie z tego domu, gdzieś, gdzie nikt go prędko nie znajdzie. – No daj spokój, to normalne. Pożywianie się na ludziach jest bardzo przyjemne, gdy się tego chce. Myślę, że wiele osób po prostu zazdrości ci tej sposobności. – Ileana w końcu zlitowała się zupełnie i zamiast ciągnąć swoje małe złośliwości, przeszła do etapu załagadzania sytuacji. – Nie jestem człowiekiem – przypomniał z nieprzyjemnym wyrzutem Enzo, wstając gwałtownie, by sięgnąć po torebkę z krwią, jakby chciał potwierdzić tym samym swoje słowa. – To nie jest normalne. Obydwaj jesteśmy wampirami. Wampirzyca westchnęła lekko, uśmiechając się już zupełnie delikatnie i z lekkim współczuciem. Tak właściwie nie miała zbyt wielu argumentów na te słowa. To, co Seraphine i Enzo robili razem faktycznie nie było niczym normalnym. Zaprzeczali prawom natury, jakby samo bycie wampirem nie było wystarczającym okazem buntu wobec niej. – Cóż, żaden z gości tego nie wie. Tak czy inaczej, rozluźnij się trochę. Jesteś u siebie i masz specjalne względy u pana, co cię obchodzi to, że kilka wampirów słyszało jak miłe korzyści te względy przynoszą? – Dziewczyna uśmiechnęła się sympatycznie, a Enzo, choć wciąż wzburzony, rzucił jej powątpiewające, lekko ułagodzone spojrzenie. A może to krew, którą właśnie sączył, pozwoliła mu trochę powściągnąć emocje. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że to brzmi, jakbym był dziwką Seraphine’a? – Fuknął, ale w jego oczach nie było już złości, a jedynie iskierki rozbawienia. – Ups. – Ileana wzruszyła z niewinnym uśmiechem ramionami a chwilę później jęknęła z bólu, mierząc się z klepiącą jej potylicę dłonią Enzo. Enzo postanowił usłuchać słów dziewczyny, która dopiero niedawno opuściła pokój zmuszona powrócić do obowiązków. Ubrał się w ciuchy, które mu wcześniej przyniosła i postanowił udawać, że nic nie zaszło. Przynajmniej przed resztą domowników, bo konfrontacji z Seraphinem miał zamiar unikać, jak tylko będzie umiał. Dlatego, gdy uznał, że zaglądanie w szafki sypialni krwiopijcy go znudziło, opuścił w końcu pokój i udał się do prywatnej biblioteki mężczyzny. Stamtąd wyciągnął jedną z interesujących go pozycji i przeniósł się do ogrodu, znajdując ciche miejsce nieopodal fontanny. Odganiając od siebie natrętne myśli o zajściu sprzed kilkunastu godzin, oparł się o wiekowe, solidne drzewo i pochłonął w lekturze. Liczył na to, że Seraphine nie będzie go szukał. Łudził się jak tylko mógł. Naturalnie. Na szczęście nie musiał aż tak długo myśleć nad tym, by wampir przypadkiem nie zastał go tu w tym ogrodzie, gdyż zaledwie niecałą godzinę później, odezwał się telefon Enzo. Widząc na ekranie imię osoby, która stała najbliżej miana przyjaciela niż ktokolwiek inny, odebrał. – Hej gówniarzu. – Chłopak uśmiechnął się słysząc głos Thomasa. – Spotykamy się dzisiaj małą paczką ze studiów, co ty na to? Brunet znał znajomych Thomasa bardziej z widzenia, niż z jakichkolwiek bliższych kontaktów i pewnie normalnie nie miałby zbyt wielkiej ochoty wychodzić na żadną imprezę, ale dzisiaj telefon od kolegi był dla niego niczym ratunek zesłany przez niebiosa. – Będę u ciebie za pół godziny – zadeklarował i czym prędzej poszedł się zebrać. Uznał, że już całkiem nieźle opanował kontrolowanie swej wampirzej strony, ale wolał nie ryzykować i nie kusić losu, dlatego przez cały wieczór sączył tylko jedno piwo. To mu jakkolwiek nie przeszkadzało w zaskakująco dobrej zabawie. Paczka Tommiego okazała się bardzo fajnym środkiem na oderwanie od rzeczywistości i Enzo mógł w końcu przestać myśleć o Lusignanie. Nim nastała północ, wszyscy przenieśli się na miasto. Błądzili po kilku lokalach, aż w końcu zatrzymali się w jednej z większych knajp wyposażonych w parkiet do tańca. Enzo chcąc przede wszystkim skupić się na czym innym, niż na myśli o tym ile smacznych kąsków (dosłownie) się tu znajduje, bez najmniejszego sprzeciwu pozwolił wyciągnąć się na parkiet. Pierwszy raz był tak bardzo pozbawiony kontroli rodziny i brak tej kontroli niesamowicie mu odpowiadał. – No panie Harvey, ktoś tu przechodzi okres buntu – mruknął Thomas tuż nieopodal jego ucha, by zagłuszyć muzykę. Enzo zaśmiał się na te słowa, wzruszywszy ramionami. Okres buntu przechodził już od dawna. Teraz po prostu wiedział jak obchodzić się ze swoją rodzinką, żeby nie uprzykrzała mu życia aż tak. Miał ogromne szczęście, że nie jest najstarszym synem. Tak, zdecydowanie. Całkowicie oddał się zabawie i tańcowi, zapominając zupełnie o doczesnych problemach i troskach.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:07 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #65Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 7:28 pm | |
| Seraphine zmarszczył brwi na Florę, gdy ta oświadczyła, że francuski oddział ich spółki wymaga jego natychmiastowej interwencji. Flora mogła być twarzą większości przedstawicielstw w Wielkiej Brytanii, ale Francja była terytorium oryginalnego założyciela. – Wystarczy, że pojawisz się tam na kilka godzin – oświadczyła, wzruszając ramionami i przewracając oczyma. – Poproszę Thadeusa, żeby wykupił bilety lotnicze – oświadczyła i błyskawicznie wystukała wiadomość na telefonie. Następnie znów zwróciła swoje ciemne oczy na Seraphine’a. – Nie byłeś od rana w domu. Jakiś szczególny powód? – spytała, naturalnie, znając odpowiedź na to pytanie. – Myślisz, że dajesz mu przestrzeń, a tak naprawdę sam uciekasz? Sprytne. Seraphine spiorunował ją wzrokiem. – Uwielbiasz słuchać własnego głosu, prawda? – mruknął do dziewczyny zaczepnie, ale nie zaprzeczył niczemu, co powiedziała wampirzyca. Miała rację. Seraphine też potrzebował tej przestrzeni. *** – Jak to…wyszedł? – syknął Seraphine, wisząc nad Ileaną. Flora stała tuż przy jego boku. Na jej twarzy widniał wyraz obojętności. Uważała większość służby za niekompetentnych ludzi, którzy nie znali swojego miejsca. Oczywiście – była to jedyna namiastka rodziny, jaką miała, ale nikt jej nie kazał ich lubić. – Wy..wyszedł. Nie powiedział