Stupid Pictures 4 ~ 2os, b.n, kontynuwacja, yaoi

Kashiro

Uśmiechnąłem się lekko, kiedy powiedzial, że znowu nabierze ochoty.
- O to chodzi - powiedziałem i zaśmiałem się. Przysunąłem się mu do ucha. - Jak wrócę to się nią pobawimy - powiedziałem szeptem i uśmiechnąłem się do niego szeroko, kiedy zaczął mnie myć. Kochany to on jest, nie ma co.
- Rób - powiedziałem. - Ale za to ja chcę sobie zrobić w wardze - mruknąłem i pokazałem na sam środek, zaraz pod wargą. - Tu - dodałem po chwili, uśmiechnałem się delikatnie i znowu go pocałowałem, zjeżdżajac dłonmi z jego boków na plecy.
Kochany mój mały.
- Miś? - zacząłem, po czym przyłożyłem swoje czoło do tego jego. - Kocham cię, wiesz? - zapytałem i uśmiechnąłem się, przymykając oczy.

- Ach, więc tak! Wszystko sobie zaplanowałeś! - wykrzyknąłem, jakbym odkrył coś cholernie ważnego. - Lubię zabawy dla dużych chłopców. - szepnąłem, uśmiechając się niewinnie. To znaczy, gotowanie szczególnie.
Kiedy powiedział, żebym kolczyk zrobił, uśmiechnąłem się szeroko. No i świetnie! - Ja jestem za! - zawołałem, podekscytowany, gdy powiedział, że sam sobie kolczyk chce zrobić, ale w wardze, dla odmiany. - Z myślą o tobie zrobię jeszcze w języku. - dodałem z uśmiechem.
- Tak? - mruknąłem, spoglądając mu w oczy gdy oparł czoło o moje czoło. No, a chwilę później zapytał czy wiem, że mnie kocha. Nooo... Jeju, rozpłynę się przecież w tej wannie. A raczej to nie zasługa wanny, a mojego kota. - Wiem, bo ja ciebie też. - powiedziałem cicho, a widząc jego uśmiech, podniosłem dłoń, położyłem na jego policzku i pogładziłem kciukiem.

Kashiro


Uśmiechnąłem się miękko. - Będę ci go przygryzał - powiedziałem z uśmiechem podekscytowania, po czym, kiedy ten położył dłoń na moim policzku i jeszcze powiedział, że też mnie kocha, zacząłem się szczerzyć jak głupi, by chwilę potem pocałować go czule. Tak ładnie, słodko, bez grama namiętności.
- Dobra, koniec miziania, mam to cholerne spotkanie - powiedziałem i westchnąłem glośno, po czym złapałem go za rękę i wyciągnąłem z wanny. Tam sięgnałem po ręcznik i wytarłem się nim, nawet nie zakrywając się nim jakoś specjalnie.
No bo po co? Kei już nie raz i nie dwa mnie nago widział, jakoś specjalnie się martwić nie muszę.
Podszedłem do umywalki i umyłem zęby, potem wysuszyłem wilgotne końcówki włosów. Poszedłem do naszego pokoju i tam ubrałem się w czarne spodnie, potem koszulę i zawiązałem sobie krawat. Podszedłem do swojego faceta.
- Wrócę za godzinkę, obiecuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko, całując go na pożegnanie. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu, niemal od razu odjeżdżając.

- Przy twoim przygryzaniu kolczyk w sutku może być niebezpieczny. - roześmiałem sie, przypominając sobie, jak biedne były wcześniej moje sutki. Amhh, nie, żeby mi się to nie podobało, bo podoba i to bardzo.
W pewnym momencie powiedział, że koniec miziania, bo spotkanie. A miałem nadzieję, że wypadnie mu to z głowy i zostanie w domu. Tak swoją drogą, ja go jutro do galerii zaciągnąć muszę, ale już mu o tym mówiłem, raczej pamięta. Wyszliśmy z wanny, wytarłem się i przesuszyłem ręcznikiem włosy. Rozczesałem włosy w czasie, gdy Kashiro mył zęby, a potem poszedłem za nim do sypialni. Oparłem się o ścianę, spoglądając, jak mój facet się ubiera, a kiedy już skończył i do mnie podszedł, poprawiłem mu kołnierzyk koszuli. - W porządku. - rzuciłem z uśmiechem i odwzajemniłem jego pocałunek. Kurwa, jak on seksownie wygląda! Nie powinien się tak ubierać, bo w końcu zacznę ślinić się na jego widok i to w ubraniach. Kashiro wyszedł, a ja w końcu mogłem pójść do kuchni, zająć się goframi.