gdzie… – mówiła z ogromnym zakłopotaniem Ileana. Straciła chłopca z oczu na godzinę! Ostre spojrzenie skierowało się na Thadeusa, który gdy tylko poczuł na sobie jego wzrok – odpowiedział mu od razu w języku migowym, że również nie ma pojęcia, gdzie mógł zniknąć Enzo, ale podejrzewał, że ten mógł gdzieś pójść ze swoim przyjacielem – niejakim Thomasem. Seraphine warknął coś pod nosem, a następnie sięgnął po telefon komórkowy. W drodze do drzwi wyjściowych wybrał numer Ivesa. *** Zbliżała się godzina dwunasta w nocy, a Seraphine siedział w samochodzie nieopodal wejścia o knajpy, w której, według Ivesa, Enzo się znajdował. Seraphine czuł na sobie spojrzenie odbijające się w lusterku samochodu. Percival nie wiedział co o tym myśleć, więc nie próbował się odzywać i moralizować Lusignana. Był jednak niemalże stuprocentowo pewien, że Enzo nie będzie skakał z radości, gdy dowie się, że mężczyzna pofatygował się po niego osobiście. Jakiś czas później – przed wejściem do klubu zapanowało poruszenie. Postać Enzo w towarzystwie drugiego młodzieńca przystanęła nieopodal drzwi i odpaliła papierosa. Seraphine w jednej chwili zniknął z samochodu i zrobił to na tyle bezszelestnie oraz błyskawicznie, że Percival nawet nie zorientował się…kiedy. Dopiero, gdy mężczyzna znalazł się tuż obok Enzo – Percival zorientował się, że wampira nie ma w samochodzie. Zupełnie jakby się…teleportował. – Co my tu mamy… – wymruczał Seraphine, pojawiając się tuż za plecami Harveya. – Mam nadzieje, że wieczór mija wam spokojnie, chłopcy – zwrócił się do obydwu młodzieńców, ale jego wzrok wywiercał dziurę na wskroś w głowie Enzo. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #66Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 8:14 pm | |
| Enzo dawno nie czuł się tak swobodnie. Kiedy mieszkał w domu rodzinnym, nieustannie ktoś patrzył mu na ręce, a gdy udało mu się stamtąd wyrwać... Wciąż nieustannie ktoś patrzył mu na ręce, tyle, że innymi oczyma. Cały czas był w jakiś sposób kontrolowany. Ale ten raz się różnił. Nawet Ileanie nie powiedział, że wychodzi i gdzie wychodzi, a zanim udał się do domu przyjaciela kilka razy upewniał się, że nikt go nie śledzi. Później, gdy wychodzili na miasto również, niczym wprawiony paranoik, posprawdzał wszelkie możliwe kąty w poszukiwaniu produktów Seraphine’a. Ale nikogo nie było, nikt go nie pilnował, a Enzo był sam ze swoimi myślami, decyzjami i dobrą zabawą. Przez kilka godzin czuł się tak błogo wyzwolony, że gdyby ktoś śmiał mu przeszkodzić w napawaniu się tym uczuciem, gotów byłby porzucić go rekinom na pożarcie, bądź samemu wcielić się w rolę takiego rekina. – Więc? Jak tam sprawy z „opiekunem”? – zagaił Thomas, kiedy zostali sami przy stoliku oddalonym od parkietu na tyle, że mogli swobodnie rozmawiać. Enzo uniósł lekko brew i dopiero po chwili uświadomił sobie o czym mówi mężczyzna. Zupełnie zapomniał, że wspominał mu już o Seraphinie. Nie był też szczególnie zadowolony, że znów musi wrócić myślami do jego osoby. Mimo to swobodnie podjął temat i prychnął cicho słysząc ten znaczący akcent rzucony na ostatnie słowo. – Wciąż dość skomplikowane – przyznał, upijając łyk drugiego i ostatniego piwa, które miał zamiar spożyć tej nocy. – Czy to oznacza, że mam ci ścielić łóżko? – Dwudziestojednolatek patrzył na Enzo z rozbawieniem, tym większym, kiedy ujrzał głęboką zmarszczkę pomiędzy jego brwiami, tak jakby odpowiedź na to pytanie kosztowała go naprawdę wiele przemyśleń. – W zasadzie to tak – odpowiedział w końcu Enzo, uznając to za bardzo dobry pomysł. Nie będzie musiał mierzyć się z rzeczywistością przynajmniej do jutrzejszego południa, a to było mu bardzo na rękę. Pamiętał co prawda jak zły był Seraphine ostatnim razem, kiedy chłopiec bez uprzedzenia nie wrócił do jego posiadłości, ale wczoraj przecież ustalili, że nie jest w niej więźniem. To oznaczało, że Lusignan nie będzie robił mu z tego tytułu problemów, jeśli nie zechce wyjść na osobę zupełnie rzucającą słowa na wiatr. – No cóż, w takim wypadku, moje łóżko jest twoim łóżkiem. *** Było już grubo po godzinie pierwszej w nocy, gdy Enzo w towarzystwie Thomasa zdecydował się po raz kolejny wyjść przed budynek knajpy, aby zapalić. Młody Harvey rzeczywiście trzymał się swojego postanowienia i nie wypił więcej niż te dwa piwa, lecz mimo to dotkliwie odczuwał efekty walki z własną żądzą. A walczył długo i zawzięcie. Nie rozumiał, dlaczego ma taki problem z odrzuceniem od siebie wyobrażeń tego, jak rozrywa gardło każdemu z obecnych tu ludzi, skoro przecież tak solidnie pracował nad samokontrolą przez ostatnie tygodnie. Uznając, że palenie ukoi jego nerwy, zachłannie przyssał się do papierosa. Właśnie miał powiedzieć coś do Thomasa, gdy nagle poczuł za sobą silną, dobrze znaną obecność, a jeden rzut oka na wyraz twarzy jego towarzysza wystarczył, by przekonał się, że nie wyimaginował jej sobie. W reakcji na szorstki głos za sobą, jego serce natychmiast gwałtownie przyspieszyło. Nie wiedział co pojawiło się najpierw. Niepokój, chęć ucieczki, zawód, czy ta wściekłość, która ogarniała go z każdą sekundą dzielącą go od rzucenia się na Lusignana z łapami. Enzo przymknął oczy, jak gdyby nigdy nic kontynuując zaciąganie się papierosem, jednak drżenie dłoni zdradzało w jakim stanie się znalazł. – Ach, więc to jest ten opiekun – odparł Thomas wielce odkrywczym tonem, z lekkim zainteresowaniem wpatrując się w Seraphina, do którego Enzo wciąż odwrócony był plecami. – Skądże. Nie znam tego pana – odparł w końcu nastolatek, a w następnej chwili rzucił pod nogi niespalonego nawet w połowie papierosa i skierował się z powrotem do klubowego wejścia. Thomas przez chwilę się zawahał, jednak w końcu poszedł za Enzo, chwytając go w progu za ramię. Nachylił się do ucha chłopca. – Myślę, że powinniście porozmawiać. Moje łóżko nigdzie nie ucieknie – to powiedziawszy, klepnął Enzo po plecach i wołając jeszcze rześkie „powodzenia Enzo!”, zniknął za drzwiami. Brunet syknął ze złością, lecz po chwili wahania obrócił się w końcu przodem do Seraphine’a. Jego spojrzenie było mocno pociemniałe od wypełniającej je złości. Nie jest więźniem. Brak kontroli. Oczywiście. – Co ty tu robisz? – warknął, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Uczepił się tej wściekłości jak tonący brzytwy, bowiem gdyby z niej zrezygnował, na jego twarz wylałby się wyraz, którego nie chciał ukazać za nic w świecie. Wstyd, zmieszanie i... Szczęście.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:08 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #67Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 8:50 pm | |
| Powieka mu nawet nie drgnęła, gdy bolesne słowa Enzo dotarły jego uszu. Nie tylko jego ego ucierpiało, ale również uczucia. Nic przecież chłopcu nie zrobił, prawda? Był trochę…zaniepokojony, gdy dowiedział się, że jego podopieczny zniknął Bóg wie gdzie i Bóg wie z kim. Miał prawo się martwić. Seraphine miał wielu wrogów, a Enzo miał ich od zeszłego wieczoru o kilku więcej. Nie miał nic przeciwko temu, by Enzo wychodził z jego domu, bo – jak już wspomniał – nie był tam więźniem, ale…dlaczego chłopiec tak bardzo upierał się, by nikt nie wiedział gdzie idzie i kiedy ma zamiar wrócić? Czy ma zamiar wrócić? – Myślę, że doskonale wiesz…dlaczego tu jestem – zaczął mężczyzna od odpowiedzi na pytanie, mierząc napiętą twarz Enzo badawczym spojrzeniem. – Musiałem cię wytropić, żeby w ogóle dowiedzieć się, co się z tobą stało – powiedział. To nie był jednak koniec. – Myślałem, że wystarczająco dałem ci do zrozumienia, że nie cierpię, gdy znikasz bez słowa i ukrywasz się pod kamieniem na kilka nocy… – Seraphine był zdenerwowany, ale nie wydawał się wcale być wściekły. Jego osoba emanowała czystym zmartwieniem. – Potrzebowałeś przestrzeni, więc ci ją dałem, Enzo – syknął, postępując o krok do przodu. – Ale ty uznałeś, że to za mało. W oczach wampira odbijało się to, jak bardzo rzeczywiście był urażony. Seraphine zniknął z domu na cały dzień, a gdyby Enzo tego potrzebował, to nie wracałaby nawet przez dwa dni. Niestety, Harveyowi to nie wystarczyło. Przez chwilę mierzył chłopca wzrokiem nim odstąpił go, cofnął się o kolejne dwa kroki, a następnie odpalił papierosa. – Gdybyś… – Wampir przerwał w pół zdania, zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Olśnienie! Ezno wcale nie wyglądał na wściekłego. Seraphine całkiem często widywał Enzo na skraju wytrzymałości, w szale czy tracącego cierpliwość, ale…ten Enzo wyglądał jak naburmuszony kot, któremu ktoś nie poświęcił wystarczającej ilości uwagi. Konstatacja ta wywołała w wampirze krótki chichot. Jak mógł być takim głupcem? Nie miał zamiaru mówić na głos, do jakiego wniosku doszedł, ale zamiast tego rzucił na ziemię niedopałka i ponownie zbliżył się do dziecka. – Czekam na ciebie w samochodzie – mruknął, powstrzymując niebezpiecznie wesoły grymas wpływający na usta. Jego wzrok szybko otaksował ładną twarz osiemnastolatka, poświęcając sekundę więcej na pełne wargi. Następnie odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku zaparkowanego po drugiej stronie ulicy samochodu. *** – I jak poszło? – spytał znudzonym tonem Percival, spoglądając na ekran telefony i z równie dużym znużeniem przechodząc kolejny poziom w Tetrisie. – Dobrze – mruknął Seraphine i wzruszył ramionami, jak gdyby nic się nie stało. Percival z umiarkowanym, wewnętrznym rozbawieniem zauważył, że pomylił się co do Enzo. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #68Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 9:16 pm | |
| Enzo był wściekły. Część tej wściekłości służyła tylko temu, żeby przykryć inne emocje, ale kolejna część była zupełnie szczera i uzasadniona. Uzasadniała ją na pewno chwiejność emocjonalna Enzo, której nie był w stanie opanować, a także dzika żądza krwi, niedająca mu spokoju, mimo że spożył odpowiednią ilość płynu kilka godzin temu. Ale złość tę uzasadniało głównie przekonanie Enzo, co do tego, że miał prawo do swobody, do niebycia kontrolowanym i niezdawania relacji z każdego swojego ruchu. A Seraphine wszystkie te prawa deptał ciężkimi, bezmyślnymi krokami. I dopiero, gdy wampir zaczął mówić, w Enzo zaczęła wrastać właśnie ta druga część, odpowiedzialna za czystą szczerość ciężkiej do powstrzymania emocji. Lusignan nic nie rozumiał. Z każdym słowem rozjuszał łowcę coraz mocniej. Nie cierpię, gdy znikasz i ukrywasz się, tak, jakby wyjście ze znajomymi bez zdawania raportu temu cholernemu krwiopijcy, było przestępstwem! Enzo przed nikim się nie ukrywał, on po prostu wyszedł z tego zasranego domu, nie czując się w obowiązku nikogo informować, bo takiego obowiązku wcale nie miał. Ale to dopiero kolejne słowa doprowadziły Enzo do prawdziwego szału. Spuścił przymknięte oczy, licząc w myślach powoli, jakby to faktycznie mogło pomóc mu w uspokojeniu się. Włosy opadały mu na twarz, tak, że Seraphine nie mógł jej dostrzec. Dał mu przestrzeń! Och, cóż za łaska. A Enzo ważył się być zachłannym i wziąć sobie tej przestrzeni jeszcze więcej! Więc gdy nie postąpił tak jak życzył sobie jego cholerny stwórca, ten wysłał za niem jednego ze swoich psów gończych. Bo przecież Enzo nie miał prawa wyrwać się z jego szponów choć na jedną noc. Powinien pokornie przyjmować to, co łaskawie oferuje mu cholerny Lusignan. Uczucia i chęci Enzo się nie liczyły, liczyło się tylko to, żeby Seraphine miał wszystko pod kontrolą. Tak, jakby niedawna uległość chłopca zobowiązała go do czegokolwiek względem wampira. Tak, jakby tamtymi wydarzeniami jedynie podpisał akt własności. Nie traktował go w żaden sposób inaczej, jak tylko swoją własność właśnie. I jeszcze śmiał wyrzucać to Enzo prosto w twarz. Pod tym względem niczym nie różnił się od starszych Harveyów. Enzo wciąż nie podnosił wzroku, kiedy Seraphine najwidoczniej źle odbierając jego milczenie, wrócił do samochodu. Wściekłość i szał rozpierały go. Już od jakiegoś czasu czuł, że odbija się to na jego wyglądzie. Jeszcze trochę i zacząłby warczeć jak rozjuszone zwierzę. I właśnie dlatego, tylko dlatego, całą siłą woli zbierając resztki swojego rozsądku, po jakiejś chwili poszedł w ślady mężczyzny. Otworzył zamaszyście drzwi auta i pociągnął je w swoją stronę z taką siłą, że gdyby w ostatniej chwili nie przytrzymał ich palcami, niechybnie by się wyrwały, lub co najmniej wygięły. Dopiero znalazłszy się za przyciemnianymi szybami, otworzył oczy i pozwolił Seraphinowi dostrzec swoją opanowaną przez szaleńczą wściekłość twarz. Zaciskał zęby tak mocno, że jego kły wyryły w ustach dwie głębokie rany, to samo robił z wydłużonymi szponami. Gdy swoje ciemne, przepełnione dzikością spojrzenie uniósł na Lusignana, było ono tak chłodne, że mogłoby zmrozić całą okolicę. Wyglądał nie mniej, nie więcej jak udoskonalony łowca, mający jedno pragnienie – zabić.