Kashiro

Odpaliłem papierosa w drodze, po czym, kiedy przyjechałem na miejsce - mój klient już tam siedział. Podszedłem do niego, zamówiłem nam po kawie i uśmiechnąłem lekko. Gadaliśmy przez około pół godziny, potem podpisaliśmy nową umowę.
Wyjechałem o czternastej, po czym pojechałem od razu do domu. Tam zastałem swojego faceta w kuchni, więc podbiegłem do niego i przytuliłem się od tyłu, chowając twarz za jego włosami.
- Wróciłem! - wykrzyczalem, jakby nie wiem, jaki to cud był, po czym odwrociłem go w swoją stronę i pocalowałem mocno.
- Ej, Kei... Ja chcę.... Jeszcze nie wiem, co - powiedziałem z szerokim uśmiechem, patrząc na niego. Podniosłem go zaraz sobie na biodra i zakręciłem się, trzymając go, przez co koniec końcow upadłem na ziemię, a on ze mną. Tak. Pośmieje się trochę, a co!

Doszedłem do kuchni, usiadłem do stołu i wziąłem jednego gofra z bitą śmietaną. Mówiłem, że mam ochotę. Zjadłem jednego, drugiego, potem trzeciego, aż w końcu zostały tylko dwa. Dobra... Nie powinienem żreć, jak świnia... Trudno, zrobię koteczkowi kanapeczki najwyżej. Zjadłem jeszcze dwa ostatnie gofry i dopiero wtedy poczułem się najedzony. Póki co mi wystarczy, potem się będę martwił. Wstałem, żeby zrobić sobie kawę, więc włączyłem ekspres i nawet nie zdążyłem skończyć, a usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Kashiro. Po chwili usłyszałem jego głos, a gdy przytulił się do moich pleców, uśmiechnąłem się szerzej. - I dobrze. A ja zjadłem ci wszystkie gofry. - westchnąłem, czując się po prostu głupio. Potem Kashiro odwrócił mnie przodem do siebie, a nim zdążyłem zareagować, podniósł mnie na swoje biodra. Objąłem ramionami jego szyję, a gdy się zakręcił roześmiałem się. - Głupku!! - zawołałem, ściskając go mocniej. No i... Kashiro wylądował na podłodze a ja na nim. - To może się zdecyduj czego chcesz? - zapytałem ze śmiechem - Mogę ci kawę zrobić. Na tyle zasłużyłeś. - parsknąłem śmiechem.

Kashiro


- Jak mogłeś zjeść moje gofry? - zapytałem, siląc się na smutny ton glosu, jednak zaraz przestałem i zacząłem się brechtać.
A jeszcze bardziej, kiedy ten zaczał robić to samo. Westchnąłem głośno i kiedy powiedział o kawie, pokiwałem przeczaco głową.
- Nie, ja chcę bitą śmietanę - powiedziałem i wysunąłem się spod niego. Poszedłem do stołu po tą w puszcze, po czym podszedłem do chłopaka i ładnie wysmarowałem mu usta, po czym pocałowałem go ładnie, zlizując z jego warg całą śmietanę. Ale to dobre! A z ust misia jeszcze lepsze, nie ma co.
Odsunąłem się. - Tak lepiej smakuje - mruknąłem i znowu go pocałowałem. Mój kochany.