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:09 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #69Temat: Re: Pris au piège Sro Paź 17, 2018 11:56 pm | |
| Seraphine…nie był dobrym ojcem. Był fatalnym ojcem. Był okropnym ojcem, bowiem traktował swoje dzieci jak równych sobie. Mógł za to winić jedynie swoich rodziców. Oczywiście, że kochał Fifi i Wilfreda, ale…nie potrafił być uczuciowym, wyrozumiałym wzorem do naśladowania, czyli rodzicem. Był niecierpliwy, neurotyczny i rzadko kiedy potrafił zrozumieć emocje drugiego stworzenia. Można powiedzieć, że istota tak stara jak wampir nigdy nie będzie odpowiednio przystosowana do życia. Na pewnym etapie wszystko się zaciera i staje niewyraźną plamą obyczajów. – Chyba się wkurzył – zauważył Percival, spoglądając przez szerokość ulicy na Enzo. – Tak sądzisz..? – odparł niepewnie Seraphine i również spojrzał w tamtą stronę. Percival miał rację. Seraphine niemal odskoczył od chłopca, gdy ten wpadł do samochodu niczym tornado i pełnym chęci mordu wzrokiem zmierzył Lusignana. Wampir obserwował go przez chwilę w ciszy, wciągając powietrze przez zęby. Nie miał się czego bać, ale…jednak się bał. Bardziej niż jakiegokolwiek innego łowcy, którego kiedykolwiek spotkał na swojej drodze. – Enzo… – zaczął przyciszonym głosem i spróbował przyjąć na twarz prawdziwie neutralny wyraz. Chłopiec nie mógł zauważyć, że się boi. Seraphine uznał, że potraktuje te delikatną kwestię jak należy i podejdzie do nastolatka jak do agresywnego psa. Żadnych gwałtownych ruchów, nie uciekaj i co najważniejsze – za wszelką cenę chroń szyję. *** Milczeli całą drogę. Seraphine jedynie zerkał w kierunku Enzo, z nadzieją, że tym razem jego wyraz twarzy przestanie być taki tęgi, ale…nie spodziewał się po chłopcu aż takiej zawziętości. Znaleźli się na miejscu kilkanaście minut później, a gdy tylko samochód się zatrzymał – Enzo zniknął we wnętrzu budynku. Lusignan zaś niespiesznie wysiadł z samochodu i poczekał aż Percival do niego dołączy. – Wyjeżdżamy o siódmej – poinformował oschle młodego wampira, a gdy ten skinął mu głową – rozstali się. Percival podążył do swojej części domu, a Seraphine skorzystał z głównego wejścia, gdzie został powitany w drzwiach przez Wilfreda. – Ojcze – odezwał się wampir, chyląc przed nim delikatnie głowę. – Słyszałem, że planujesz wyprawę do Francji. Istnieje możliwość, że mógłbym się wybrać z tobą? Seraphine zmarszczył brwi na syna, ale nie przerwał swojej powolnej wędrówki do kuchni. Wilfred deptał mu po piętach. – Nigdy cię nie interesowała firma – zauważył Seraphine, zerkając na chłopaka kątem oka. Wiedział, że Wilfred wcale w cudowny sposób nie zapałał miłością do finansów. – Eh… – zawahał się wampir. – Chodzi o to, że nie do końca jestem mile widziany w Anglii. Wolałbym nie zostawać sam… Seraphine parsknął z gorzkim rozbawieniem. – Wiedziałem, że urodziłeś się tchórzem, ale nie sądziłem, iż aż tak okropnie żałosnym.Wilfred nadął policzki i wskoczył na blat, na którym przysiadł. Wampir ten cechował się niewielkim wzrostem, którego niedobór odbijał sobie na różne sposoby. – Jestem pewien, że ty też byłeś niegdyś zbiegiem… – wymamrotał. Seraphine spojrzał na niego z rozbawieniem. Oczywiście, że…nie był. – Mylisz się, synu – odpowiedział, zalewając czarną herbatę dopiero co zagotowaną wodą. – Komu się naraziłeś tak bardzo, że musisz trzymać tatusia za spódnicę?Wilfred nabrał powietrza w płuca, szykując się na wielką chwilę prawdy. – Mówi ci coś rok tysiąc sześćset osiemdziesiąty drugi? – zaczął niepewnie. Seraphine nie wydawał się rozumieć, o co może Wilfredowi chodzić. – Rosja? Tysiąc sześćset osiemdziesiąty drugi? – spróbował rozjaśnić. – Masz na myśli… tę rzecz? – Seraphine zaczął pojmować. Wilfred pokiwał powoli głową na co w odpowiedzi Lusignan również nią pokiwał. Stali przez chwilę w ciszy nim przerwał ją starszy wampir. – Rozumiem, że Sofia już wie jak się dzisiaj nazywasz? – spytał. – Wie gdzie mieszkam, wie jak wyglądam, wie nawet, że masz nowego chłopaka! – uniósł się w oburzeniu Wilfred po czym podskoczył w miejscu jakby coś mu się przypomniało w tej samej chwili. – Właśnie…pokłóciliście się? Wczoraj chyba się jeszcze dogadywaliście… Okropny humor Seraphine’a powrócił w jednej sekundzie, malując na jego czole brzydką zmarszczkę. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #70Temat: Re: Pris au piège Czw Paź 18, 2018 12:51 am | |
| Skupiał całą swoją wolę i wszystkie siły, żeby tylko nie rzucić się do gardła Seraphine’a, któremu w innych okolicznościach byłby wdzięczny za milczenie. Gdyby bowiem powiedział coś więcej niż jego imię, na co zresztą łowca zareagował ostrzegawczym zmrużeniem oczu i niespokojnym ruchem palców, na pewno nie zdołałby się powstrzymać. Przez całą drogę milczał, założywszy jedynie nogę na nogę i stukał długimi, wyposażonymi w szpony palcami o własne udo. Jego żywe emocje nie zelżały nawet na chwilę, dlatego właśnie, gdy tylko samochód się zatrzymał, Enzo z prędkością światła pognał do swojego pokoju, nie pragnąc zrobić krzywdy nikomu, a przede wszystkim sobie. Mógłby wymyślić różne sposoby, na które Seraphine spróbuje załagodzić sytuację. Mógłby zacząć od „przepraszam, porozmawiajmy”. Mógłby przyjść i pomóc Enzo w uspokojeniu szału, przypominając o sposobach, których go uczył. Mógłby poprosić gładko, żeby chłopiec dał mu znać, gdy będzie gotów porozmawiać, bo bardzo mu na tym zależy. Mógłby nawet przynieść mu krew, żeby niezbyt rozsądnym sposobem, ale jednak, załagodzić szalejące emocje Enzo. Mógłby też wysłać kogoś, kogo rozszarpanie przez łowcę w tym momencie było mniej prawdopodobne. Mógłby dużo, ale Seraphine wybrał pozostawienie walczącego z gwałtownymi emocjami i pierwotnymi instynktami łowcę-wampira samemu sobie. Prawdopodobnie w obecnym stanie, Enzo zdenerwowałaby każda z opcji, ale ta jedna wytrwale broniła miejsca na podium. Gdyby chociaż poszedł w jakiś kąt zastanowić się nad swoim zachowaniem! Ale nie, Seraphine uznał, a jak!, że utnie sobie pogawędkę przy herbatce. Enzo doskonale słyszał każde słowo, bowiem próbując się wyciszyć, podświadomie wyłapał z oddali głos Lusignana. Irytacja wzmagała w nim coraz mocniej, nieważne jak bardzo próbował doprowadzić się do porządku. W końcu z frustracją opuścił pokój trzasnąwszy drzwiami i żwawym krokiem podążył do źródła spokojnego głosu. Enzo znalazł się w większym szale niż dotychczas mu się zdarzało, a ten stary dureń postanowił go zupełnie zignorować? I to jeszcze po tym, co zrobili ostatniej nocy?! I po tym, co odwalił przed niespełna godziną?! Enzo oparł się o framugę drzwi kuchennych i krzyżując ramiona, nerwowo obijał paznokcie o jedno z nich. – Dobrze się bawicie? – warknął, usłyszawszy wcześniej, że rozmowa zeszła na jego temat. Wściekle złote oczy utknęły w Seraphinie i choć niewielkie to było pocieszenie, Enzo opanował się na tyle by schować wszystkie ostre części swego nowego ciała. – Chodź ze mną. – Jego ton był koszmarnie nieprzyjemny i wypełniony przejmującą wrogością. Nie interesowało go to, że Seraphine rozmawiał ze swoim „synem” i może chciałby utrzymać przed nim autorytet wampira niesłuchającego swoich kapryśnych, niedawno stworzonych wampirów. Enzo i tak był zaskakująco pełen dobrej woli, samemu przychodząc z propozycją rozmowy, której przypadkiem jeszcze nie zadeklarował. A może po prostu miał już po dziurki w nosie tego ignorowania jego osoby, szczególnie gdy ta zdzierała gardło wołając o uwagę choćby tym, że dał się doprowadzić do takiego stanu. Enzo zazwyczaj panował nad emocjami, które codziennie próbowały strawić go od środka i dopóki nie uczestniczyła w tym krew, dawał radę doskonale. W związku z tym, przejaw podobnego braku kontroli mógłby równie dobrze zostać uznany za esej traktujący o jego emocjach i o tym, jak bardzo wpływa na niego zachowanie, decyzje i osoba Seraphine’a. Nie wiedział nawet dokąd idzie, aż w którymś momencie zatrzymał się, zdając sobie sprawę z tego, że znaleźli się nieopodal niedużego wodospadu, który pomimo niewielkich rozmiarów, stanowił źródło dość głośnego szumu. Bardzo dobrze. Enzo nie chciał świadków tej „rozmowy”. Odwrócił się przodem do mężczyzny, łypiąc na niego nie mniej wściekle niż do tej pory. – Posłuchaj mnie dobrze i wbij to sobie do tego durnego, starego łba. – Przymknąwszy oczy, wziął głęboki wdech i miał nadzieję, że to mu nieco pomoże w dalszym pilnowaniu morderczych instynktów. – Wymienię ci kim nie jestem. Nie jestem twoim więźniem. Nie jestem twoim synem. Nie jestem twoim sługą. Nie jestem też twoim partnerem, przyjacielem, ani sprzymierzeńcem. – Jego głos wciąż był bardzo wzburzony i warkliwy, a mówił szybko, lecz wyraźnie. – I nigdy nie stanę się żadnym z nich, jeśli będziesz próbował kontrolować mnie jak pieprzeni Harveyowie. Jeżeli wydaje ci się, że to, do czego doszło ostatniej nocy dało ci jakiekolwiek prawo do rozporządzania mną, moim życiem i moimi decyzjami, to jesteś w dużym błędzie. – Zatrzymał się na krótką chwilę, żeby zaczerpnąć oddechu. Wyglądał także, jakby zawisł nad jakąś myślą i wahał się czy ją uwolnić. Wypluwanie z siebie tych wszystkich słów pomagało mu się opanować dużo bardziej niż wszystko, czego próbował do tej pory. – A jeśli, kurwa, się martwiłeś, to trzeba było to powiedzieć, zamiast wygłaszać mi kazania, do których nie masz prawa. Gdybyś wrócił kilka godzin wcześniej... – jego głos dziwnie się zachwiał, więc urwał w połowie zdania. Złość powoli odpływała z jego twarzy ustępując czemuś innemu. Zacisnął usta i pięści, spuszczając wzrok tylko na moment. – Czekałem na ciebie. – Warknął, lecz tym razem brzmiało to jak pełna żalu skarga, a nie objaw dotychczasowej furii. – Ale się spóźniłeś – dodał jeszcze ciszej, orientując się, że usunięcie emocji, których tak chciał się pozbyć przez ostatni czas, okazało się dużo mniej przyjemne w skutkach niż sądził. Czuł się zupełnie tak, jakby zrzucał z siebie zbroję chroniącą go przed całym złem tego świata. Bez zbroi wszystkie te niepotrzebne uczucia tęsknoty, wstydu, potrzeby bliskości, potrzeby bycia potrzebnym i zrozumianym, miały otwarte pole ataku, a atak ten odbył się ze zdwojoną siłą. Tym razem nie uniósł już wzroku.
Ostatnio zmieniony przez Ivan dnia Pią Paź 19, 2018 12:10 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #71Temat: Re: Pris au piège Czw Paź 18, 2018 9:57 pm | |
| Zmierzył chłopca beznamiętnym wzrokiem, gdy ten wywarczał pod jego i Wilfreda adresem nieuprzejmą zaczepkę. Wilfred otworzył usta, żeby się odezwał, ale mądrze zrezygnował z tego i nie ruszył się z miejsca. Następnie Enzo rozkazał swojemu stwórcy, by ten szedł za nim. Seraphine bez zawahania wykonał ten rozkaz – nie ze strachu, nie dlatego, że był słaby, ale dlatego, że nie widział powodu, dla którego miałby czuć się niepewny siebie w obliczu bycia jedynie rozsądnym.
Znaleźli się głęboko w ogrodzie, gdzie Seraphine wiele lat temu usytuował niewielkie oczko wodno z równie niedużym wodospadem. Lubił ten samotny kąt, a miał takich kilkanaście rozrzuconych po całej posiadłości – miejsc, o których większość nie słyszała.