- Nie wiem. Jakoś tak, prosiły, żebym je zjadł, więc po prostu to zrobiłem. - powiedziałem i wzruszyłem ramieniem. Ano, właśnie, jakby jedzenie zaczęło do mnie mówić to poniekąd byłby to znak, że źle ze mną. Ej... Jak to? Kocie? Gardzisz moją kawą? Poczekam, aż sam mnie poprosisz, żebym ci zrobił!
- Bitą śmietanę? No dobra. - mruknąłem urazonym tonem. Kawa fu, a śmietana to już nie? Pff. Kashiro ruszył tyłek, a jak się okazało zrobił to tylko po to, żeby przynieść puszkę bitej śmietany. Po chwili miałem nią wysmarowane całe usta, więc tylko zmrużyłem oczy spoglądając na swojego faceta.
- Mhhhh... Hhhyymh... Myyyh? - wspaniała wypowiedź. Oczywiście, właśnie zapytałem go czy nie jest mu przypadkiem za dobrze. Jak już się tak ładnie postarał to przecież nie będę ustami ruszał, żeby cała śmietana pospadała... do moich ust chociażby. Zamruczałem zadowolony, czując jego ciepły język na swoich wargach, a potem, gdy już skończył uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wątpię. - rzuciłem z uśmiechem, następnie kładąc prawą dłoń na jego karku i odwzajemniając pocałunek.

Kashiro

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym pokiwałem glową.
- żarcie do ciebie gada? - zapytałem i uśmiechnąłem się lekko. - No nieźle - mruknąłem i zaśmiałem się głośno.
Przysunąłem go do siebie bliżej, po czym odsunąłem sie.
- Chodź, idziemy na to wzgórze - powiedziałem i uśmiechnąłem się ładnie, łapiąc go za rękę. Splotłem nam palce, ale i tak zaraz go puściłem.
- Ale to zabieram ze sobą - powiedziałem i pokiwałem mu przed twarzą bitą śmietaną. Tak. Pójdziemy tam i będziemy się kochać jak pojebani. Plan idealny. Ale pierw muszę z niego zlizać śmietanę, tak, to dobry pomysł.
Zabrałem kluczyki od samochodu, kluczyki od domu i wyszedłem, czekając na Keiusia mojego kochanego.

Jeszcze nie jest tak źle, skoro to jedzenie gada a nie butelka czystej. - mruknąłem z uśmiechem.
- Jakie wzgórze? Zabierzesz mnie w końcu na romantyczny spacer? - zapytałem, unosząc jedną brew. Cóż, ja sobie poczekam ile będzie trzeba, aż w końcu się wysili.
- Ciekawe po co ci bita śmietana na łonie natury, co? - zapytałem ze śmiechem. Dobra, ja wiem, że mój kociak ma nie po kolei w głowie, zupełnie jak ja, no ale... Zresztą, niech sobie robi, co chce, ja i tak potulny jak baranek jestem.
- Czekaj! - zawołałem, po czym poszedłem się ubrać. Założyłem czarne spodnie, bordową bluzę, a gdy wróciłem na dół, założyłem buty. Jak to cudownie wyglądać musi, Kashiro odpierdolony, jakby się z okładki jakiegoś pisma zerwał, a ja w bluzie. Później się trochę bardziej postaram. - No i już. - rzuciłem do swojego kotka i wyszedłem przed dom.

Kashiro

Pokiwałem głową i kiedy ten poszedł się przebierać - ja odpaliłem papierosa. Poczekałem dosłownie dziesięc minut i zaraz moje kochanie było.
Zamknąłem drzwi na klucz i złapałem go za rękę. Jednak nie pojedziemy tam samochodem. Pójdziemy sobie ładnie. A jak nas zaraz jakieś pierdolone pisma złapią to będzie śmiesznie.
- Jak zobaczysz kogoś z aparatem to od razu masz mnie pocałować - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego szeroko, przyciągając go za rękę do siebie bliżej, żeby móc pocałować go w głowę.
Włożyłem sobie puszkę do tylnej kieszeni, żeby mi nie przeszkadzała, po czym uśmiechnąłem się do swojego faceta, idąc cały czas tą samą ulicą. I jeszcze trochę. I jeszcze kawałek.
Potem kawałek przez mały lasek i zaraz weszliśmy na górę, gdzie dawniej było chyba miejsce obserwacyjne. Teraz zapomniane i moje ulubione miejsce.
- No i jesteśmy - powiedziałem z uśmiechem, patrząc na chłopaka.