Nie miał zamiaru się odzywać nieproszony. Powiedział już dzisiaj dosyć i choć wiedział, że dobrze jest mieć coś na swoją obronę – tym razem wolał zostawić wszystko w rękach osiemnastoletniego łowcy. Jak się okazało – nie zawiódł się. Zamiast mówić, mógł słuchać, a słowa wypowiadane przez Enzo tworzyły przed wampirem pełen obraz tego, z czym chłopiec się zmagał i jak w kółko Seraphine popełniał ten sam błąd, myśląc, że problem leży gdzie indziej. Trudno było mu się zacząć liczyć z innym istnieniem, gdy przez niemal całe życie ludzie, z którymi obcował byli albo jego służbą, w jakiś sposób mu podporządkowany lub zwyczajnie słabsi. Wyjątkowi do tej pory byli jedynie Fifi, matka Fifi oraz…Max. Z nimi naprawdę się liczył, ale na swój sposób. Cała trójka rozumiała jego wszystkie zachowania i akceptowała takim, jaki jest. Być może i oni byli mu pod pewnym względem oddani. Enzo nie potrafił się poddać. Nie akceptował półśrodków ani fuszerki. Do tego przejawiał wyraźne skłonności do impulsywności. Seraphine już zaczynał współczuć każdemu, kto narazi się Enzo, gdy ten już dojdzie do ładu ze swoimi emocjami, ciałem i przeznaczeniem.
Seraphine zauważył wyraźną zmianę w chłopcu nim jeszcze ta się uzewnętrzniła przez ton jego głosu. To, co z kolei Enzo powiedział – sprawiło, że wampir jeszcze bardziej poczuł się sobą zawiedziony. Przecież to wszystko działo się tuż pod jego nosem! Na oczach jego służby! Być może i on sam potrzebował przestrzeni, ale zachował się lekkomyślnie, zostawiając chłopca w tyle. Dlatego westchnął głośno w odpowiedzi na wszystkie te słowa, które padły z ust Harveya. W zamyśleniu nad nimi przejechał ze zmęczeniem dłonią po twarzy i przestąpił z nogi na nogę. Czy przychodziło mu do głowy coś, co dobrze by brzmiało w tym momencie i Seraphine bez obaw mógłby to powiedzieć? Nie, ale musiał się postarać w końcu z siebie coś wydusić.
Nie był pewien czy jakiekolwiek słowa pomogą, więc zdecydował się na opcję, która była w stanie powstrzymać ewentualne zniszczenia, które mogły wyrządzić jego próby odezwania się. Seraphine, bowiem sięgnął dłonią do ramienia Enzo, pogładził je czule, a następnie przeniósł swój dotyk na kark dziecka. Jego długie palce pieszczotliwie wsunęły delikatnie we włosy Harveya i tam się na chwilę zatrzymały. Dopiero po kilku długich sekundach stania w ciszy postanowił się odezwać. – Masz rację, Enzo – mruknął Seraphine, a na jego twarzy nie zatańczył nawet cień złośliwości. Jego twarz wyrażała niewiele, ale oczy wpatrzone w Enzo zdawały się błyszczeć, emanować ciepłem i oddaniem. – Chciałbym, żebyś przyjął moje najszczersze przeprosiny i był cierpliwy – dodał, a jego druga dłoń uniosła się do policzka Enzo, który przykryła. Ten chłopiec mógłby na niego kiedyś sprowadzić zniszczenie. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #72Temat: Re: Pris au piège Czw Paź 18, 2018 11:38 pm | |
| Po wypluciu tych wszystkich słów jednym ciągiem, nie tylko uspokoił nerwy, ale także pozbawił swój umysł wszelkich emocji i natrętnych myśli. Cała ta sytuacja zmęczyła go do absurdalnego stopnia, więc gdy stał tak czekając na jakąkolwiek reakcję i wlepiał wracające do normalności oczy w ziemię, czuł jedynie zrezygnowanie. W tym momencie nie oczekiwał nawet niczego od mężczyzny, było mu wszystko jedno, czy odpowie złością, szyderstwem, czy nawet obojętnością. Oczywiście chciał, żeby było inaczej, zwyczajnie w tej chwili nie miał siły na rozwodzenie się nad tym. Jeśli Lusignan zdecyduje się zupełnie zlekceważyć słowa Enzo, łowca będzie martwił się tym dopiero, gdy zazna porządnego snu. Tak przynajmniej mu się wydawało. Może dlatego, że obawiał się niepożądanej reakcji i natychmiast wytworzył sobie system obronny w postaci obojętności. Ale jednak, kiedy poczuł obecność Seraphine'a bliżej siebie, a w następstwie również jego zimny dotyk, który w połączeniu z ciepłem skóry Enzo, przyprawił go o lekkie drżenie, pozwolił obudzić się innym emocjom. Jego serce przyspieszyło z krytej radości, a on sam ledwie powstrzymał się od westchnięcia ulgi. Oczywiście to nie tak, że się bał, lub nie był pewien słuszności swoich słów. Nie. Nawet, jeśli rozpoczął ten wywód kierowany nieopanowaną złością, wszystko co rzekł, było jego szczerymi przemyśleniami i czymś, co Seraphine musiał w końcu usłyszeć. Dlatego nie żałowałby ich wypowiedzenia nawet, jeśli miałyby popsuć zupełnie jego stosunki z wampirem. Ogromnie się cieszył, że Seraphine zareagował zupełnie inaczej niż obawiał się Enzo. Łowca nie miał pojęcia czemu wywołało to taż tak pozytywny odzew jego umysłu i serca, ale nie kłócił się z tą reakcją. Kiedy wiatr poniósł ciche słowa mężczyzny, a jego dłoń spoczęła na policzku Enzo, ten wtulił go jeszcze mocniej i machinalnie położył własne palce na palcach wampira. Uniósł na niego już całkiem czarne oczy, a na usta pozwolił wlać się pobłażliwemu uśmiechowi. – Słabo idzie ci dotrzymywanie warunków umowy, starcze – odparł z przekorą, nawiązując oczywiście do obietnicy nauczenia Enzo kontroli i pilnowania, by nie stwarzał zagrożenia dla innych, a także dla siebie. Nie można było nie zauważyć, że w tej kwestii tym razem odwieczny wampir się nie popisał. Ale uspokojony już zupełnie Enzo, nie miał mu tego za złe. Trzymając emocje w ryzach, dopuścił do siebie myśl, że sytuacja jest niecodzienna, a Seraphine nie jest jedynym winnym tego wszystkiego. Wampir z pewnością nie spodziewał się po Enzo tego, o co chłopak poprosił go poprzedniej nocy. Obydwaj potrzebowali dzisiejszego dnia czasu dla siebie i być może to niemałe spięcie również miało im w czymś pomóc. Enzo nie mógł oczekiwać, że Seraphine pomimo swojego wieku, będzie nieomylny. Wręcz przeciwnie. Zauważył już, że mężczyzna w kwestii uczuć w żadnym wypadku nie jest żadnym autorytetem i nawet Enzo mógłby go kilku rzeczy nauczyć. Zrozumiał też, że nie może liczyć na romantyczne uniesienia ze strony Seraphine'a, od którego podświadomie oczekiwał domyślania się, co powinien zrobić, gdy konkretne czyny wydawały się oczywistością. Nagłe olśnienie tego, jak zagubiony potrafi być czasem Seraphine, przywołało na twarz Enzo nieco pokaźniejszy uśmiech. Tysiącletni wampir był trudnym obiektem do kochania, dlatego łowca nawet nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że ich relacja mogłaby przybrać kiedyś taki obrót. To prawda, że się całowali, to prawda, że Seraphine okazał się nie być mu obojętny, to prawda również, że jest jedynym istnieniem, potrafiącym obudzić w Enzo uśpione przez ostatnie osiemnaście lat pokłady pożądania. Nie był dzieckiem, wiedział do czego to wszystko dąży, ale nie zamierzał przedwcześnie się angażować. Właściwie Enzo na tym etapie swojego życia wolał nie podejmować absolutnie żadnych ważnych decyzji. Był zbyt rozchwiany, zagubiony i za mocno polegał na dawnych przyzwyczajeniach i wpojonych naukach, które na nic zdawały się teraz, gdy w ciągu jednej nocy stał się zupełnie kimś innym, z inną naturą, umysłem, ciałem i koniecznością przewartościowania swojego systemu moralnego. Westchnął przeciągle, odciągając w końcu lekko dłoń Seraphine'a od swojej twarzy. – Nie miałeś odwagi osobiście powiedzieć mi, że cały bankiet słyszał co ze mną robiłeś? – W jego oczach pojawiła się karcąca nutka, ale na ustach czaił się przewrotny uśmiech, zaś policzki nieznacznie oblały się rumieńcem. Wciąż było mu strasznie głupio, a gdy już pozbył się złości, mógł w końcu wrócić do tego, na czym stanęli przed jego wybuchem. Nagle całe skrępowanie do niego powróciło, ale tym razem nie opuszczał wzroku, ani nie pokazywał jak wiele kosztowało go pogodzenie się z tym, co czynił ostatniej nocy. – Powinieneś mi to jakoś wynagrodzić, niewdzięczny krwiożerco. – W czarnych oczach zamajaczyły figlarne błyski, gdy Enzo wrócił do swego normalnego stylu bycia. Nie odkręci tego co się stało, musiał więc spróbować przejść z tym do porządku dziennego, nawet, jeśli nic z tego co wczoraj zrobili nie zamykało się w granicach normalności, nawet tych dotyczących wampirów. |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #73Temat: Re: Pris au piège Pią Paź 19, 2018 12:18 am | |
| Jego blade usta wykrzywiły się w rozbawionym uśmieszku, który to spowodowały słowa Enzo, kpiące z umiejętności treserskich Seraphine’a. Chłopiec zapewne miał rację w tym, że Seraphine cały ten czas ani myślał przykładać się do nauczania, bo spędzanie czasu z Enzo stawiało przed nim inne wymagania, którym jeszcze nie do końca umiał sprostać. Musiał znaleźć metodę na siebie i młodego wampira. – Masz gdzie mieszkać, prawda? – wymruczał zaczepkę, nadal spoglądając na przystojną twarz osiemnastolatka. Lusignan przyłapywał się na wątpieniu w to czy kiedykolwiek widział kogoś o twarzy piękniejszej niż ta… Nawet Max miał swoje wady, mianowicie…nie był wampirem. Nie był nieskazitelnie piękny, silny i dumny. Był dobrym człowiekiem o pięknym i nieskazitelnym (do czasu) sercu, ale jego twarz nosiła znamiona trudów życia, a jego włosy płowiały…
Seraphine cierpliwie czekał aż chłopiec ponownie się odezwie, wpatrując się w niego jak w obrazek. Miał ochotę połechtać jego ego i uświadomić mu dosadnie, że nie zasłużył na bycie człowiekiem ani łowcą, bo powinien był się urodzić jako wampir i żyć u boku najwspanialszych istot, które kiedykolwiek chodziły po ziemi. Zasiąść na tronie, spłodzić idealnego potomka, przynieść chlubę swojemu rodowi – to było życie, na które zasługiwał Enzo. Chłopiec zachwycał w każdym stopniu i Seraphine nigdy nie widział czegoś, co tak mocno jaśnieje.
– Życie jeszcze mi miłe – odparł w odpowiedzi. Lusignan wolał nawet nie myśleć, co by z nim Harvey zrobił, gdyby mu pospieszył o tym powiedzieć. Z tego co pamiętał – Enzo nie zaszczycił go nawet jednym spojrzeniem tego poranka.
Choć dłonie Seraphine’a zostały niejako odtrącone – ten nie poddawał się. Nadal pozostawał obecny w sferze osobistej bruneta, pochylając się nad niższym wampirem i podchodząc na pół kroku bliżej. – Oh – wydał z siebie wampir, spoglądając na dziecko z rozbawieniem. Oczywiście, że miał już przygotowany plan na tę szczególną okazję. Wyglądało nawet na to, że idealnie ta sytuacja wpisała się w ramy czasowe teraźniejszości. – Mam taki zamiar – dokończył tajemniczo. Enzo nie będzie długo pozostawał w nieświadomości, bowiem o godzinie siódmej rano musieli opuścić rezydencję. Jednak Seraphine zdecydował jeszcze nie odwracać od siebie uwagi młodego Harveya.
– Również… – zaczął wampir po chwili. – …wolałbym, żebyś zwracał się do mnie bardziej stosownie – kontynuował. – Na przykład „kochanie”, „kotku” albo…. – Mówiąc to, wzruszył ramionami, jakby się zastanawiał nad kolejnymi możliwościami głęboko. – Byłbym skłonny jeszcze zgodzić się na „mistrzu” bądź „tak, dzisiaj też będę spał z tobą”.