[b]- Ach, że to niby taki rozkaz? A może wcale nie chcę cię całować? - zapytałem, spoglądając na niego. Jasne, że chcę, a to, że chcę się też podroczyć to już co innego. Kiedy złapał mnie za rękę, scisnalem jego palce i uśmiechnąłem szeroko. Po drodze do naszego celu, jak zwykle pierdoliłem całkowicie od rzeczy, o tym, że na imprezie mnie nie polubią, że jutro jedzie ze mną do galerii, że za tydzień jest jej otwarcie i muszę jakiś garnitur kupić, żeby wyglądać seksownie, że po co mu ta bita śmietana i gdzie tak właściwie idziemy. No i byłoby dobrze, gdybym na tym skończył. W końcu doszliśmy na wzgórze, z którego roztaczał się piękny widok zarówno na miasto, jak i tą niezaludnioną jeszcze część, która była znacznie mniejsza niż ta pierwsza, niestety. Więc to tutaj chciał mnie zabrać... Dla takiego widoku mógłbym jeszcze sporo przejść, ogólnie, lubię chodzić, ale jakoś od dawna nie miałem okazji do spaceru. Zaciągnąłem się powietrzem i odchyliłem głowę, zamykając oczy. O tak... Ja tu zostaję.

Kashiro

Uśmiechnąłem się, widząc jego reakcję, po czym usiadłem na jedynej, ostałem ławce. Co prawda nie miała już oparcia, ale jednak dalej było na czym siedzieć, a to najważniejsze.
Wyciągnąłem papierosa i odpaliłem go, patrząc na swojego faceta.
- I co? - zapytałem, odstawiając bitą śmietanę obok siebie. On chyba dalej nie wie, po co mi ona. Ale tym lepiej. Nie musi. Potem się dowie! Ja już o to zadbam!
Spojrzałem w niebo. Słońce dalej świeciło, ale całe szczęscie - całe wzgórze było zacienione, do tego z lasu czasami wylatywał wiatarek i nie było przynajmniej zimno.

Głupie pytanie, jak to co? Cudownie, zostaję tu, naprawdę. Tylko muszę wrócić jeszcze po przybory do malowania, bo bez tego się tu nie obejdzie.
- Jestem zachwycny. - przyznałem zgodnie z prawdą. Otworzyłem oczy i zerknąłem na Kashiro, który siedział na ławce i palił papierosa. Bez nawet chwili zastanowienia, usiadłem obok. Po chwili ułożyłem się na plecach i położyłem głowę na jego kolanach. Piękne widoki, mógłbym powiedziec i przede mną i nade mną
[/b]

Kashiro

Kiedy Kei przyszedł do mnie i położył się na plecach, a glowę na moich kolanach - niemal automatycznie włożyłem rękę w jego włosy i zacząłem się nimi bawić.
- Miałem taką nadzieję. A, że jesteś pierwsza osobą, którą tutaj przyprowadzam to trzeba to ochrzcić! - powiedziałem i sięgnąłem po bitą śmietanę, ktorą następnie znowu wysmarowałem mu usta. Zniżyłem się ładnie i pocałowałem go mocno, od razu zlizując śmietanę, którą miał na wargach. No co? Podoba mi się to. Będziemy teraz wszędzie ze sobą nosić śmietanę w puszcze! Tak! To dobry pomysł, ja wiem, jestem genialny.

- Odpowiednio ochrzcić? Ty tu z winem powinieneś siedzieć, proponując mi romantyczny wieczór, a nie... bita śmietana i impreza. - rzuciłem z udawanym wyrzutem. Udawanym, bo impreza to jak najbardziej mi pasuje. Jeszcze nie piliśmy z Kashiro, nie? Wino u niego w domu sam piłem, a w restauracji... No, nie pamiętam. Mało ważne, wieczorem będziemy mieć okazję. Uśmiechnąłem się, kiedy na moich ustach znowu była bita śmietana. Ledwo powstrzymałem się, żeby tego nie zlizać... na szczęście ten szybko mnie pocałował i sam to zlizał. Złapałem go za kark i przytrzymałem przez chwilę przy sobie.
- Misiek, na pewno nie przyprowadziłeś tu żadnego innego? - zapytałem, unoszą lekko brew.

Kashiro

- Dobra, obiecuję, że pojutrze zrobię nam piękną, romantyczną kolację, po ktorej będziemy się kochać całą noc - powiedziałem i wywróciłem oczami. Taką ładną zrobię. Z ozdobionym stołem, winkiem i w ogóle wszystkim, czym tylko potrzebujemy.
Kiwedy zapytał, czy na pewno nikogo tutaj nie było, pokiwałem potwierdzająco głową.
- Nie, bo to było moje miejsce. Tylko moje - mruknąłem, po czym uśmiechnałem się, opierając swoje czoło o to jego. - Ale ty też jesteś tylko mój, więc teraz to już nasze wzgórze - dodałem i znowu go pocałowałem. Lekko, ładnie i łagodnie, z czasem sprawiając, że pocałunek stał się czuły, a następnie namiętny i pełen pożądania.
Ale mi się wzięło, no, nie ma co.

- Skoro tak to nie chcę. Poczekam aż sam na to wpadniesz, a ja nie będę musiał nic sugerować. - wymamrotałem, widząc jak wywraca oczami. Chciałem głowę odwrócić, ale że powiedział, że teraz to już nasze wzgórze, uśmiechnąłem się, cholernie szczęśliwy. Coś "naszego" jest dużo lepsze od wszystkiego innego.
- Skoro tak to rzeczywiście musimy je ochrzcić. - powiedziałem z uśmiechem. Odwzajemniłem jego lekki pocałunek, który tak naprawdę tylko na początku był lekki, po czym przesunąłem dłonią po jego torsie. Podniosłem się, po czym usiadłem mu okrakiem na kolanach i poluzowałem krawat, następnie całkowicie go zdejmując. - Kochanie? Trochę nie podoba mi się myśl, że przesiadywałeś tu sam. - mruknąłem, rozpinając mu guziki u koszuli. No tak... Bo ja powinienem siedzieć z nim. Już będę.

Kashiro

Zaśmiałem się cicho. - No wiesz? - zapytałem i znowu się zaśmiałem. No bo... Co to ma być. Ja już sobie wszystko obmyśliłem, a ten nie, bo nie chce się domyślać. No i dobra. Nie to nie. - Jak chcesz - mruknąłem, wzruszyłem ramieniem i uśmiechnąłem sie do niego.
Zaraz jednak Kei wlazł mi na kolana, a ja momentalnie złapałem jego uda i przysunąłem go do siebie. Kiedy rozwiązał mi krawat, spojrzałem na materiał i zrzuciłem go gdzieś dalej. A niech się cholerstwo brudzi. Mam dość krawatów.
- No ciebie nie było - mruknąłem i zrobiłem dziubek niezadowolenia, łapiąc go za włosy, kóre następnie rozwiązałem, powodując, że spadło mi kilka na twarz. Ujałem ją w dłonie i pocałowałem swoje kochanie namiętnie, zjeżdżając zaraz na szyję. Jasne. Rozumiem, że teraz odrabiamy te sześć lat, kochając się jeszcze więcej, niż w akademiku, co?

- Chcę. - powiedziałem momentalnie. Muszę wykorzystać sytuację, prawda? Nie wiem przecież kiedy się taka druga nadarzy. Kei zmienny jest, nie ma co.
- A dziś? Wcześniej? - zapytałem, gdy rozpuścił mi włosy. Chyba powinienem trochę je skrócić... Zapytam o to Kashiro, później, może. Położyłem dłoń na tyle jego głowy, gdy zaczął całować moją szyję, a sam położyłem dłoń na jego nagim torsie, między rozpiętą koszulą i zacząłem go gładzić. - Przychodzi tu ktokolwiek? - zapytałem, przejeżdżając paznokciami po jego piersi.

Kashiro

- Dzisiaj idziemy na imprezę. A jutro do twojej galerii. Ni da rady - mruknąłem i uśmiechnąłem się krzywo. Sam chciałbym wcześniej, ale nie ma jak. Swoją drogą tutaj też nie możemy roku spędzić, bo tak koło osiemnastej musimy się zwinąć. Godzinę to mi co najmniej ogarnięcie się zajmie.
Uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Z pięćset razy tutaj byłem i zawsze byłem sam - mruknąłem i zaśmiałem się, kiedy przejechał mi pazurkami po piersi.
- A ty co, kocie? Podrapać chcesz? - zapytałem i pocałowałem go lekko, wkładając rękę pod jego koszulkę. Tak. Tak jest mi bardzo dobrze.

- Zapamiętałeś, że mamy jechać do galerii. - zauważyłem z uśmiechem. Nie, żebym się z tego cieszył... Dobra, cieszę. Dużo ma na głowie, mógłby zapomnieć, czego wcale bym mu za złe nie miał.
W sumie dobrze, że nikt tu nie łazi. Po co mi jacyś tam ludzie, kiedy jestem z Kashiro? No właśnie.
- Może trochę. Chyba jednak trochę dzikości we mnie zostało, chociaż już domowym kocurem jestem. - zaśmiałem się, po czym gdy mnie pocałował odwzajemniłem jego pocałunek. Kiedy odsunąłem się od jego ust, zszedłem mu z kolan i zdjąłem górną część swojego ubioru, żeby następnie wyciągnąć do niego rękę. Noo, chodź misiu~ Jak nas znam to Kashiro zaraz leżałby na trawie za ławką, a ja na nim, czego nie chcę. No, bo wtedy by się potłukł, a obolały to on nie może być. Tak swoją drogą, dobrze, że idziemy na tą imprezę, napiłbym się czegoś konkretniejszego niż wino czy piwo. Tsa... a potem znowu się na niego napalę, żadna nowość.

Kashiro

- A co? Myślałeś, że zapomnę? - zapytałem i uniosłem lekko brew, po czym pokiwałem z głową. - Głupi jesteś - mruknąłem i roześmiałem się. Jest idiotą. I jesst debilem. Ale i tak go kocham ponad wszystko, więc przyszło mi się z nim użerać do końca życia. No coż. Bycie masochistą ma swoje plusy! Miedzy innymi... jego tyłek.
Kiedy zszedł mi z kolan, patrzyłem na niego, a gdy ściągnął koszulkę i wyciągnął do mnie rękę, złapałem ją momentalnie. Przysunąłem się do niego i pocałowałem go w szyję, dopiero po chwili przypominając sobie o smietanie.
- Kładź się na ławkę - powiedziałem i zszedłem z niej, uśmiechając się szeroko.

- No przecież, że jestem. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. - roześmiałem się. Zawsze głupi byłem, a od czasów studiów raczej nie zmądrzałem.
Kiedy Kashiro kazał mi położyć się na ławce, uniosłem brwi, po czym wzruszyłem ramionami i zrobiłem to, czego chciał. Dobra, ja nie wiem, co on wymyślił, ale na pewno nie coś, co jest nieprzyjemne. Poza tym, grzeczny jestem i posłusznie rozkazy swojego pana wypełniam. Phaha... Dobre.
- Co ci do tej chorej główki przyszło, co, skarbie? - tak, tak, jemu to pewnie nikotyna już się na mózg rzuciła. Gdzie czasy kiedy nie palił wcale? Albo chociaż gdy palił mniej ode mnie? Ja mu to ograniczę, bo tak być nie będzie. Płuca mu wysiądą i nawet pocałować mnie nie bedzie w stanie. Tak porządnie, bo cmoknąć to wiadomo, ale tak to mnie mamusia całowała.

Kashiro

Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy Kei się położył, a kiedy zapytał, co mi do głowy strzeliło, wymachnąłem kilka razy w dłoni puszka od bitej śmietany.
Zaraz zatrząsłem nią porządnie i zacząłem lać bitą śmietanę od szyi swojego faceta, przez klatkę piersiową i sutki, do samego brzucha i linii bokserek. Potem niżej też go usmarujemy, ale spokojnie. To zaraz.
Schyliłem się lekko, kładąc dłonie po obu stronach jego głowy, po czym roześmiałem się.
- Biedne kociątko się ubrudziło - mruknąłem z miną niewiniątka, po czym schyliłem się jeszcze bardziej, zlizując tylko koniuszkiem języka bitą śmietanę na jego szyi.
Potem niżej, przez obojczyk, który swoją drogą też obcałowałem. Potem jeszcze niżej, a na jego sutkach zatrzymałem się na moment dłużej i znowu.
- No popatrz, gdzie to mnie doprowadziło - mruknąłem z szerokim uśmiechem, rozpinając mu spodnie.
No co?! Ja grzeczny jestem!