Wzrok wampira wbił się bezlitośnie w Enzo, oczekując jak najszybszej odpowiedzi ze strony chłopaka. |
| | | Ivan Admin
Liczba postów : 679 Join date : 02/07/2015 Age : 28
| #74Temat: Re: Pris au piège Pią Paź 19, 2018 12:46 am | |
| Enzo zaśmiał się cicho, nie mając jak walczyć z tym argumentem. To prawda, dzięki Seraphine'owi miał swoją bezpieczną przystań, która pozwalała mu do tej pory nie stracić twarzy przed rodziną. Na ile bezpieczna była ta przystań jeszcze się nie przekonał, ale był pewien, że tutaj groziło mu mniej niż w posiadłości, w której spędził wszystkie lata swego krótkiego życia. Wiedział co prawda, że to tylko kwestia czasu, nim znajdzie się w tym momencie, że nie będzie potrafił odgrodzić się od Harveyów. Na razie nie interesowali się nim aż tak, nie śledzili i nie wnikali gdzie mieszkał, ale gdy tylko będzie im potrzebny, przypomną sobie o Enzo. Do tej pory nie dostał żadnej większej misji tylko dlatego, że zawsze był buntowniczym dzieckiem, który do ostatniej chwili nie poddawał się w pełni surowemu wychowaniu. Jego własny ojciec nie ufał mu na tyle, by powierzyć mu coś ważnego. Mimo to, Enzo był pewien, że trwała właśnie cisza przed burzą, a grom, który na niego spadnie po niej, będzie przykry i ciężki do przetrawienia. Lepiej, żeby szybko nauczył się kontrolować, by jak najdłużej mógł mydlić oczy Harveyom. Moment, w którym dowiedzą się prawdy, skończy jego życie po raz drugi, bowiem kwestią czasu będzie tylko aż go dorwą, i na nic mu się tu zda protekcja Seraphine'a. Wręcz przeciwnie. Nie ma nic gorszego niż zawzięty Harvey. Chłopak wiedział, że gdyby któryś z nich dowiedział się, jak splugawił nazwisko rodziny, byłby skłonny nawet posunąć się do współpracy z innymi rodzinami łowców. To oznaczałoby zagładę nie tylko dla niego, ale także dla Seraphine'a i jego rodu. Bo o ile dawniej Harveyowie polowali na Lusignanów i pozbyli się dość zauważalnej ich części, tak teraz, gdy Lusignanowie nie dawali się tak mocno we znaki, postanowili zostawić ich w spokoju, skupiając się na bardziej naglących sprawach. Ale jeśli tylko zdecydowaliby, że coś zagraża ich dumie tak, jak to robił Seraphine wychowując członka ich rodziny na wampira idealnego, podjęliby wszystkie środki by wyciąć w pień każdego, kto ma związek z tą sprawą, a potem odpowiednio ją zatuszować i zapisać na kartach historii piękniejszą wersję wydarzeń. Tak, mieszkanie w rezydencji Seraphine'a było chwilowym, bardzo znaczącym wybawieniem. Z twarzy Enzo nie schodził uśmiech i nie zmieniło się to również, gdy wampir wbrew wszystkiemu ponownie się zbliżył, dużo bardziej niż poprzednio. Łowca nie cofnął się, śmiało wychodząc swym spojrzeniem naprzeciw zielonym ślepiom. W czarnych oczach odbijało się lekkie napięcie, ale także zaciekawienie i nieme wyzwanie. Uśmiech Enzo wyglądał zupełnie łóżkowo, kiedy Seraphine szeptał swoje słowa, lecz oczy nie wyrażały nic więcej, niż czyste rozbawienie i zaczepne błyski. – W takim razie – wymruczał, podjąwszy grę wampira i wbrew wszystkiemu co pokazywał sobą ostatniej nocy, jeszcze mocniej zmniejszył odległość między ich ciałami i zadarł głowę, patrząc prosto w wampirze oczy. – Tak, dzisiaj też będę spał z tobą. Kotku – ostatnie słowo wyszeptał wprost do ucha wampira, w czego osiągnięciu pomogło mu wspięcie się na palcach i oparcie dłoni o jego tors. Następnie odsunął się o krok, rzucając mężczyźnie figlarne spojrzenie. Wcale przecież nie chodziło o to, że Enzo wciąż miał niesprawne łóżko, a w łożu Seraphine'a spało mu się bardzo wygodnie. |
| | | Voldemort
Liczba postów : 802 Join date : 06/07/2015 Age : 98 Skąd : Alaska
| #75Temat: Re: Pris au piège Pon Paź 22, 2018 12:18 am | |
| NASTĘPNEGO DNIA Wczorajsza ich noc spędzona razem być może nie była ekscytująca i tak głośna jak poprzednia, ale…można powiedzieć, że dzięki temu była znacznie bardziej zobowiązująca. I miła. Była szósta rano, gdy Seraphine począł budzić chłopaka ze snu. Na początku postawił na stoliku nocnym tacę z odżywczym śniadaniem, a następnie przysiadł na łóżku tuż obok sylwetki Enzo. Sięgnął następnie dłonią do jego włosów, które delikatnie zmierzwił. Jego ręka zjechała po chwili na kark, ramię, łopatkę… Posuwała się dalej w dół do momentu aż czarnowłosy się nie poruszył i nie wyburczał czegoś sennie. – Musisz się obudzić, dziecko – mruknął mężczyzna, nachylając się powoli nad uchem Harveya, by wyszeptać w nie kolejne swoje słowa. – Paryż nie będzie na nas czekał zbyt długo.Ani wieczorem, ani w nocy nie zdradził Enzo, co też zaplanował dla chłopca w ramach przeprosin. Pomysł ten pojawił się w głowie wampira już w pierwszej chwili, gdy usłyszał o swoim obowiązku pojawienia się w rodzinnym mieście. Nic również nie stało na przeszkodzie, by zostali w Paryżu nieco dłużej, niż było to wymagane, gdyby Lusignan jedynie pojechał tam załatwić kilka spraw. Ów zajmą mu jedynie pół popołudnia, a wycieczkę zaplanował na trzy dni. Lub więcej, gdyby Enzo spodobała się Francja. *** – Panie… – usłyszał tuż obok siebie głos Williama. – Czy to aby na pewno…dobry pomysł? Seraphine westchnął przeciągle i przewrócił oczyma. – Nie obchodzi mnie to, Will – mruknął mężczyzna, paląc papierosa przy samochodzie. William co jakiś czas taksował wzrokiem Wilfreda, który wraz z setką swoich bagaży próbował się wpakować do dodatkowej limuzyny. – Nie bierzecie go ze sobą, prawda? – dopytywał kamerdyner. Starszy wampir aż parsknął śmiechem na te słowa. – Upewniłem się, że zatrzyma się w innym miejscu niż ja i Enzo – odpowiedział. – Nie będę sabotował swojego urlopu na rzecz karmienia paranoi tego przerośniętego dziecka… Wilfred natychmiast zwrócił swoje rozsierdzone spojrzenie na ojca. – Zaczynam wątpić w to, że nadal mam jakieś prawa do tytułu twojego syna! – syknął, nadymając policzki. Seraphine skrzywił się na ten widok, kryjąc rozbawienie. William nie wyglądał na rozbawionego. Lusignan postanowił rozweselić wampira dawką dobrych nowin. – Zostawiam dom pod opieką Ileany i Marcello. Weź sobie wolne, Williamie. – Mówiąc to, dopalił papierosa i wyrzucił go na ziemię. – Ty i Percival ciężko pracujecie. Zasłużyliście na przerwę – dokończył, a następnie zniknął we wnętrzu samochodu, żegnając się z Williamem uśmiechem. Seraphine odetchnął głęboko i rozpiął marynarkę, gdy wreszcie znalazł się poza terenem swojej posesji. Następnie zerknął w bok na Enzo, który siedział jedno siedzenie dalej, przy drugim oknie. – Co powiedziałeś rodzicom? – spytał mężczyzna i oparł się wygodnie w fotelu. Oczywiście, Enzo nie mógł powiedzieć rodzicom całkowitej prawdy o tym, że wyjeżdża na weekend do Francji razem ze swoim wampirzym stwórcą i okazjonalnym kochankiem, który jest nieomal od złożenia podpisu na kilkumiliardowej transakcji i z chęcią sfinansuje ich synowi coś więcej poza jedną kolacją. Oczywiście, że nie mógł… Ale jak cudownie by to zabrzmiało w ustach Harveya. |
| | | Sponsored content
| #76Temat: Re: Pris au piège | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |